
Jak informowaliśmy, sprawa składowiska odpadów w Nowym Miszewie zainteresowała telewizję Polsat, a konkretnie reporterów programu „Interwencja”. Pojawił się już reportaż z ustaleniami dziennikarzy.
W Nowym Miszewie pod Płockiem swoją działalność zintensyfikowała przetwórnia odpadów, która praktycznie zamieniła się w składowisko. Jak mówią mieszkańcy, panujący wokół fetor doprowadza ich do wymiotów, pełno jest insektów i szczurów, a odpady fruwają po polach i podwórkach.
Jednym z bohaterów reportażu jest 74-letni Tadeusz Dybiec, który jest najbliższym sąsiadem firmy składującej odpady. Jak mówi, dom i działkę kupił pod koniec lat dziewięćdziesiątych, żeby mieć spokój na stare lata i spędzić czas na łonie przyrody. Niestety, uciążliwy sąsiad uniemożliwia mu nawet posiedzenie przed domem, a właściciele firmy nie chcą rozmawiać.
– Twierdzili, że można żyć z karaluchami i szczurami. Nie wiem, co jest w tych zapachach, co wdycham, ile jeszcze pożyję. Tak uciążliwe zapachy. Po prostu muszę zamykać okna i siedzieć w domu, bo na powietrze nie mogę wyjść ze względu na ten smród. No i muchy – mówi Tadeusz Dybiec.
Mieszkańcy, którzy kontaktowali się z nami, pokazali na zdjęciach jak ogromny jest przyrost śmieci w ciągu ostatniego roku. Helena Warzyńczak, również mieszkanka Nowego Miszewa potwierdza, że ostatni rok jest najgorszy i w życiu nie widziała tylu much. Zauważył to również nasz dziennikarz, który podczas odwiedzin Nowego Miszewa przez długi czas nie mógł pozbyć się much z samochodu.
Pani Helena zaznacza, że jest bezsilna wobec problemów związanych z górą śmieci, a zamiast zasłużonego odpoczynku na świeżym powietrzu, musi walczyć z plagą insektów. Tłumaczy, że nie wyobrażała sobie nawet takiego życia, jakie ma w tej chwili.
Reporterzy „Interwencji” chcieli wejść na teren przetwórni, ale nie wpuszczono ich, właściciele nie chcieli też wypowiadać się przed kamerą.
Mieszkańcy podkreślają, że odpady są zwożone na teren, który znajduje się w centrum nadwiślańskiego obszaru chronionego krajobrazu.
– Alarmujemy od trzech lat praktycznie wszystkie możliwe urzędy, sprawa jest przesuwana i nic z tego dla nas nie wynika – komentuje Bartosz Sufranek, mieszkaniec Nowego Miszewa.
Jerzy Staniszewski, wójt gminy Bodzanów mówi natomiast, że działalność firmy jest bezkarna, ponieważ dowożone są śmieci zmieszane, na co firma nie ma pozwolenia. Przyjeżdża tam mnóstwo tirów, a wójt ocenia, że zgromadzonych jest tam około 30 tysięcy ton śmieci niesegregowanych. Gmina obawia się, że zostanie z tą hałdą odpadów. Jeśli to na nią spadnie konieczność utylizacji odpadów, koszty tego będą ogromne.
Dariusz Osicki, mieszkaniec Nowego Miszewa zaznacza, że zostali z problemem sami, a jedyną władną instytucją, która jest w stanie zamknąć działalność tej firmy jest marszałek województwa.
Reporterzy „Interwencji” udali się do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, by zapytać, czy ktoś z Urzędu pojawił się w Nowym Miszewie.
Marcin Podgórski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego tłumaczy, że marszałek województwa ma dwie możliwości: pojechać na kontrolę w ramach prawa przedsiębiorców, ale wówczas musi odpowiednio wcześniej poinformować o kontroli, a przedsiębiorca musi chcieć kontrolę wpuścić. Urzędnicy mogą też pojechać na oględziny. Niestety, oględziny mają taką samą słabość, jak kontrola z prawa przedsiębiorców.
– Nie mamy innych narzędzi, takie narzędzia posiada WIOŚ. Dlatego Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska prowadzi kontrolę od kwietnia tego roku, która ma za zadanie w szczegółach ustalić, co dokładnie znajduje się na miejscu – mówi Marcin Podgórski.
