REKLAMA

REKLAMA

„Berek, czyli upiór w moherze” na płockiej scenie. Musicie to zobaczyć!

REKLAMA

Przeczytajrównież

To zdecydowanie sztuka dla wszystkich, którzy chcą serdecznie się pośmiać. Przedstawienie wyreżyserowane przez Andrzeja Chichłowskiego pełne jest przezabawnych dialogów i humoru sytuacyjnego. I mistrzowsko zagrane.

Główni bohaterowie mieszkają „przez ścianę”. Ona, Anna, „moherowy beret”, to stara, zgorzkniała emerytka, która całe życie poświęciła wychowaniu córki. On, Pawełek, to gej tracący nadzieję na stały związek. Ona pakuje mu złośliwie papier w drzwi. On rozbija jajko na jej wycieraczce. Ona słucha disco polo. On ambitnego rocka. Następuje eksplozja emocji, wywołana zderzeniem dwóch tak odmiennych światów, że bardziej różne być nie mogą.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

– Przecież ja nie mówię, żeby ich od razu uśpić. Ale zamknąć i leczyć – mówi o gejach bohaterka sztuki. Jednak w sytuacji krytycznej okazuje się, że żadne poglądy nie są tak sztywne, aby nie dało się ich zmienić. Zwłaszcza, jeśli życie zmusza do skorzystania z pomocy tego znienawidzonego sąsiada „zwyrodnialca”. A „zwyrodnialec” również przeżywa ciężkie chwile. Od tego momentu wszystko staje na głowie…

Sztuka Marcina Szczygielskiego w wykonaniu płockich aktorów jest naprawdę znakomita. Świetne dialogi zyskują jeszcze, dzięki grze artystów i wzbudzają duże rozbawienie u widowni w trakcie całego przedstawienia.
Rewelacyjnie rolę „moherowego beretu” zagrała Hanna Chojnacka. Przeszła totalną metamorfozę w „moherówę”. Widzowie uwierzyli, że jest stara, głupia i zacofana. I strasznie przez to śmieszna. Popisowo wcielił się w rolę geja Pawełka, Mariusz Pogonowski. Czerpał swobodnie z bezliku aktorskich możliwości. Po prostu grał sobą i bez przerysowania zachowań przypisywanych homoseksualistom.

Scena dla widowni niezapomniana, to taka, w której bohaterka (H. Chojnacka) z dwoma tuzinami papilotów na głowie, w podomce w stylu lat sześćdziesiątych, z nogą w gipsie i na wózku inwalidzkim rozmawia z sąsiadem. Pawełek (M. Pogonowski), ma siatkę na głowie, maseczkę na twarzy, a kusy szlafroczek eksponuje jego chude nogi. Warto zobaczyć to na własne oczy!

Znakomicie wypadli aktorzy drugiego planu. Szymon Cempura w roli lekarza geja, wyraźnie zakochanym spojrzeniem wodzi za obiektem uczuć. Sylwia Krawiec, jako Małgorzata, córka bohaterki, jest bardzo przekonująca w roli zbuntowanej i zagubionej młodej kobiety. Dodatkowo, klimat niewielkiej sceny kameralnej w teatrze pozwala widzowi na dostrzeganie szczegółów przekazu niewerbalnego aktorów – wyrazu oczu czy mimiki twarzy. I wszystko staje się jeszcze bardziej zabawne.

Dorota Cempura, autorka scenografii, pokazuje w detalach konserwatywny świat mieszkania Anny, z „jeleniem na rykowisku” i sąsiadujące z nim nowoczesne wnętrze lokalu sąsiada. Publiczność od początku wie, że zapowiada się konflikt.




Akcję spektaklu uzupełniają instalacje video Roberta Liberka, z fotokomiksem i fragmentami filmowymi. Całości dopełniła naprawdę udana oprawa muzyczna Piotra Toboty. A w dodatku, wszystko rozgrywa się w Płocku.

Prawie półtorej godziny spektaklu mija zbyt szybko. Chciałoby się więcej…

Rozbawiona publiczność szczerym, entuzjastycznym aplauzem dziękowała twórcom spektaklu. Także Marcinowi Szczygielskiemu, autorowi sztuki, który z widowni oglądał płocką premierę. Szczygielski napisał i wydał wiele poczytnych książek.

Sobota, 5 listopada, to dzień oficjalnej premiery filmu, który powstał na podstawie jego powieści „Za niebieskimi drzwiami”. Prywatnie autor jest partnerem życiowym znanego publicysty Tomasza Raczka, który również znalazł się wśród premierowej widowni w płockim teatrze.

Magda Grodecka

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU