Radni zwołali nadzwyczajną sesję rady miasta, aby wyjaśnić sytuację między innymi w Płockim Zakładzie Opieki Zdrowotnej. W auli ratusza zebrało się wielu mieszkańców Płocka i pracowników PZOZ, którzy wywiesili flagi Solidarności i transparenty.
Artykuł był aktualizowany na bieżąco.
Środowa sesja rozpoczęła się w środę kilka minut po godz. 17, wyjaśnieniami zastępcy prezydenta Płocka ds. komunalnych, Krzysztofa Izmajłowicza. – Sytuacja służby zdrowia z roku na rok się pogarsza, ale nie jest to w żadnym stopniu związane z samorządem i my nie mamy na to wpływu – podkreślał prezydent.
Inne szpitale mają gorzej
– Nasz szpital ma zero długu – dodał Krzysztof Izmajłowicz, by zaraz potem przybliżyć zgromadzonym w auli ratusza radnym, pracownikom PZOZ i mieszkańcom Płocka, sytuację ekonomiczną innych szpitali w województwie. – Ta sytuacja jest już tragiczna. Rekordzistą jest szpital przy ul. Barskiej w Warszawie, który ma 108 mln zł długu, drugim przykładem jest szpital w Radomiu – 80 mln długu. Trzecim ciężkim przypadkiem jest szpital w Ciechanowie – wyliczał Krzysztof Izmajłowicz.
Wiceprezydent stwierdził, iż sytuacja PZOZ-u uzależniona jest przede wszystkim od kontraktów z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Kontrakty z Funduszem rokrocznie się zmniejszają, spadek ten widać przede wszystkim w ginekologii – powiedział Izmajłowicz. – Kontrakty te spadły na przestrzeni lat o ponad milion złotych – dodał.
Według Izmajłowicza, kolejną bolączką płockiego ZOZ-u jest nierzetelne wypłacanie pieniędzy z nadwykonań przez NFZ. – W 2012 roku wypłacono nam zaledwie 40 proc. na ten cel, w tym roku z ponad miliona złotych zaproponowano nam 116 tysięcy – wylicza wiceprezydent. – To zaledwie 10 proc.
Przykład płocki, zdaniem wiceprezydenta, nie jest odosobniony. W fatalnej sytuacji są niemalże wszystkie szpitale na Mazowszu. – Szpitale szukają rozwiązań. Powstała specjalna grupa negocjacyjna, której celem jest rozmowa z funduszem – zdradził. – Sam brałem udział w takim spotkaniu. Ustalaliśmy taktykę rozmów, lecz ich wynik poznamy później – dodał.
Krzysztof Izmajłowicz przyznaje, że trzeba znaleźć rozwiązanie tej patowej sytuacji. Jedną z recept są wykonywane przez płocki szpital świadczenia prywatne. – Nie cieszą się one zadowoleniem wśród mieszkańców, lecz spółka usiłuje w jakiś sposób zrównoważyć sytuację z kontraktami z NFZ – przyznał wiceprezydent. – Przychody z tego tytułu są jednak mikroskopijne w porównaniu z umowami z funduszem.
– Należy zadać pytanie: co dalej? – kontynuuje Izmajłowicz. – Nie możemy przecież zmniejszyć jakości świadczonych usług. Nie chcemy też pogarszać sytuacji pracowników, którzy są dla nas najważniejsi. Materia wynagrodzeń jest bowiem materią bardzo ważną. Nie ruszamy jej i nie mamy zamiaru ruszać. Nie będziemy zwalniać ludzi – dodał. Jak zapewnia wiceprezydent, według jego wiedzy nikt nie otrzymał wypowiedzenia pracy.
Izmajłowicz obiecuje też, że pomimo słabej sytuacji finansowej PZOZ-u i płockiego szpitala, nie planuje się zamykać żadnego oddziału.
