Od 20 lat zawodowo zajmuje się edukacją – uczy płockich studentów, prowadzi niepubliczne gimnazjum „Profesor”. Jak sama przyznaje, edukacja jest jej pasją. W ostatnich wyborach parlamentarnych startowała do Sejmu z listy .Nowoczesnej. O filozofii kuchni w kolejnej odsłonie naszego cyklu „Płocka kuchnia” opowie dziś Małgorzata Kamińska.
Poza sprawami zawodowymi, interesuje się ekologią oraz zwierzętami. Moja rozmówczyni od razu zastrzega, że będzie to wywiad o jedzeniu, a nie o kuchni.
– Sama kuchnia, jako pomieszczenie, jest dla mnie obojętna. Nie przywiązuję wagi do tego, że muszę być w kuchni i gotować – wyjaśnia.
Jak sama przyznaje, kuchnię traktuje kulturowo, nie troszczy się zbytnio o to, że codziennie musi coś przygotować do jedzenia. Czy to znaczy, że nie gotuje? – Gotuję, ale wtedy, kiedy mam na to ochotę. Muszę mieć pomysł na jakąś potrawę. Lubię eksperymentować, próbować różnych smaków. Przygotowywać coś, czego jeszcze nigdy nie przygotowywałam. Coś gdzieś przeczytam, wysłucham, zjem w restauracji danie, które mi posmakuje i wtedy decyduję się zrobić to sama – przyznaje.
Zdecydowałam – nie będę jeść mięsa
Pani Małgorzata odtwarza smaki. Domyślamy się, że goście w jej domu mogą zawsze spróbować czegoś wyjątkowego? – Jeśli już zapraszam gości do domu, to staram się przygotować takie dania, których na co dzień nie jedzą. Nie ma na moim stole bigosu i schabowych. Moja filozofia do jedzenia jest taka, żeby nie jeść mięsa – zdradza nam nasza rozmówczyni.
To chyba musi być trudne, żeby zrezygnować z mięsa. Co było powodem tej decyzji? – Nie jestem radykalnym wegetarianinem, bo uznaję ryby i jajka. Podobno nazywa się to semi-wegetarianizmem, kiedy nie je się ssaków – mówi pani Małgorzata.
– Momentem przełomowym była dyskusja o uboju rytualnym, która swego czasu przetoczyła się przez media. Ja postanowiłam trochę zgłębić temat, dlaczego jedni są przeciw, a drudzy bardzo trwają przy tej tradycji. Pooglądałam trochę filmów z tego procederu, ale także filmów nagrywanych przez różne organizacje prozwierzęce w rzeźniach. I jak się popatrzy na te filmy, to naprawdę odechciewa się jeść mięso. Jak się widzi jak są karmione, tuczone kurczaki, indyki, gęsi, kaczki. To właściwie nie jest karmienie, tylko znęcanie się nad tymi zwierzętami. W pewnym momencie obudził się we mnie bunt, że nie powinno tak być. Że my nie powinniśmy tak postępować. Mamy tyle możliwości jedzenia różnych rzeczy, że zwierzęta powinniśmy zostawić w spokoju – dodaje Małgorzata Kamińska.
Bułki z serem na śniadanie
Jakie smaki pani Małgorzata zapamiętała z dzieciństwa? Jaka kuchnia gościła na stole w domu jej rodziców?
– W moim domu królowała tradycyjna, polska kuchnia. Moi rodzice byli bardzo zapracowani, zresztą jak wszyscy w tamtych czasach. Wracali o 16 do domu i jedliśmy obiad, zazwyczaj bardzo tradycyjny. Pamiętam obieranie ziemniaków, do których zawsze był jakiś mięsny dodatek. Bardzo utkwiły mi w pamięci także ziemniaczane pyzy z mięsem – sięga do wspomnień nasza rozmówczyni. – Przypominają mi się też poranne sytuacje. Rytuałem było to, że tata codziennie rano chodził do sklepu po bułki i żółty ser. A w sklepach wtedy były tylko kajzerki i ser edamski. Do tego na śniadanie oczywiście mleko – dodaje.
