Właśnie nadarzyła się doskonała okazja, aby zająć się nurtem artystycznym, który wywarł ogromny wpływ na kształt i kierunki rozwoju sztuki współczesnej. Otóż 10 października odbył się wernisaż wystawy płocczanina Włodzimierza Kwiatkowskiego pt. „Maleficus Somniorum”. Wystawa obejmuje około 50 dzieł malarza z ostatnich kilku lat.
[dropcap]A[/dropcap]rtysta jest przedstawicielem surrealizmu, który sięga swymi korzeniami początku ubiegłego wieku. Przedstawiciele tego nurtu uznali, że codzienne życie, sztampowe czynności, stereotypy, ustalone konteksty i konwenanse zniewalają i ograniczają człowieka w jego kreatywnym podejściu do świata. W związku z powyższym, sztuka ma tu do odegrania niezwykle ważną rolę – powinna pobudzić człowieka, wyzwolić jego duszę z małości i ograniczoności, otworzyć percepcję na nowe, niezwykłe doznania, konteksty, skojarzenia. W sukurs surrealistom przyszedł rozwój freudyzmu z jego fascynacją ludzkiej podświadomości. Niebawem, szukając nowych środków przekazu, wyznawcy tego kierunku sięgnęli do marzeń sennych, stanów hipnotycznych, paranoicznych, delirycznych i doświadczeń ezoterycznych. W nich to właśnie szukali nadrzeczywistości, wzbogacającej ludzką egzystencję.
Któż z nas nie zna cyklu „lejących się zegarów”, „płonącej żyrafy” i wielu innych, najdelikatniej mówiąc, kontrowersyjnych obrazów i pozostałych dzieł Salvadora Dali? Pamiętamy też towarzyszące artyście do dziś pytanie – geniusz, czy tylko zręczny iluzjonista, kuglarz? Ogromną część jego artystycznego dorobku można poznać w hiszpańskim mieście Figueres, gdzie z inicjatywy malarza w budynku teatru miejskiego stworzono jego muzeum, w którym to zresztą spoczął zabalsamowany po swej śmierci, stając się jak gdyby jednym z 1500 surrealistycznych eksponatów. Budynek muzeum zdecydowanie wyróżnia się na tle miejskiego pejzażu – jego dach zdobią monstrualne jaja, a amarantowa fasada przypomina boki ogromnego tortu. Na dziedzińcu muzeum spotyka nas kolejne zaskoczenie – „Deszczowa taksówka”. Przez wybitą szybkę cadillaca widzimy dystyngowanego szofera, zraszanego raz po raz deszczem – przecież to jak najbardziej naturalne, że deszcz nie pada na zewnątrz, tylko w środku pojazdu! We wnętrzu auta po liściach sałaty dostojnie pełzają ślimaki winniczki, wzmagając jeszcze bardziej atmosferę nierealności. Nad taksówką unosi się łódź, w której Dali pływał wraz ukochaną muzą Galą. Oczywiście to tylko preludium, w Teatre – Museu Salvador Dali zgromadzone są obrazy, rysunki artysty, rzeźby, instalacje, dekoracje, biżuteria i zaprojektowane przez Dalego przedmioty codziennego (?) użytku. Każde dzieło zawiera zawiłą warstwę anegdotyczną, zrozumiałą być może tylko dla samego artysty – po prostu istny gejzer niewyjaśnionych paranoidalnych skojarzeń i anty-logiki. Dawka surrealizmu jest tak duża, że po opuszczeniu muzeum szczypiemy się w ucho, żeby sprawdzić, w którym wymiarze rzeczywistości właśnie się znaleźliśmy.