Nie ma mowy o zwolnieniach
Zdanie wiceprezydenta potwierdza wiceprezes PZOZ-u, Marek Stawicki. – Nie widzę zagrożenia utraty płynności finansowej szpitala – stwierdził. – Mamy zapewnienie ratusza, że rozumie on trudną sytuację spowodowaną przez NFS – dodał.
Wiceprezes potwierdza też opinię Krzysztofa Izmajłowicza w kwestii kadr pracowników PZOZ-u. – Nie ma mowy o zwolnieniach. Nikt jeszcze nie dostał wymówienia – zapewnia. – Ludzie znikają jedynie w przypadku urlopów macierzyńskich oraz osób przebywające na zwolnieniach lekarskich – dodaje.
Do mównicy podchodzi Ewa Nieścierenko. Prezes PZOZ-u zauważa problem szpitala i płockiego ośrodka zdrowia. Według niej powodem takiego stanu rzeczy jest zły kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. – Kontakt z funduszem jest fatalny – stwierdziła Nieścierenko. – Kwestię rozliczeń z tytułu nadwykonań poznaliśmy w październiku. Próbowaliśmy wielokrotnie skontaktować się z panią prezes funduszu, niestety bezskutecznie, tymczasem dowiedzieliśmy się, że w tym roku będzie jeszcze mniej pieniędzy niż w 2012 roku.
Prezes PZOZ-u rozumie złą sytuację finansową NFZ-u i proponuje rozwiązanie. – To, że fundusz nie ma pieniędzy jest jasne, lecz zaproponowaliśmy sposób na wyjście z tej sytuacji – zdradziła pani prezes. – Proponowaliśmy przesunięcie części pieniędzy ze świadczeń nielimitowanych. Niestety NFZ jest przeciw – dodała.
Według Ewy Nieścierenko, PZOZ nie jest zadłużony. – Mamy stratę, ale nie jesteśmy zadłużeni – mówiła prezes. – A trzeba zaznaczyć, że większość szpitali w województwie jest zadłużonych. Nasz nie.
Nie wszystkiemu winien kryzys i NFZ
Rozpoczęła się seria pytań. Do mównicy podszedł Arkadiusz Iwaniak. – Łatwo jest zrzucić winę na kryzys i sytuację Funduszu Zdrowia bo to najłatwiejsze wyjście – powiedział przewodniczący SLD. – Jest jednak 150 jednostek w kraju, które pomimo takiego funkcjonowania NFZ-u radzą sobie doskonale – dodał.
– Nie zaglądam do kieszeni, lecz pani prezes zarabia prawie tyle, ile cały poprzedni zarząd. Dlatego oczekujemy wiele – kontynuuje Arkadiusz Iwaniak. – Rozumiem i zgadzam się z tym, że fachowcy i kompetentne osoby, będące w stanie postawić jednostkę „na nogi” muszą dobrze zarabiać, lecz oczekujemy efektów – stwierdził przewodniczący SLD.
Zdaniem Iwaniaka najważniejsze jest to, żeby dbać o zdrowie płocczan, a zamknięcie przychodni na Reja było według przewodniczącego SLD przejawem braku troski o pacjenta – Co z PZOZ na Reja? To co się tam działo? Przekazywaliście karty pacjentów – powiedział oburzony radny miasta. – Jak mamy uwierzyć, że tak się nie stanie w Górach, czy na Miodowej. Na Reja nie dała pani rady, a co jeśli nie da pani rady w innych punktach? Zamiast dbać o pacjentów zatrudniacie dyrektora personelu sprzątającego – dodał. W temacie wspomnianego kierownika wypowiadała się także radna Wioletta Kulpa z PiS: – Podobno ten człowiek jest z zawodu mechanikiem samochodowym – stwierdziła radna, co wywołało salwy śmiechu i brawa, które rozległy się po auli ratusza.
