Głosami posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz członków ruchu KUKIZ’15, Sejm znowelizował ustawę, która znosi obowiązek szkolny dla 6-latków. Rodzice będą mogli także zdecydować, czy dziecko, które naukę zaczęło zgodnie z poprzednią reformą, będzie musiało powtarzać pierwszą klasę.
Ustawa trafi teraz do Senatu i po zatwierdzeniu przez izbę wyższą parlamentu, prezydent będzie mógł ją podpisać. Cofnięcie reformy przeprowadzonej przez rząd Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego było jednym z priorytetów nowego rządu Prawa i Sprawiedliwości. To jednak nie jedyna zmiana, jaka czeka polską oświatę za rządów PiS. Działacze partii zapowiadają także powrót do starego systemu szkolnictwa, z ośmioletnią podstawówką i 4-letnią szkołą średnią (5-letnim technikum).
Wróćmy jednak do sześciolatków. Reforma wprowadzana przez poprzedni rząd też budziła ogromne kontrowersje i protesty społeczne. Rodzice przeciwni reformie zebrali nawet milion podpisów w celu rozpisania referendum w tej sprawie. Głosami koalicji, wniosek został odrzucony. Żartowano wtedy, że PO obywatelska jest tylko z nazwy… Rząd przepchnął projekt i sześciolatki ruszyły do szkół podstawowych, a pięciolatki z kolei zostały objęte obowiązkową zerówką. Przez pierwszych kilka lat trwał okres przejściowy, podczas którego to rodzice decydowali, czy ich dziecko pójdzie do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Obowiązkowo sześciolatki poszły do szkoły od roku szkolnego 2015/16. Programy wczesnego nauczania dostosowano do potrzeb młodszych uczniów. Minęło jednak kilkanaście miesięcy, a polską szkołę czeka kolejny wstrząs.
Najnowsza reforma w zasadzie wraca do okresu przejściowego, bo daje rodzicom możliwość wyboru. Mogą posłać swoje dziecko do zerówki w wieku 5 lub 6 lat, a także zdecydować, czy będzie powtarzać pierwszą klasę (jeśli zaczęło ją w wieku 6 lat). Oczywiście, zdania są podzielone. Dość łatwo można znaleźć zarówno zwolenników, jak i przeciwników wcześniejszego zaczynania edukacji. Na całym zamieszaniu najbardziej cierpią jednak najmłodsi.
– Moim zdaniem dzieci, które już rozpoczęły edukację, powinny iść dalej normalnym trybem. Ciężko będzie wytłumaczyć dziecku, że mimo dobrych wyników w nauce, musi jeszcze raz uczyć się tego samego. Dla nich to będzie niezasłużona kara – mówi anonimowo jedna z nauczycielek w klasach 1-3. Nietrudno też wyobrazić sobie sytuację, w której w szkole może nie być… żadnej pierwszej klasy. – Jeśli w szkole jest jedna albo dwie klasy, to rodzice mogą się dogadać i posłać swoje dzieci do szkoły w wieku 7 lat. Z kolei maluchy, które edukację zaczęły wcześniej, nowy rok zaczną w drugiej klasie – prognozuje nauczycielka.
Powstaje też problem przepełnionych przedszkoli. Władze naszego miasta zapewniają jednak, że reforma niczego nie zmieni i miejsc w zerówkach starczy dla każdego. – Już w tym roku do płockich przedszkoli przyjęto wszystkie dzieci, których rodzice się o to ubiegali. Miejsc nie zabraknie nawet w przypadku wyżu demograficznego – zapewniał nas niedawno Hubert Woźniak z Urzędu Miasta.
Kolejne wyzwanie stoi także przed nauczycielami, którzy po raz kolejny muszą przystosowywać się do nowego programu nauczania. Najważniejszą jednak kwestią jest zadbanie o to, żeby to dzieci nie odczuły skutków chaosu, jaki co kilka lat sprawiają im politycy…