REKLAMA

REKLAMA

Okiem Robaka: Scena miłosna w kiszonej kapuście

REKLAMA

Przeczytajrównież

– czyli „Przedstawienie „Hamleta” we wsi Głucha Dolna”

(…)To, co buduje serca aktorskiego zespołu, to niewątpliwie widownia wypełniona widzami po brzegi, a tak właśnie było podczas premiery prasowej spektaklu. Sama obsada bohaterów sztuki jest niezwykle energetycznym koktajlem młodości i doświadczenia, który przyniósł naprawdę zaskakujące, a czasem wręcz porywające rezultaty. 

[dropcap]W[/dropcap] piątek 31 stycznia do repertuaru Teatru Dramatycznego w Płocku wszedł spektakl „Przedstawienie „Hamleta” we wsi Głucha Dolna” na podstawie tragigroteski Ivo Brešana. Wielu widzów ma wciąż w pamięci doskonałą adaptację tej sztuki z 1987 roku w reżyserii Olgi Lipińskiej i wykonaniu takich tuzów aktorstwa jak Janusz Gajos, Jerzy Turek, Stanisława Celińska czy Janusz Rewiński. Siłą rzeczy Dyrektor Teatru Marek Mokrowiecki musiał, a może i chciał doprowadzić do swoistego pojedynku na adaptacje tej sztuki, jak również na kreacje aktorskie. A trzeba w tym miejscu dodać, że reżyserią zajął się Grzegorz Reszka, dla którego było to życiowe wyzwanie, bowiem „Przedstawienie „Hamleta”…” stanowi jego przedstawienie dyplomowe.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Akcja rozgrywa się…

Ale do rzeczy – przypomnijmy krótko, czego sztuka dotyczy. Akcja rozgrywa się na zapadłej dalmackiej wsi, gdzie działacze Frontu Narodowego wcielając w życie dyrektywy rozwoju życia kulturalnego, postanowili wystawić sztukę. Dlaczego „Hamleta”? Akurat tę sztukę Szekspira widział działacz Simurina i opowiedział ją na spotkaniu aktywu. Absurdalny pomysł wiejskiego kolektywu puentuje tak: „(…) Nie moja to przecie wina , że ta kultura o mnie się otarła…”.

W przygotowanie, reżyserię i pobieżną „aktualizację” „Hamleta” dla potrzeb wiejskich aktorów zostaje wrobiony miejscowy nauczyciel. Ten z kolei, postrzegając groteskowość całej sytuacji, szekspirowskie role rozdzielił tak, że wiejskie postaci mają bardzo wiele wspólnego z tymi z hamletowskiej tragedii, i zresztą wkrótce do niej dochodzi.

Sam Ivo Brešan swój kanon estetyczny odczytuje jako „połączenie wzniosłego i banalnego”. Zderzenie tych dwóch stanów staje się źródłem mocno skondensowanego komizmu, a jednocześnie rozgrywająca się tragedia wyzwala pytania natury filozoficznej: o kondycję człowieka, jego moralność, dążenie do manipulacji, a jednocześnie bezwolne poddawanie się jej, o życiowy konformizm i genezę zła jako zjawiska ponadczasowego.

Obsada – mocny punkt programu

To, co buduje serca aktorskiego zespołu, to niewątpliwie widownia wypełniona widzami po brzegi, a tak właśnie było podczas premiery prasowej spektaklu. Sama obsada bohaterów sztuki jest niezwykle energetycznym koktajlem młodości i doświadczenia, który przyniósł naprawdę zaskakujące, a czasem wręcz porywające rezultaty.

Świetnie poprowadził swą rolę Mile Puljo Marek Walczak, który autentycznie bawi się tekstem i doskonale wykorzystuje tajniki aktorskiego warsztatu. Hanna Chojnacka (Šimurina) brawurowo uporała się z trudnymi meandrami stworzonej przez Ivo Brešana postaci. Tymczasem Katarzyna Anzorge w roli MajkaČy nadała swej postaci taką krwistość i wiarygodność, iż w pewnym momencie wydaje się, że nie gra, lecz staje się chłopką z dalmackiej wsi. Niezwykle przypadła do gustu płockiej publiczności gościnnie występująca Kinga Suchan w roli Andzi – Ofelii, szczególnie autentycznością wykreowanej postaci, ale także sceną miłosną z próby „Hamleta”, zagraną w trakcie ubijania kapusty.

