(…) niestety, dwa dni temu ziściły się moje najczarniejsze przypuszczenia – tablice i znaki jeszcze bardziej obrosły trawą, oblepione błotem i zapomniane jak leżały, tak i leżą dalej, a na dodatek jeszcze ich przybyło. Wygląda na to, że mieszkamy w bardzo bogatym mieście, skoro stać nas na taką nonszalancję i rozrzutność…
[dropcap]P[/dropcap]ostępowanie zgodne z prawami natury jest obecnie wpisane w każde ludzkie działanie, w zasadzie stało się wręcz wymogiem prawnym i nikt już nie podejmuje dyskusji, czy to ma sens. Poziom naszej ekologicznej świadomości w ostatnim czasie zdecydowanie wzrósł, wzbogaciła się nasza wiedza w tej dziedzinie, powiem więcej – być „eko” jest nie tylko na topie, ale także staje się dla wielu ludzi sposobem na życie, ich osobistym i przemyślanym wyborem.
Po akcesji naszego kraju do Unii Europejskiej, nasze prośrodowiskowe postępowanie zostało jeszcze bardziej wzmocnione i obudowane przepisami prawnymi oraz wymogami, które zakazują traktowania otaczającej natury „po łebkach” i na skróty. Dlatego też obecnie już nie dyskutujemy, dlaczego przy budowie autostrad zmieniamy ich bieg, by uchronić naturalne środowiska unikalnej fauny i flory, budujemy przejścia dla żab, powiększamy klatki dla kurczaków, czy też zapewniamy wieprzowinie rozrywkę, umieszczając w chlewach zabawki, żeby urozmaicić ich monotonnie świńskie życie. Jednym słowem, dobro naszych „braci mniejszych” czasem paradoksalnie staje się nawet ważniejsze niż dobro człowieka.
[pullquote]…obecnie już nie dyskutujemy, dlaczego przy budowie autostrad zmieniamy ich bieg, by uchronić naturalne środowiska unikalnej fauny i flory, budujemy przejścia dla żab, powiększamy klatki dla kurczaków, czy też zapewniamy wieprzowinie rozrywkę, umieszczając w chlewach zabawki, żeby urozmaicić ich monotonnie świńskie życie…[/pullquote]
Tym niemniej, często mam takie wrażenie, że nasze ekologiczne postawy cechuje jakaś powierzchowność i krótkowzroczność. Mamy świetnie przygotowane i opracowane procedury, które jednakże odpadają w konfrontacji z rzeczywistością, i to wydawałoby się banalnie prostych sytuacjach. W tym przekonaniu niestety utwierdzają mnie przykłady z życia, mamy je na wyciągnięcie ręki.
Zacznę od tematu, który stał się być może co nieco już oklepany, a mianowicie od realizacji ustawy o gospodarce odpadami komunalnymi. Zaglądając w płockie podwórka trudno nie zauważyć nowych pojemników do segregacji śmieci. Jednakże, mimo że przepisy dawno wyszły już z fazy powijaków, w mojej altanie śmietnikowej dalej smętnie stoi jeden pojemnik, ja natomiast, ponieważ tak się zadeklarowałem, z uporem maniaka segreguję śmieci, by na koniec i tak wrzucić je do tego samego kontenera. Absurdalne, prawda?
A właściwie dlaczego pojemniki do segregacji nie pojawiły się w wielu jeszcze miejscach? Ponieważ posiadają wymiary średniej wielkości przeciwatomowego schronu, nie mieszczą się w altanach i w ciasnych, zatłoczonych poprzez parkujące samochody podwórkach, nie ma gdzie ich postawić, a potem nie ma sposobu by je opróżnić. Nie wiem kto był pomysłodawcą tych monstrualnych maszkar szpecących nasz miejski krajobraz, ale ze świadomością ekologiczną był zdecydowanie na bakier. Nietrudno również zauważyć, że kontenery, szczególnie na odpady plastikowe, opróżniane są zbyt rzadko i służą w zasadzie nie segregacji, tylko zaśmiecaniu przyległych trawników. Kończąc ten wątek, być może naiwnie, ale wciąż jestem przekonany, że niebawem wypracujemy całkiem przyzwoite standardy i nie podzielimy losu Mediolanu.
W tym miejscu jednakże sam muszę się mocno walnąć w moje ekologiczne sumienie. Przyznaję, że kilka tygodni temu przechodząc ulicą Bielską zauważyłem malowniczo leżące w trawie ogromne tablice informacyjne zdjęte przy okazji przebudowy skrzyżowania z Alejami Jachowicza. Można by stwierdzić, że powiedzenie iż pieniądze leżą na ulicy (jak przypuszczam jakieś kilka tysięcy złotych) jak najbardziej się ucieleśniło. Być może uspokoiłem się przedwcześnie i naiwnie, że bezpodstawnie czepiam się, że to sprawa jak najbardziej przejściowa i wykonawca prac zareaguje, nie dopuści do marnotrawstwa i o porzucone w nieładzie znaki drogowe zadba oraz właściwie zabezpieczy. Ale, niestety, dwa dni temu ziściły się moje najczarniejsze przypuszczenia – tablice i znaki jeszcze bardziej obrosły trawą, oblepione błotem i zapomniane jak leżały, tak i leżą dalej, a na dodatek jeszcze ich przybyło. Wygląda na to, że mieszkamy w bardzo bogatym mieście, skoro stać nas na taką nonszalancję i rozrzutność.
Jak Państwo widzicie zabrakło tu nie tylko zwykłego, gospodarskiego myślenia, ale jest to również przypadek bezsensownego ekologicznego marnotrawstwa cennych surowców i energii. Nawet najlepsze proekologiczne procedury i przepisy nie wystarczą i pozostaną jedynie papierowymi rozwiązaniami, jeżeli w codziennym działaniu nie poprzemy ich troską o nasze otoczenie, dbałością o optymalne wykorzystanie surowców i energii oraz wnikliwym rozumieniem, co to właściwie znaczy być i żyć w zgodzie z naturą.
Waldemar Robak