Wspomniana już radna PiS, ostro rozpoczęła swoje wystąpienie. – Słuchając dzisiaj słów pani prezes, miałam wrażenie, że znajduję się w jakimś „matrixie”. To nie jest machina! Za tym wszystkim, na górze stoją ludzie – tam jest prezes, tam jest minister, premier – mówiła Wioletta Kulpa.
– W takim razie, w moim przekonaniu nasze państwo nie potrafi zapanować nad całym systemem, bo dokładamy składki – kontynuowała Wioletta Kulpa. – Tak więc proszę powiedzieć swoim poplecznikom z Platformy Obywatelskiej, żeby zajęli się wreszcie dobrej pacjentów.
Wioletta Kulpa zarzuciła zastępcy prezydenta kłamstwo. – Przykro mi to powiedzieć, ale bardzo mija się pan z prawdą – stwierdziła radna. – Dlaczego mówi pan tylko o połowicznych faktach? Dlaczego nie wspomina pan o kosztach?
Radni alarmowali, że kierownikiem przychodni przy ul. Miodowej jest osoba, która jest jednocześnie udziałowcem przychodni im. św. Anny przy ul. Kochanowskiego. – Ponadto za przyzwoleniem udziałowców przeniesiono około 8 tys. pacjentów do niepublicznego ośrodka – mówiła Kulpa. – I państwo tak lekką ręką ich odcięliście. Czyli wychodzi na to, że tamtym się opłaca, a nam się nie opłaca?
Radna zarzucała prezesom spółki, że nie mają żadnej koncepcji na ulepszenie usług w przychodniach. – W Radziwiu nie robicie nic, łatacie dziury lekarzami z Miodowej. Tym samym pacjenci na tym cierpią – mówiła Wioletta Kulpa.
Wioletta Kulpa pytała też o zatrudnienia osoby, która wykonała wizualizacje budynku przychodni przy ul. Reja. – Tylko, że w tym momencie nie ma już w tym budynku przychodni, a on przynosi spółce około 400 tys. strat.
Radna Kulpa podniosła też wiele innych tematów. Mówiła między innymi o wynikach finansowych spółki, kosztach jakie generuje budynek po przychodni i ile kosztowały wcześniej wspomniane wizualizacje. Wioletta Kulpa alarmowała też, że średnie wynagrodzenie lekarzy wzrosło rokrocznie o ponad 2 tys. zł. Pytała także, ilu lekarzy zarabia kontraktowo 30 tys. zł, a ilu ma pensję przekraczającą 40 tys. zł
Głos w dyskusji zabrał Mirosław Milewski. Były prezydent problemy płockiego ZOZ-u utożsamia z nowym zarządem spółki. – Podstawowy błąd prezydenta Nowakowskiego polegał na tym, że powołał państwa na funkcję zarządzania płockim ZOZ-em – powiedział zwracając się w stronę Ewy Nieścierenko i Marka Stawickiego.- Prezydent potraktował poprzednią, wyśmienitą kadrę jak śmieci. Ówczesny zarząd osiągał wyniki, o których teraz możemy pomarzyć.
Zdaniem radnego, braku sukcesów w prowadzenia placówki należy szukać w wynagrodzeniach nowych prezesów. – Zarząd dostał na start ogromne pieniądze, więc jak tu mówić o efektach – stwierdził Milewski. – Oczywiście wiceprezydent kombinował i usiłował usprawiedliwić szefa. Natomiast wszyscy wiemy, że dobrze nie jest.
Były prezydent przypuszcza, że to, co dzieje się z PZOZ-em ma na celu jego powolną likwidację. – W taki sposób zamyka się inne spółki, osłabiając jej oddziały – powiedział. – Prezydent zaprzecza, ale ja podaję fakty: zamknięto przychodnię na Reja, część przychodni na Miodowej. Uratowano sytuacje na Radziwiu, nie uratowano jej w Górach. Pytanie, czy chciano to zrobić, pozostawiam otwartym – kontynuuje Mirosław Milewski. – Na Reja miała powstać psychiatria, powoływano się na ustawy i mityczne unijne dofinansowanie. Do dziś nic z tego nie wyszło – dodał.
