W ostatnim tego roku meczu w PGNiG Superlidze piłki ręcznej, Orlen Wisła Płock pokonała na własnym parkiecie Śląsk Wrocław 40:23. Spotkanie nie przyniosło zbyt wielu emocji. Osłabieni goście tylko przez 10 pierwszych minut próbowali nawiązać równorzędną walkę z dobrze dysponowanymi płocczanami.
Kibice, dość licznie zgromadzeni w Orlen Arenie, byli pewni zwycięstwa swoich ulubieńców. Zastanawiać się tylko można było, jaka różnica bramek będzie dzieliła obie ekipy. Szkoleniowiec Śląska przyznał po meczu, że nie liczył w spotkaniu na zdobycz punktową, chciał tylko, żeby drużyna zaprezentowała się z dobrej strony i przynajmniej spróbowała nawiązać walkę z będącymi w dobrej formie płocczanami. Zadania gościom nie ułatwiała też trudna sytuacja kadrowa drużyny. Goście przyjechali do Płocka mocno osłabieni, a w kadrze na mecz znalazło się tylko 11 zawodników, w tym dwóch bramkarzy.
Pierwsze minuty spotkania toczyły się po myśli trenera gości. Śląsk nawiązał wyrównaną walkę i w pierwszych minutach meczu oscylował w pobliżu remisu. Dopiero w 11. minucie, dzięki celnym rzutom Tioumentseva, Ghionei i Zelenovica, płocczanie odskoczyli rywalom na trzy oczka, jednak ambitnie grający goście nie pozwalali zwiększyć dystansu. W drużynie Śląska szczególnie dobre zawody rozgrywał, broniący kiedyś barw Wisły, Zoran Radojević i w dużej mierze dzięki jego postawie goście długo nie pozwalali płocczanom na zbudowanie bezpiecznej przewagi.
W ostatnich 10 minutach przed przerwą dało o sobie znać osłabienie Śląska. Zmęczeni walką goście zaczęli popełniać coraz więcej błędów w obronie, brakowało im też skuteczności w ataku, a Wisła potrafiła to wykorzystać. Przewaga gospodarzy systematycznie rosła i na 2 minuty przed końcem pierwszej połowy płocczanie mieli już 8 punktów przewagi. W 29. minucie na parkiecie pojawił się Michał Daszek i już dwie pierwsze akcje zakończyły się jego bramkami. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się zwycięstwem Wisły 21:11 i przed rozpoczęciem drugiej odsłony można było być spokojnym o losy meczu.
Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęli płocczanie, a przede wszystkim Daszek, który rzucił 4 bramki. Jedno trafienie dołożył też Zelenović i Wisła prowadziła w meczu już 26:11. Dopiero w 37. minucie gościom udało się po raz pierwszy w drugiej połowie pokonać Adama Morawskiego, który po przerwie pojawił się w bramce płocczan, a autorem 12. trafienia dla Śląska był Ścigaj. Wisła nie zwalniała jednak tempa, a goście nie mieli zbyt wielu argumentów, żeby przeciwstawić się dobrze grającym szczypiornistom z Płocka. Wysokie prowadzenie pozwoliło trenerowi Wisły na eksperymenty ze składem i ustawieniem. Na boisku pojawili się między innymi Kwiatkowski i Piechowski. Nie wpłynęło to na obraz gry. Dalej to gospodarze byli stroną przeważającą i jedyną niewiadomą była wysokość zwycięstwa Wisły. W końcówce spotkania dużo zamętu w szeregach obronnych Śląska siał Montoro. Hiszpański rozgrywający Wisły był nie do zatrzymania z dystansu i zakończył spotkanie z dorobkiem sześciu bramek. Ostatnia w tym roku bramka dla Wisły padła w 59. minucie meczu, a jej autorem był właśnie Angel Montoro, który już po raz trzeci z rzędu zanotował bramkę numer 40 dla Wisły. Ostatecznie spotkanie zakończyło się pewnym i wysokim zwycięstwem Orlen Wisły Płock 40:23.
Teraz czeka nas dłuższa przerwa w rozgrywkach ligowych. Szczypiorniści Wisły na parkiet wrócą dopiero 7 lutego, kiedy to zmierzą się w Puławach z tamtejszymi Azotami w 14. kolejce rundy zasadniczej ligowych rozgrywek, zaś we własnej hali zagrają trzy dni później, a ich przeciwnikiem będzie MMTS Kwidzyn.
Orlen Wisła Płock – Śląsk Wrocław 40:23 (21:11)
Orlen Wisła: Corrales, Morawski – Kwiatkowski, Tioumentsev 4, Ghionea 2, Jurkiewicz 3, Syprzak 4, Zelenović 3, Nikcević 1, Rocha 3, Wiśniewski 5, Montoro 6, Daszek 9, Piechowski
Śląsk: Cudić, Prus – Krupa 2, Kryński 3, Herudziński 2, Farowicz 2, Radojević 6, Ścigaj 4, Telepnew 1, Wróblewski 1, Koprowski 2
Kary: Orlen Wisła – 4 minuty; Śląsk – 8 minut
Sędziowie: Damian Godzina, Łukasz Kamrowski.
Rafael Dominik