Każdy z rozrzewnieniem wspomina jakąś potrawę z dzieciństwa, którą teraz chętnie by zjadł. Czy u pani Małgosi jest podobnie? – Nie wspominam jakichś specjalnych potraw, chociaż tutaj muszę przypomnieć moją prababcię, która świetnie gotowała. Jej pulpeciki cielęce zapadły mi w pamięć, a o tej porze roku gotowaliśmy u babci bób. Bardzo dobrze pamiętam smak sałatki jarzynowej, którą przygotowuję do dziś. Wyjątkowo lubiłam też zupy mleczne – mówi z uśmiechem pani Małgorzata. – Ze słodkości przypominają mi się landrynki. Takie w metalowym pudełeczku, schowane u babci w kredensie, podbierane ukradkiem – zdradza nasza rozmówczyni.
Kobiety rządzą w kuchni
Zawsze najwięcej zabawnych sytuacji jest przy pierwszej samodzielnie przygotowywanej potrawie. Jak było w przypadku pani Małgorzaty? – Pierwszą potrawą, jaką zrobiłam były naleśniki z serem, podobno nawet lepsze niż te, które przygotowywała mama. Zrobione były bardzo spontanicznie, bez żadnego przepisu i zachowywania proporcji. Sama dobrałam składniki. Zostało mi to do tej pory. Nie trzymam się przepisu, za każdym razem sama próbuje wszystko dobierać. Nie przywiązuję się do przepisów i nawet trudno mi je podać, jak ktoś pyta: Jak to zrobiłaś? Czasem robię danie z rzeczy, które mam w lodówce. Nie jest to dla mnie problem, żeby coś wymyślić – przyznaje nasza rozmówczyni.
A kto miał największy wpływ na kształtowanie się smaków pani Małgosi? Czy to kobiety rządziły w kuchni?
– To kobiety gotowały w moim domu – przyznaje Małgorzata Kamińska. – Mężczyźni nie interesowali się zbytnio kuchnią. Chyba mama najbardziej ukształtowała mój smak. Tradycyjne potrawy jadłam mało świadomie. Później przyszła refleksja i zaczęłam bardziej racjonalnie podchodzić do jedzenia. Wtedy zazwyczaj zmieniają się nasze smaki – mówi z przekonaniem.
Już wiemy, że nasza rozmówczyni preferuje kuchnię wegetariańską, ale czym najczęściej inspiruje się przy wymyślaniu potraw? – Dużo daje mi podróżowanie, ze względu na to, że chodzę innymi drogami niż turyści. Lubię wejść w jakąś boczną uliczkę, zobaczyć jak to wygląda od drugiej strony. Potraw próbuję nie w najdroższych restauracjach, ale w barach, gdzie można zjeść coś na szybko. Ale to „na szybko” jest czasem smaczniejsze, niż to bardzo wyszukane danie. Zdarza się, że z podróży przywożę, może nie tyle przepis, co smak czy zapamiętany zapach. W ten sposób poznaję też kulturę innych krajów – przyznaje pani Małgorzata.
Jestem bardzo ciekawa, jak osoba, która nie gromadzi przepisów, podzieli się przepisem na potrawę z czytelnikami PetroNews? – No właśnie mam z tym problem, bo ja nie mam gotowych przepisów – mówi z uśmiechem. – I długo myślałam co ja podam do PetroNews, bo naprawdę nie mam jakiegoś popisowego numeru. Pomyślałam sobie, że jednak podam przepis na sałatkę. Jest to sałatka, którą kiedyś jadałam w Paryżu, dlatego nazwałam ją francuską. A przepis jest tak skonstruowany, że nie ma podane ile czego trzeba użyć. Wypisane są tylko produkty, a każdemu kto będzie chciał taką sałatkę stworzyć, zostawiam ten margines twórczego podejścia. Można wziąć jakiegoś produktu więcej albo mniej, podejść do tego w sposób osobisty – podsumowuje Małgorzata Kamińska.
[tabs]
[tab title=”Sałatka francuska”]
Składniki:
- zestaw sałat
- fasolka szparagowa
- groszek konserwowy
- cebula czerwona
- pomidorki koktajlowe
- oliwki czarne
- jajko na twardo
- anchois
- pestki dyni
- sos vinegret
Wykonanie:
Fasolkę szparagową ugotować. Do miski włożyć zestaw sałat (może być gotowy z torebki), ugotowaną fasolkę szparagową, groszek konserwowy, pokrojoną cebulę, przekrojone na pół pomidorki koktajlowe, oliwki, ugotowane i pokrojone w ćwiartki jajko, anchois i pestki dyni. Wszystko polewamy sosem vinegret i mieszamy. Smacznego![/tab]
[/tabs]