Pierwszoplanowymi postaciami w pomocy byli zdecydowanie Filip Burkhardt oraz Krzysztof Janus. Filip to prawdziwy transferowy strzał w dziesiątkę. Znakomity zawodnik jak na ligę, z której właśnie się wyrwaliśmy. Grunt, żeby teraz pokazał swoje możliwości szczebel wyżej. Świetnie rozrzucał piłki, wykonywał stałe fragmenty, wrzucał w pole karne, a także strzelał z dystansu. Poza tym, może grać zarówno za napastnikiem, jak i jako cofnięty pomocnik, co jest przydatne w kwestii różnych wariantów taktycznych.
Tak jak wspomniałem, drugim motorem napędowym płockiej ofensywy jest Janus. Były zawodnik GKS-u Bełchatów i Cracovii to bardzo szybki, dynamiczny oraz niezły technicznie skrzydłowy. Dzięki swoim walorom udało mu się strzelić parę bramek i przeprowadzić sporo indywidualnych akcji na skrzydłach. Prawdziwym ulubieńcem lokalnych kibiców jest Jacek Góralski. Niesamowity walczak, który mecz w mecz biega i stara się za trzech, zalicza wiele odbiorów, a często też wymusza błędy na rywalach agresywnie ich atakując. To może być zawodnik, z którego Wisła będzie w przyszłości naprawdę dumna. Zapamiętajcie to nazwisko!
Nieco w cieniu tej trójki pozostawał równie ważny dla nas zawodnik, Bartłomiej Sielewski. Pracowity pomocnik pomógł drużynie nie tylko wieloma odbiorami, ale także paroma ważnymi bramkami. Ponadto, jego dużą zaletą jest umiejętność gry także na stoperze, gdzie zagrał zarówno u boku Magdonia, jak i Radicia. Jedną z pozytywnych niespodzianek minionej rundy był Tomasz Grudzień, który po kiepskiej jesieni podniósł się i wiosną pokazał, że potrafi nie tylko walczyć o piłkę, ale też kiwnąć i strzelić bramkę. Fabian Hiszpański to chyba taka mała „ofiara” formy Grudnia na wiosnę, bowiem właśnie wtedy stracił miejsce w wyjściowym składzie. Niemniej, gdy tylko dwudziestolatek pojawiał się na placu gry, to zostawiał po sobie pozytywne wrażenie. Często przed oczami mam jego wspaniałą bramkę, zdobytą przeciwko Świtowi.
Podobną sytuację jak Zembrowski w obronie, ma w pomocy Damian Adamczyk. Niby dobry, niby wciąż przecież młody, ale dalej jedynie rezerwowy. Trochę szkoda, bo były reprezentant młodzieżówek jest w moich oczach naprawdę utalentowanym gościem, mającym fajny zmysł do gry kombinacyjnej. Wiele sobie obiecywałem po transferze Mirosława Kalisty, ale dynamiczny skrzydłowy praktycznie w ogóle nie dostawał szans na grę w lidze – podobnie jak Daniel Mitura. Kiedy jednak ten pierwszy grał, to mógł się podobać jego ciąg na bramkę rywala. Tak jak w defensywie mamy swoją perełkę w postaci Wawrzyńskiego, tak w pomocy mamy Krystiana Pomorskiego, który najlepiej czuje się grając w środku. Jemu, w przeciwieństwie do wywołanego wcześniej rówieśnika, udało się już zadebiutować w pierwszej drużynie. Wisła wiąże z nim ponoć spore nadzieje, tak jak i – swoją drogą – chyba z Dawidem Jabłońskim, który pod koniec sezonu został nawet oficjalnie zgłoszony do ligi.
W przodzie hasał między innymi wychowanek Łukasz Sekulski, czyli jeden z tych, których kibice Wisły darzą wielką sympatią. Choć strzelił w sezonie dziesięć goli, to niestety dalej widać, że brakuje mu trochę zimnej krwi pod bramką rywala. Niemniej, trzeba tutaj dodać, że Łukasz często wchodził do gry z ławki rezerwowych, a na dodatek nie zawsze grał jako napastnik. Janusz Dziedzic często był krytykowany przez fanów Wisły – aż do czasu gdy w końcu się obudził i pokazał, że jednak stać go na bycie ważnym ogniwem zespołu. Trzeba mu oddać, że końcówkę sezonu miał bardzo udaną. I nie chodzi już tutaj tylko o gole (pięć bramek w ostatnich sześciu meczach), ale o samą grę. Wyraźnie wziął się w garść, a zdobyte bramki są tylko tego potwierdzeniem.
Nasz wieżowiec w ataku, czyli Marcin Krzywicki, tyle sprawiał kibicom na trybunach przyjemności, co też wywoływał poirytowanie. Z jednej strony sporo udanych dryblingów, ale z drugiej zaliczył, niestety, trochę strat przez lekceważenie przeciwnika. Niby ma strzelonych dziewięć goli, ale mógłby mieć co najmniej o kilka więcej, gdyby wykorzystał więcej korzystnych sytuacji.