Niezrzeszony radny skrytykował publiczne przekazywanie kart pacjentów, kontaktów, co jego zdaniem działało na niekorzyść spółki. Według Milewskiego równie zła sytuacja występuje w szpitalu. – W 2010 roku szpital mógł pochwalić się bardzo dobrym wynikiem finansowym. Teraz notuje kilka milionowe straty – oświadczył Mirosław Milewski. – Panie prezydencie, porównuje pan płocki szpital do innych jednostek, nie znając ich historii i przebiegu zadłużeń, a płocką sytuację znamy.
Mirosław Milewski, kończąc wystąpienie, złożył dwa wnioski: pierwszy zobowiązać ma prezydenta do stworzenia programu naprawczego płockiego ZOZ-u. Drugi zaś to apel do prezydenta Polski, Bronisława Komorowskiego. – Zapraszam prezydenta do Płocka, by zobaczył sytuację PZOZ-u – powiedział Milewski cytując swój wniosek. – Liczę na to, że prezydent kraju tak po ludzku pogoni do pracy ludzi zajmujących się tą spółkę.
Nie będzie żadnej likwidacji
Krzysztof Izmajłowicz, zastępca prezydenta Płocka ds. komunalnych, odpierał zarzuty radnych. – Jeżeli ktoś podważa to, że szpital nie jest zadłużony i nie ma żadnych zaległości finansowych, to mija się z prawdą – mówił. Izmajłowicz skomentował wystąpienia radnych jako wstęp do kampanii wyborczej i manipulowanie obecnymi w auli pracownicami PZOZ-u.
– Używacie państwo słów „likwidacja”, „tragedia”… Mam wrażenie, że część naszej rady uważa, że im gorzej tym lepiej – stwierdził Krzysztof Izmajłowicz. – Przedstawiłem statystyki, które mają się nijak do zarzutów państwa radnych. Przedstawienie, które kręci się na naszych oczach jest niesamowite. Nie zmienię taktyk wyliczania płynności finansowej. Sytuacja szpitala nie jest super, ale jest sytuacją stabilną – dodał. Zastępca prezydenta zapewniał, że nie trzeba poganiać urzędników do pracy. – Staramy się zarządzać tą spółką w sposób odpowiedzialny – stwierdził Izmajłowicz.
Prezydent zapewnił też, że nie będzie żadnej likwidacji spółki. – Nie ma możliwości, żeby w 2014 roku spółka nie realizowała swoich zadań w taki sposób, w jaki robi to teraz. Uspokajam i zapewniam: dbamy o istnienie spółki i szpitala – dla mieszkańców i poziomu świadczonych tam usług.
Roman Siemiątkowski, zastępca prezydenta ds. polityki społecznej stwierdził, że budynek po przychodni na ul. Reja może zostać przekazany pomocy społecznej. – Chcemy to zaproponować prezydentowi Nowakowskiemu. Wszyscy znaleźliby się w jednym budynku, na parterze. Zorganizowalibyśmy tam mieszkania chronione, natomiast w piwnicy powstałby dom dla osób starszych z organizacją pozarządową zajmującą się takimi osobami. Zastanowimy się, czy można to wykonać. Chcemy wykorzystać ten budynek w pełni – dodał Siemiątkowski.
Do mównicy podeszła Ewa Nieścierenko, która odpowiadała na pytania radnych. Podczas swojej wypowiedzi odpierała konkretne zarzuty krok po kroku. W trakcie swojej wypowiedzi odniosła się do kwestii zatrudnień w szpitalu. – Sposób wynagradzania lekarzy naliczany jest w czterech grupach: pierwsza to umowa o pracę, druga: praca w przychodni i umowa punktowa, trzecia to kontrakty ryczałtowe, a czwarta: płaca zadaniowa za zabiegi – powiedziała. Prezes Nieścierenko odniosła się także do zatrudnień dyrektora zarządzającego personelem sprzątającym. – Nie został zatrudniony żaden dyrektor ds. sprzątaczek – oświadczyła. – Ponadto nie ma też żadnej pielęgniarki naczelnej.
Na pytania radnych odpowiadał także Marek Stawicki. Wiceprezes PZOZ-u odniósł się do sytuacji byłej już przychodni na ul. Reja. – Na te same pytania odpowiadałem co najmniej pięciokrotnie – stwierdził Stawicki. – Od początku mówiliśmy, że sytuacja finansowa ZOZ-u przy ul. Reja była zbilansowana. To nie straty, jakie przynosiła były powodem zamknięcia, a stan budynku – zapewniał.
Zdaniem Stawickiego przychodna na Reja była w tak złym stanie, że w świetle nowych przepisów nie mogłaby ona funkcjonować w obecnej formie. Zamknięcie placówki to według wiceprezesa konieczność. – Budynek nie spełniał standardów i od grudnia 2012 roku nie moglibyśmy wykonywać w nim żadnych zabiegów – zaznacza. – W takiej sytuacji przynosiłby gigantyczne straty. To efekt eksploatacji budynku przez lata bez jego renowacji.
Wiceprezes zapewnił też, że pacjenci mogą być spokojni o przyszłość placówki przy ul. Miodowej. – Chcemy ją utrzymać i rozwijać – zadeklarował Marek Stawicki.
Zastępca prezesa pozostał przy mównicy, z której odniósł się do kwestii zarobków lekarzy. Stawicki nie chciał jednak konkretnie odpowiedzieć na pytania radnych. – Zobowiązuje mnie tajemnica – powiedział. – Nie chcę i nie mogę się na ten temat wypowiadać – dodał.
Po tej wypowiedzi na sali rozległa się fala krytyki. – Pana wystąpienie jest żenujące – krzyknął jeden z radnych. – Czy podanie ilości lekarzy, którzy zarabiają powyżej 40 tysięcy złotych miesięcznie to wnikanie w kwestie poufności? – zapytała oburzona Wioletta Kulpa. Wiceprezes PZOZ-u pozostał niewzruszony. Marek Stawicki odniósł się także do kwestii zatrudnienia. – Nie zauważyłem czterdziestu nowo zatrudnionych osób. Nic mi o tym nie wiadomo, a ja nie widziałem ich na oczy.
To nasze jedyne źródło utrzymania…
Monika Kłosińska, przedstawicielka pracowników PZOZ apelowała na sam koniec o wniknięcie urzędników w sytuację szpitala. – To miejsce to nie tylko zabiegów zdrowotnych, ale i nasze jedyne źródło utrzymania. Przyszłe funkcjonowanie tej nowoczesnej placówki uzależnione jest od nas – powiedziała Kłosińska. – Nie dopuście do tego, byśmy stanęli na skraju bankructwa. Staramy się o jak największą pomoc miasta. Deklarujemy pełną gotowość do ratowania miejsc pracy – dodała. – Mam nadzieję, że zachowacie się fair-play i podtrzymacie deklaracje, że nikt nie straci pracy, szczególnie w tak trudnej sytuacji w kraju. Zdrowie i bezpieczeństwo powinno być celem nadrzędnym.
Prezydent Izmajłowicz zapewniał, że ratusz panuje nad sytuacją w szpitalu. – W 2013 roku nie było tam żadnych zwolnień. Dla nas szpital to także zakład pracy, pracownicy i ich rodziny. Wiemy, że sytuacja na rynku nie jest łatwa – stwierdził prezydent. – Będziemy podtrzymywali nasze stanowisko – dodał.
