REKLAMA

REKLAMA

Mówisz: Sława, myślisz: Przybylska! Benefis kultowej piosenkarki w Teatrze Dramatycznym

REKLAMA

Przeczytajrównież

W niedzielny wieczór wielbicielom talentu Sławy Przybylskiej zafundowano nie lada gratkę – w gościnnych murach Teatru Dramatycznego odbył się jubileuszowy recital artystki z okazji sześćdziesięciolecia jej działalności artystycznej.

Dlaczego akurat płocczanie zostali tak wyróżnieni? Jak wyznaje sama piosenkarka, powodów było kilka – po pierwsze koncert w Płocku traktuje jako podziękowanie dla marszałka Adama Struzika, który od wielu lat artystkę darzy szczególną sympatią, wspomagając jej projekty; ponadto, jest to również wieloletnia zażyłość z dyrektorem teatru, Markiem Mokrowieckim. Jednakże, co chyba najważniejsze, Sława Przybylska z radością wspomina kontakty ze wspaniałą, płocką publicznością, która już kilkakrotnie zgotowała jej gorące przyjęcia podczas występów w Domu Darmstadt i w Muzeum Żydów Mazowieckich.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Liczyć kobiecie lata i to jeszcze takiej, która wciąż tryska witalnością i energią, byłoby grubą niezręcznością. Z kronikarskiego zatem obowiązku chciałbym przypomnieć, że Sława Przybylska urodziła się w Międzyrzeczu Podlaskim, gdzie spędziła swe dzieciństwo. Po wojnie ukończyła Liceum Sztuk Plastycznych im. Wojciecha Gersona w Warszawie, a następnie Wydział Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Służby Zagranicznej.

Początki jej artystycznej kariery sięgają właśnie czasów studenckich, kiedy to występowała w warszawskim STS i Kabarecie „Stodoła”. W roku 1957 zwyciężyła w konkursie Polskiego Radia dla piosenkarzy amatorów, a następnie w konkursie Telewizji Polskiej. A zaraz potem przyszła ta niezapomniana, kultowa piosenka, na której wychowało się już kilka pokoleń Polaków – „Pamiętasz, była jesień”… Bo któż z nas nie słyszał tych słów, kogo śpiew Sławy Przybylskiej nie rozczulił, kto z nas nie wspomniał porywającej, może i naiwnej miłości, którą przeżył i te wydawać by się mogło ulotne chwile do końca swego życia zapamiętał?

Kiedyś sam Jerzy Wojciech Has – reżyser filmu „Pożegnania”, w którym piosenka wybrzmiała po raz pierwszy, podczas własnego benefisu wieńczącego jego dorobek artystyczny powiedział, „…że sam już nie wie, czy to film zawdzięcza swoją popularność zaśpiewanej piosence, czy też piosenka wyniosła ten film…”.

Wróćmy jednakże do artystycznej biografii Sławy Przybylskiej. Piosenkarka ma na swym koncie setki nagrań dla Polskiego Radia i Telewizji Polskiej, a także wielu zagranicznych rozgłośni. Koncertowała w ponad 40 krajach, w tym 21 razy w USA, 19 razy w Kanadzie, 8 razy w Izraelu, wielokrotnie w Niemczech, Moskwie i wszystkich krajach byłego ZSRR.

Sława Przybylska jest również aktorką. Występowała w spektaklach na wielu scenach: Teatru na Targówku, Teatru Żydowskiego, Teatru Metechii w Tbilisi, Teatru Miejskiego w Saarbrücken, jak również w Kabaretach „U Lopka”, „Pod Egidą”, „Kurierek” w Krakowie i „U Kierdziołka” oraz w Teatrze „Stara Prochownia”.




A przecież jeszcze w swym artystycznym dorobku piosenkarka ma liczne występy w festiwalach piosenki, zarówno te w kraju, które na początku oglądaliśmy z zapartym tchem jeszcze w czarno-białych telewizorach, jak i te za granicą… A na dodatek jeszcze wiele niezapomnianych piosenek do kultowych filmów – „Popiół i diament” i „Niewinni czarodzieje” Andrzeja Wajdy, „Zezowate szczęście” Andrzeja Munka, „Rozstanie” i „Pożegnanie” J.W. Hasa, „Kołysanka” Efraima Sevelli, a także „Szalom Pieśni Żydów Polskich” Jana Krzyżanowskiego. Nie sposób przeoczyć, że piosenki „Miłość w Portofino” i „Gdzie są chłopcy z tamtych lat” zostały wykorzystane w oscarowej „Idzie” Pawła Pawlikowskiego.

Z okazji 60-lecia swej artystycznej działalności nasza gwiazda nagrała dwie płyty – „Mój Okudżawa” i „Przyjechałam powtórzyć jesień”.

Płocki koncert poprowadzili Joanna Dukaczewska i Jan Krzyżanowski, akompaniowali zaś Janusz Tylman – fortepian (i kompozytor wielu piosenek) oraz Tadeusz Melon – skrzypce.

W trakcie jubileuszowego recitalu mieliśmy zatem wszystko – zarówno niezapomniane szlagiery, jak i nowe piosenki i ballady, ujmujące poetyckim przesłaniem i brzmieniem. Będąc pewnie przedstawicielem drugiego pokolenia wychowanego na „Wspomnij mnie”, czy też „Okularnikach” jestem przekonany, że nie tylko ja odniosłem wrażenie, iż wszyscy się w niezauważalny sposób postarzeliśmy. Jednakże dla Sławy Przybylskiej czas jest wartością zupełnie względną. Swój długi występ artystka przebrnęła bez grymasu zmęczenia, tańcząc i śpiewając. Nic, tylko pogratulować tak niesamowitego wigoru i, wydawać by się mogło, niespożytej energii, ale przede wszystkim kondycji.

Na koniec koncertu gromkie oklaski, owacje na stojąco i bukiety kwiatów były jak najbardziej zasłużone. Podobno jakaś pani wysłała do Sławy Przybylskiej list o treści: „Pani tak pięknie śpiewa, niech Pani nie kończy swej kariery, aż do późnej starości…”. Płocka publiczność jednoznacznie stwierdziła, że ta chwila zdecydowanie jeszcze nie nadeszła, ponieważ ikona polskiej piosenki ma się nad wyraz dobrze.

A po tak ekscytującym wieczorze przychodzi zupełnie niespodziewana refleksja, co tak naprawdę buduje naszą tożsamość. Przecież nikt tu nad Wisłą raczej nie zanuci „God, save the Queen”, tylko już prędzej „Mój kapitanie już wieczór” albo „Pamiętasz była jesień”…

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU