Wśród ojców małego sukcesu nie można nie wymienić tutaj Marcina Kaczmarka. Jest to dość specyficzny człowiek, ale nikt nie ma wątpliwości, że naprawdę dobry fachowiec. Często wśród kibiców krytykowany za notoryczne stawianie na Dziedzica, gdy ten był kompletnie bez formy, czy też za to, że ze słabszymi rywalami decydował się na ustawienie z dwoma cofniętymi pomocnikami. Teraz, na koniec sezonu, może się obronić nawet nie tyle wynikami, co samą grą drużyny. Wisła bowiem w końcu nie tylko punktowała, ale grała całkiem ładnie dla oka i gdyby tylko „Nafciarze” byli skuteczniejsi, to klub z Płocka miałby na koncie parę punktów więcej. Choć były chwile zwątpienia po nieudanym początku sezonu, to wypada Kaczmarkowi oddać, że spokojnie poradził sobie z ciążącą na nim presją. Bywał bardzo pewny siebie na konferencjach, niekiedy wręcz arogancki, ale jak widać taki ma właśnie styl.
On, sztab oraz oczywiście zarząd klubu wykonali znakomitą robotę, gdyż podnieśli zespół po katastrofie, jaką był spadek z I Ligi. Oprócz tego, dokonali dobrych transferów, mając przecież bardzo ograniczony budżet. Udało im się też zbudować świetną atmosferę w klubie, co z pewnością pomogło w osiągnięciu zadowalających wszystkich wyników. Na osobne słowa zasługuje także obecna otoczka wokół klubu. Nie ma zupełnie porównania do tego, jak to było jeszcze sezon temu lub dwa. Regularnie lądujące na kanale Wisły bramki z meczów, swego czasu rozmówki z ludźmi z klubu, nadawany w radiu Magazyn Kibica, fajne rozmowy na klubowym forum, gdzie można zadawać pytania prezesowi… Naprawdę, dobrze to zaczyna wyglądać.
Wracając już do samego awansu – to coś wspaniałego, że nieduży sukcesik w postaci awansu do I Ligi, tak bardzo raduje zawodników oraz fanów klubu. Takie małe fety – najpierw na stadionie, po ostatnim meczu u siebie, a potem pod ratuszem – tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, iż widać, że piłkarze naprawdę są zżyci z klubem oraz z kibicami. Podczas sezonu nawet tacy młodzi zawodnicy jak Szczepankiewicz czy Góralski, którzy przecież nie są naszymi wychowankami, z każdej wygranej bitwy o punkty niewiarygodnie się cieszyli i – co najważniejsze – widać, że nie było to na pokaz. Nie mówiąc już o takich zawodnikach, którzy są tu trochę dłużej od nich. Pięknie bowiem patrzyło się na przykład na takiego Sekulskiego, kiedy bardzo cieszył się z każdej zdobytej bramki dla Wisły, obojętnie czyjego autorstwa.
To wszystko pokazuje, że Wisła Płock znów zmierza w dobrym kierunku. W rękach zarządu jest teraz znalezienie sponsora, który wspomógłby Wisłę finansowo, bo nie ma co się oszukiwać – w dzisiejszych czasach bez pieniędzy ciężko w futbolu jakkolwiek zaistnieć.
Jeszcze raz brawa dla piłkarzy, trenera, sztabu oraz zarządu. Skoro już ten zespół odbił się od dna i pracownicy klubu postawili go na nogi, to teraz trzeba pójść za ciosem i piąć się śmiało w górę. Grunt to utrzymać obecny zespół, a może przy okazji pozyskać dodatkowo trzech bądź czterech dobrych zawodników. Jeśli to się uda, to wszyscy ludzie w Wiśle będą musieli stanąć na wysokości zadania. Od piłkarzy, przez sztab, aż po zarząd. Mają oni przecież za zadanie utrzymać spokojnie Wisłę w I lidze. Skoro Kaczmarkowi udało się przebyć ciężką drogę z Lechią do Ekstraklasy, a także z Olimpią do I Ligi (przy czym bez problemów ją w niej utrzymał), to dlaczego ma to wszystko nie udać się z Wisłą?
Arek Stelmach