Do mównicy został dopuszczony także Wojciech Kępczyński, przewodniczący NSZZ Solidarność. – Witam tych, którzy nie poszli jeszcze spać – powiedział, gdy na zegarze wybiła godzina 22. – O wszystkim już tu była mowa. Czy państwo mają jakiś pomysł na ten szpital? – pytał. – Ja, jako związkowiec mam wrażenie, że tam nie dzieje się nic od czasu moich narodzin – stwierdził Kępczyński. – Panie prezydencie, czy ma pan pomysł na ten szpital? Stwórzmy godne miejsce leczenia pacjentów i dogodne warunki pracy.
W trakcie wypowiedzi przewodniczącego Solidarności wywołała się ostra wymiana zdań pomiędzy Wojciechem Kępczyńskim a radnym Dariuszem Skubiszewskim, który naciskał, aby przemawiający odnosił się konkretnie do sprawy zamiast opowiadać o swoich politycznych upodobaniach i OFE. Dyskusję przerwał przewodniczący rady miasta, Artur Jaroszewski, który ogłosił dziesięciominutową przerwę.
W tej sprawie wypowiedziała się radna PiS, Wioletta Kulpa. – Panie przewodniczący, muszę pierwszy raz stwierdzić, że zachował się pan bardzo niegrzecznie. Zarówno radny Skubiszewski, jak i pan, który jest odpowiedzialny za prowadzenie obrad, nie zapytali się przedmówcy czy zakończył swoją wypowiedź. Pan po prostu wszedł i od razu zaczął od następnego punktu – mówiła Kulpa.
Artur Jaroszewski tłumaczył: – Usłyszałem od pana przewodniczącego wyraźnie: dziękuję bardzo i uznałem to jako zakończenie jego wypowiedzi – oświadczył przewodniczący rady, jednak Wioletta Kulpa nie dawała za wygraną: – Właśnie tak się knebluje usta społeczeństwu – krzyknęła.
Nagle z sali zabrzmiał głos Wojciecha Kępczyńskiego: – Panie przewodniczący, pan zrozumiał, że ja swoją wypowiedź zakończyłem? – zapytał, a Artur Jaroszewski potwierdził jego słowa. – To ja dziękuję bardzo… Rzeczywiście, ta godzina pana do tego upoważnia. Jeszcze raz dziękuję bardzo za udzielenie głosu – mówił z sarkazmem przedstawiciel związkowców.
– Tak się zamyka głos społeczeństwa – stwierdziła radna Kulpa, a przewodniczący Jaroszewski odparł: – Nie sądzę. Tak się zamyka… Zresztą nie będę tego komentował – stwierdził i po chwili zastanowienia dodał: – Być może tak się demagogię rozpoczyna, a ZOZ zamyka.
Wioletta Kulpa odparła, że „demagogię stosuje radny Jaroszewski i jego koledzy”. – Być może ktoś myli wiec związkowy z salą obrad rady miasta – odparł Artur Jaroszewski, a jego słowa wywołały duże poruszenie wśród zgromadzonych. „Teraz to nas pan obraża”, „przesadził pan” – wykrzykiwali obecni na sali. Po chwili radna Wioletta Kulpa ostentacyjnie pożegnała się słowami „dobranoc panie przewodniczący” i opuściła aulę ratusza, przerywając wypowiedź innej radnej. Za nią ruszył także Mirosław Milewski.
Tym akcentem zakończyły się obrady nt. PZOZ podczas środowej, nadzwyczajnej sesji rady miasta. Nadzwyczajnej nie tylko ze względu na temat i poświęcenie mu praktycznie całej sesji, ale także na czas jej zakończenia – radni, po kilku wnioskach i interpelacjach nie dotyczących sprawy PZOZ – wyszli z ratusza, a na jego wieży było już kilka minut po 22.40.
„pani prezes zarabia prawie tyle, ile cały poprzedni zarząd.” pierwsza słynna decyzja nowego zarządu – pensje w górę.
No i to jest dobry temat na koniec roku. Bardo Ciekaw jestem co ma opozycja do powiedzenia. Bo jak jest dobrze wiemy i przez kogo źle tez. A teraz czekamy na fakty.