W sobotę deski płockiego teatru zdominował seks, prochy i rock & roll, czyli Marek Walczak z Krzysztofem Misiakiem i Piotrem Jędraszczakiem. Artyści wzięli na warsztat tekst Erica Bogosiana. Owacje na stojąco i bis to chyba najlepsza rekomendacja.
Marek Walczak, reżyser i wykonawca monodramu Erica Bogosiana „Seks, prochy i rock & roll”. Dodajcie do tego muzykę graną na żywo przez Krzysztofa Misiaka z udziałem saksofonisty Piotra Jędraszczaka, a macie gotowy przepis na sukces. Opowiedziana została słodko-gorzka historia o człowieku. Momentami można było się wzruszyć, czasem pośmiać (niekiedy był to śmiech przez łzy). Rzeklibyśmy – przedstawienie-zwierciadło, w którym każdy widz mógł zobaczyć siebie. A może mamy w sobie coś ze wszystkich postaci po trosze?
Walczak z tekstu Bogosiana wybrał sobie siedem postaci, które stanowią przekrój naszego społeczeństwa. Spotkamy tu żebraka, bogacza, człowieka sukcesu, nieudacznika, narkomana. Aktor stworzył skrajnie różne typy postaci, nie popadając przy tym w przesadną karykaturę. Choć czasem mamy wrażenie, że postaci są przerysowane, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że to celowy zabieg artysty.
Czyż nie jest tak, że współczesne fetysze, tytułowy seks, prochy i rock & roll czynią nasze życie jedynie namiastką, a z nas istne karykatury ludzi? Nasze nałogi to sidła, które same sobie zastawiamy. Wszystkie postaci wykreowane przez Walczaka poszukują szczęścia. Każda z nich jednak inaczej to szczęście definiuje, bo oglądając przedstawienie, w każdym z bohaterów dostrzegamy pewien niedosyt. Każdy ma jakieś pragnienia i potrzeby, które jeszcze musi zaspokoić.
Artysta tworzy postacie sfrustrowane, niekiedy odrażające czy wzbudzające litość. Walczak pokazał swój bogaty i bardzo zróżnicowany warsztat aktorski. Wszystko działo się na scenie: zmiana kostiumów, rekwizytów. Tak, jakby aktor chciał powiedzieć – patrzcie, nie mam nic do ukrycia. Niewątpliwie to dodatkowo wprowadziło widza w intymny świat bohaterów. Monodram Walczaka dodatkowo możemy odczytywać jako spowiedź artysty, człowieka dojrzałego, który ma wiele rozmaitych doświadczeń. Od żebrzącego, po pewnego siebie i świadomego artystę. Przedstawienie można odczytywać na wielu różnych płaszczyznach i to kolejny z atutów widowiska.
Na uwagę zasługuje także muzyka, grana na żywo przez znanego płockiego gitarzystę, Krzysztofa Misiaka przy udziale saksofonisty Piotra Jędraszczaka (na harmonijce ustnej przygrywał Marek Walczak). To niewątpliwie dodatkowy smaczek inscenizacji, który przyciągnie do teatru fanów rock & rolla. Muzyka Misiaka porusza dodatkowe struny naszej wrażliwości. Gitarzysta muzycznie opowiada historie poszczególnych bohaterów.
Mówią, że najlepsze scenariusze pisze samo życie, trudno się z tym nie zgodzić. A więc graj pan, panie Misiak. Przedstawienie musi trwać.