Artur Brandysiewicz z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie informuje natomiast, że Inspektorat już w listopadzie 2021 roku wysłał pierwsze informacje do Marszałka Województwa Mazowieckiego na temat nieprawidłowości, które zostały ujawnione podczas kontroli na miejscu działania spółki. Spółka ma zakaz prowadzenia działalności, ale nie respektuje tego zakazu.
– W związku z tym WIOŚ przymusza tę spółkę w postaci nakładania grzywien. Łączna wartość tych kar przekroczyła 750 tys. złotych. Na bieżąco przekazujemy wszystkie informacje, które zbieramy podczas działań kontrolnych. Trudno mi się odnieść do procesów decyzyjnych, które są w Urzędzie Marszałkowskim – tłumaczy Artur Brandysiewicz.
Reporterzy „Interwencji” przypominają, że już w 2005 roku zajmowali się tą przetwórnią odpadów. Od tego czasu zmienili się właściciele terenu, ale problem powrócił, i to dużo większy.
Marzena Antczak, sołtys Nowego Miszewa wyjaśnia, że podczas spotkania z mieszkańcami Nowego Miszewa w sprawie odpadów, po około godzinie weszli właściciele. Jeden był w stanie wskazującym na to, że był nietrzeźwy.
– To nie była rozmowa na żadnym poziomie – wspomina sołtys.
Jak się okazuje, spółka prowadząca przetwórnię w Nowym Miszewie jest powiązana ze spółdzielnią socjalną, która działa niedaleko Konina w Wielkopolsce. Tam również gromadzone są odpady, a sposób prowadzenia obydwu działalności jest niemal identyczny. I tam mieszkańcy narzekają na smród, muchy, robactwo i szczury oraz walające się wszędzie wkoło śmieci.
Reporterzy podsumowują, że w Nowym Miszewie mieszkańcy i samorząd liczą na sprawne działanie urzędników, wierząc, że ich gehenna wkrótce się skończy.
Pełen program obejrzycie na stronie „Interwencji” [KLIKNIJ W LINK].
Smród i robactwo ze składowiska odpadów. Mieszkańcy walczą, sprawa trafiła do prokuratury [ZDJĘCIA]
Drodzy mieszlańcy dostaliście prezent od PSLu
Ta sytuacja pokazuje dokładnie jak działa nasze państwo. Instytucje które teoretycznie powinny pomagać ludziom ,nic nie robią , bo przepisy i nie mogą.
Zebrać cała wieś, wszyscy razem pójść z widłami do delikwenta i wywieźć taczkami na tą sterte śmieci, niech wdycha te opary będąc w pierwszym rzędzie.
„KE planuje zalać wodą blisko 400 tys. hektarów użytkowanych rolniczo w Polsce.
Jak stwierdza dziennik, cała akcja jest promowana pod hasłem „odtwarzania przyrody” Eksperci szacują, że realizacja tego planu oznacza zatopienie gruntów o powierzchni równej areałowi 35 tys. gospodarstw rolnych.”
swiatrolnika.info/informacje/nasz-dziennik-alarmuje-ke-chce-zalac-woda-polskie-gospodarstwa.html
.
nic nie ustalili, ten odcinek to Polska w pigułce. nie ma to jak dojeżdzać pojedynczego obywatela, bo zapomniał np. złożyć deklarację VAT w terminie. Taki się nie wywinie. A ru co? 750 tys kar nałożonych na spółkę i co? I nic. Może być i 750 mln. Kowalski prowadzący JDG miałby już wszystko zlicytowane u mieszkałby pod mostem. A sp zoo? Spólkę ZOO się sprzeda słupowi spod sklepu jak już zabraknie miejsca na odpady i tyle. No może wcześniej jakiś „nieszczęśliwy” pożar składowiska. Finalnie gmina zostanie z problemem sama. Mafia z paliw przerzuciła się na śmieci.
Marszałek Województwa od trzech lat posiada zgłoszenia od mieszkańców, filmy oraz zdjęcia sytuacji na bieżąco, wyniki conajmniej kilku kontroli z WIOŚ, które są zatrważające, ale on … czeka. Chyba na pożar, bo nawet WIOŚ nie wie na co.