Zresztą, brawa należą się oczywiście całej obsadzie, która stanowi w czasie spektaklu świetnie rozumiejący się, zgrany zespół. I jeszcze jedno, wyobrażam sobie jak trudno jest wiarygodnie zagrać „zawodowcowi” postać, która na sztuce aktorskiej kompletnie się nie zna, a to akurat powiodło się naszemu zespołowi znakomicie.




Świetnie spisał się też Tomasz Walesiak, który w ramach swego dyplomu stworzył oszczędną w środkach wyrazu scenografię, potęgującą atmosferę spektaklu i jednocześnie zbędnie nie rozpraszającą widza.

Przedstawienie spotkało się z gorącym przyjęciem ze strony publiczności, ta reagowała żywo na sceny komiczne, jak i te wymagające pogłębionej refleksji, momentami emocje można było wprost „kroić nożem” na widowni. Wielokrotne bisowanie po spektaklu było najlepszą recenzją aktorskich zmagań z Melpomeną rodem z Płocka.

Innowacja na scenie – dyskusja po spektaklu

Piątkowy wieczór zakończyło spotkanie najwytrwalszych widzów z twórcami przedstawienia. Rozpoczął je Dyrektor Teatru Marek Mokrowiecki, poinformował zebranych o stałej współpracy obliczonej na najbliższe lata, jaką podjął Teatr Dramatyczny w Płocku w zakresie przeprowadzania dla adeptów sztuki teatralnej spektakli dyplomowych z warszawskiej PWST.

Sam wybór sztuki na dyplom reżyserski nie był łatwym zadaniem, lista proponowanych dramatów była długa, ale Grzegorz Reszka zaproponował względem „Przedstawienia „Hamleta”…” Dyrektorowi Mokrowieckiemu iście „napoleoński” plan. Nie ma sensu ścigać się z kanonami polskiej sceny, takimi jak choćby spektakl Olgi Lipińskiej, trzeba stworzyć nowe standardy, nie mniej interesujące, kto wie, czy nie lepsze… Przedstawienie z 1987 roku położyło nacisk na „smaczki” kulturowe, wyszydzające ustrój socjalistyczny, na karykaturę ducha epoki, a ta groteska miała żywe, aktualne odniesienia w polskiej sytuacji społeczno-politycznej tego okresu.

Grzegorz Reszka tymczasem poszukał treści ponadczasowych, niezwykle sprawnie przeniósł akcenty, sytuując je w warstwie egzystencjalnej człowieka. Zadał proste, ale niezwykle ważne pytania: dlaczego zło wymyka się ramom czasowym i ustrojowym, gdzie są jego granice, dlaczego jest immanentną cechą człowieka, dlaczego tak często stajemy się marionetkami, dlaczego z gruntu źli ludzie tak łatwo zyskują panowanie nad tłumem…

Niektórzy z widzów zastanawiali się przed spektaklem, czy obsadzenie Doroty Cempury w męskiej roli Mate Bukary – uosobienia zła, nie jest przypadkiem wynikiem braków osobowych w zespole Teatru. Okazało się, że był to w pełni zamierzony zabieg reżyserski – przecież „wcielone” zło nie ma… wcielenia! Jest bezosobowe, hermafrodytyczne, może zagnieździć się każdym człowieku, wystarczy tylko trochę pożywki – władza, pieniądze, zemsta, sława, skrywane kompleksy, uzależnienia, zawiść i nienawiść… Długo by wymieniać… W tej roli płocka aktorka mistrzowsko zrealizowała założenia reżyserskie, kreując tak skomplikowaną postać – nie być kobietą, ani mężczyzną, być bliżej niespersonifikowanym Złem…

A zatem, czy nasz spektakl „przebił” legendarną adaptację Olgi Lipińskiej? Pewnie już Państwo widzicie, że pytanie jest zadane niewłaściwie, obydwa przedstawienia różnią się bowiem twórczym wykorzystaniem bogactwa, jakie zawiera dzieło Ivo Brešana. Jednakże nowe spojrzenie, nowe konteksty – osadzone tu i teraz, dają na pewno pobudzający komunikat i przestrogę, po trosze dla każdego z nas…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU