Pochodzi z Sochaczewa, w 2011 roku został posłem z listy Prawa i Sprawiedliwości. Przez ponad 13 lat był samorządowcem, pełnił funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej w Sochaczewie, organizował od podstaw działalność PiS w powiecie sochaczewskim. W rankingu PetroNews podsumowującym aktywność posłów naszego okręgu uplasował się na mocnym, trzecim miejscu. Mowa o Macieju Małeckim, który ponownie kandyduje do Sejmu. Czym się zajmował przez ostatnie 4 lata, co udało mu się osiągnąć, a które starania zakończyły się fiaskiem i dlaczego?
Kilka tygodni temu wysłaliśmy pytania do wszystkich posłów naszego okręgu obecnej kadencji. Odpisał nam Piotr Zgorzelski, potem długo cisza. Im bliżej jednak wyborów, tym więc posłów „przypomniało sobie” o naszych pytaniach. Jednym z nich jest poseł Maciej Małecki.
Agnieszka Kwiatkowska: Jakie funkcje, oprócz posła, pełnił Pan w Sejmie? W jakich komisjach zasiadał Pan w trakcie kadencji?
Maciej Małecki: Pracuję w Komisjach Skarbu Państwa, Energetyki i Surowców Energetycznych. W trakcie kadencji pracowałem też w Komisjach Administracji i Cyfryzacji oraz Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. Działam też w szeregu zespołów parlamentarnych.
Agnieszka Kwiatkowska: Jak często mieszkańcy Płocka i powiatu płockiego mają szansę spotkać się z Panem? Z jakimi problemami zwracają się do Pana?
Maciej Małecki: W każdym z powiatów działa biuro parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości. W Płocku mieści się na ul. 1 Maja 12, dokąd przeniosło się z budynku filii Politechniki Warszawskiej na ul. Jachowicza. Okazją do rozmowy z mieszkańcami są także spotkania, na których jestem w Płocku.
Mieszkańcy zwracają się do mnie ze wszystkimi sprawami, jakie pojawiają się w lokalnym terenie. Od mieszkaniowych, związanych z utratą pracy, z poradzeniem sobie z urzędami, urzędem skarbowym, służbą zdrowia, opieką socjalną, sprawami rodzinnymi. Te problemy powtarzają się w każdym powiecie. Także w płockim. Do tego dochodzą problemy firm i przedsiębiorców, którzy dają pracę w naszym regionie. Problemy rolników, którzy zamiast liczyć na wsparcie urzędów są odsyłani z kwitkiem. Wiele z nich wynika ze złego funkcjonowania urzędów i instytucji. Oprócz interwencji w sprawach indywidualnych stawałem też w obronie lokalnych społeczności na ziemi płockiej. Na przykład ochrony mieszkańców nadwiślańskich miejscowości: Świniary, Troszyn, Troszyn Polski, którzy w 2010 roku przeżyli koszmar powodzi. Jestem w stałym kontakcie z mieszkańcami i księdzem proboszczem parafii Troszyn. Systematycznie sprawdzam działania urzędników i służb odpowiedzialnych za prace zabezpieczające ludzi przed powodzią.
Od półtora roku interweniuję w obronie mieszkańców Ciółkowa w gminie Radzanowo, którzy przeżywają koszmar nielegalnej „kompostowni”. Tu jak na dłoni widać zadziwiające działania urzędników, którzy zgotowali ludziom ten los. Najpierw starosta płocki pozwolił na otwarcie we wsi kompostowni mimo, że dane w dokumentach nie zgadzały się ze stanem faktycznym. Czy starosta w ciemno podpisał zgodę na kompostownię nie sprawdzając przygotowania terenu do tak wrażliwej „inwestycji”? Przecież gdyby sam pojechał na miejsce lub choć wysłał tam jakiegoś urzędnika to przekonałby się, czy rzeczywiście place technologiczne były utwardzone i skanalizowane. Nie było zdecydowanej reakcji urzędników gdy mieszkańcy skarżyli się na fetor oraz dziwną ciecz, która wypływała z zakładu na okoliczne pola. Kiedy mieszkańcy sprawdzili, co tak naprawdę kryje się w wielkich ciężarówkach wjeżdżających do zakładu, to odkryli resztki z ubojni czy odpady medyczne (strzykawki, opakowania po lekach). Na dramat mieszkańców Ciółkowa zwracałem uwagę ministra środowiska, ministra spraw wewnętrznych, Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, czy premier Ewy Kopacz. Domagałem się też wyjaśnień od ludzi, którzy dali zielone światło na budowę kompostowni czyli wójta gminy Radzanowo i starosty płockiego. W sprawnie działającym państwie problem mieszkańców Ciółkowa zostałby rozwiązany szybko i sprawnie, a winni ponieśliby konsekwencje. Należy wyjaśnić dlaczego w sprawie „kompostowni” i zachowania jej właścicieli urzędy i urzędnicy przez tyle miesięcy byli tak zadziwiająco mało skuteczni. Odnosiłem wrażenie, że wręcz zniechęcali ludzi do obrony swoich praw. Chcę podkreślić, że mieszkańcy Ciółkowa świetnie się zorganizowali, by bronić swoich domów. W tej sprawie od początku wielką pracę wykonał senator Marek Martynowski, niezwykle aktywny przez całą kadencję.
Podjąłem też interwencje wobec rządowych planów wyprzedaży Orlen Ochrony i Naftoru, czyli płockich spółek chroniących rafinerię, rurociągi i magazyny paliw. Zwracałem uwagę rządu, że prywatyzacja spółek uderzy w bezpieczeństwo energetyczne Polski i pracowników sektora ropy naftowej, w szczególności PKN Orlen, PERN ˝Przyjaźń˝. Zaszkodzi też mieszkańcom Płocka i może spowodować obniżenie wpływu z podatku od osób prawnych do płockiego samorządu.
Wraz z parlamentarzystami Prawa i Sprawiedliwości protestowaliśmy przeciw marginalizacji i pominięciu Płocka w planach rozbudowy autostrad i dróg ekspresowych.
Agnieszka Kwiatkowska: A co udało się Panu dokonać jako posłowi? Co zmienić?
Maciej Małecki: Realny wpływ na politykę ma rząd. Rola posła w opozycji jest niełatwa. Zadaniem posłów opozycji jest zadawać trudne pytania i patrzeć na ręce rządzącym. Mimo tego udało się naświetlić wiele spraw w spółkach skarbu państwa. Tak robiłem przez całą kadencję, choć przyszło mi za to zapłacić wysoką cenę. Mówię o procesach wytoczonych mi przez prezesów LOTu, których rozliczałem z działań. Zapewniam jednak, że to mnie w żaden sposób nie odwiodło od tego, po co poszedłem do Sejmu. Bo wiedziałem, że mam rację i mówię prawdę. Moje czteroletnie doświadczenie pokazuje, że kropla drąży skałę. Dziś nie ma już wiceministra Baniaka, prezesów Balcerzaka i Mikosza. To mój kraj i ja też płacę podatki. I chcę aby były rozsądnie wydawane. Nie boję się mówić o nieprawidłowościach. Choćby nawet miałoby to skończyć się pozwami w sądzie.
Ujawniłem też skalę egzotycznych podróży wiceminister cyfryzacji i prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Na mój wniosek sprawę badała NIK, a raporty były miażdżące dla tych pań. To tylko przykład z mojej czteroletniej działalności. Do tego dochodziły liczne interwencje w sprawach ludzkich. Takich jak w obronie emerytki, którą komornik ograbił ze wszystkich oszczędności, bo nazywała się tak jak ścigana dłużniczka czy rolnika, któremu wielki zakład energetyczny odmawiał odszkodowania, gdy prąd zabił stado jego krów. W obu przypadkach udało się skutecznie odzyskać należne pieniądze. Stawałem w obronie mieszkańców małych miejscowości, gdy rząd chciał likwidować sądy, posterunki i połączenia kolejowe.
Agnieszka Kwiatkowska: A czego nie udało się Panu zrealizować?
Maciej Małecki: Boli każda zła ustawa. Chyba najbardziej posyłanie na siłę małych dzieci do szkoły, wbrew woli rodziców. Tak samo złe jest zmuszanie starszych ludzi do pracy prawie do śmierci. Największą porażką jest zlekceważenie woli suwerena, czyli narodu. Przecież posłowie PO-PSL kiedy podnosili za tym rękę, to pokazali, że lekceważą wolę milionów ludzi, dla których Sejm pracuje. Nie zgodzili się nawet na skierowanie obywatelskich projektów do pracy w komisjach. Od razu wyrzucili do kosza miliony podpisów, które obywatele zebrali i przynieśli do Sejmu. Tak było w sprawie wieku emerytalnego, w sprawie sześciolatków i obronie polskich lasów.
Agnieszka Kwiatkowska: Ile ustaw przeprowadził Pan przez Sejm?
Maciej Małecki: Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego jaka jest arytmetyka sejmowa. Koalicja PO-PSL, wspierana przez Palikota miała bezwzględną większość. Jednak zawsze jeśli ustawy były dobre dla Polski to byłem za nimi. I zawsze jeśli ustawy szkodziły polskim interesom to protestowałem.
Agnieszka Kwiatkowska: Co uważa Pan za najważniejsze w pracy posła? Na co poseł może mieć w ogóle wpływ?
Maciej Małecki: Najważniejsze są uczciwa praca i szacunek do obywateli. Także tych, którzy mają inne poglądy. Mamy prawo się różnić. Na tym właśnie polega demokracja. Chodzi o to by ze sobą rozmawiać i szanować się wzajemnie. A na co poseł może mieć wpływ? Reguluje to ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. W ramach tej ustawy podejmowałem interwencje. Złożyłem ponad 190 interpelacji i blisko 100 razy zabierałem głos w ważnych społecznie sprawach. Wiele z nich było skutecznych. Jednak do naprawy Polski potrzeba większości sejmowej i sprawnego rządu. Obywatele oczekują od rządu, że będzie dobrze dla nich pracował i skutecznie dbał o ich sprawy. Jestem przekonany, że taki rząd powstanie po wyborach, a premierem będzie Beata Szydło.
Agnieszka Kwiatkowska: Dlaczego ponownie kandyduje Pan do Sejmu?
Maciej Małecki: Bo chcę zmieniać Polskę na lepsze. Zależy mi na tym, żeby Polakom żyło się lepiej i bezpieczniej. W Polsce wiele obszarów życia wymaga naprawy, w pracy poselskiej widzę wiele przypadków ludzkiej krzywdy.
Należy jak najszybciej przywrócić wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Skazanie pielęgniarek na pracę do 67 lat było haniebne. Posłowie, którzy podnieśli za tym rękę powinni się wstydzić.
Należy przywrócić rodzicom sześciolatków prawo do decydowania o swoich dzieciach. Pomożemy rodzicom, którzy wychowują dzieci. Program Rodzina 500+ zakłada realną pomoc 500 zł na drugie i kolejne dziecko, a w rodzinach biedniejszych także na pierwsze. Dziś największe obciążenia ponoszą polskie rodziny a zagraniczne hipermarkety i banki cieszą się przywilejami. To trzeba zmienić. W Prawie i Sprawiedliwości mamy dobry program. Mamy pakiet ustaw dotyczący najważniejszych dziedzin życia: polityki prorodzinnej, podatków, polskiej wsi, przedsiębiorców, emerytów. To są konkretne, gotowe rozwiązania a nie puste obietnice jakie słyszymy od ośmiu lat. I mamy dobrą drużynę, która poradzi sobie z tym wyzwaniem. Wszyscy mamy świadomość, że zmiana nie będzie łatwa. Może będzie trudno, może nie wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami, ale trzeba podejmować wyzwania.
Agnieszka Kwiatkowska: A lokalnie… Co może Pan zrobić na rzecz płocczan?
Maciej Małecki: Te sprawy dotyczą także mieszkańców Płocka. Przedsiębiorców, emerytów, studentów, rodziców. To są problemy Polski lokalnej, jakich nie widać z okien warszawskich biurowców. Znam te problemy i wiem jak je pokonać. Razem damy radę.
W przypadku Płocka należy także zadbać o sprawiedliwy podział środków centralnych. Zwracam tu uwagę na zasadniczą różnicę w wizji rozwoju Polski. Platforma proponuje pompowanie pieniędzy do największych aglomeracji. My w Prawie i Sprawiedliwości stawiamy na zrównoważony rozwój. Czyli wsparcie mniejszych ośrodków i szczególną pomoc w rozwoju Polski lokalnej. Skutki polityki rządu płocczanie już odczuli przy planowaniu przebiegu dróg ekspresowych i autostrad. Płock nie posiada drogi szybkiego ruchu łączącej miasto nawet z niedaleko położoną stolicą.
Przypominam, że 22 stycznia 2013 r. rząd przyjął Strategię Rozwoju Transportu do 2020 r. W planach rządu Płock będzie najgorzej infrastrukturalnie skomunikowanym polskim miastem spośród miast ponadstutysięcznych. Rząd nie planuje budowy żadnej autostrady ani drogi szybkiego ruchu przez Płock ani jego okolice. Alternatywą dla fatalnej infrastruktury drogowej w pobliżu Płocka mogłaby być kolej. Jednak Płock nie posiada również linii kolejowej do Warszawy. Trudno za taką uważać czasochłonne połączenie przez Kutno lub Sierpc. To uderza w jakość życia mieszkańców i obniża konkurencyjność Płocka w oczach inwestorów. Także w tej sprawie interweniowałem w Ministerstwie Infrastruktury.
Agnieszka Kwiatkowska: Czy sądzi Pan, że funkcja posła jest odbierana przez Polaków pejoratywnie? Jeśli tak, to dlaczego?
Maciej Małecki: Mam nadzieję, że nie. Ale muszę powiedzieć, z pewnym zażenowaniem, że niektórzy posłowie wprowadzają zachowania nieakceptowalne wśród dużej części społeczeństwa, a już na pewno w debacie parlamentarnej. Ataki personalne, wulgaryzmy, posługiwanie się rekwizytami, które nie przystoją posłom, również u mnie wywołują poczucie niesmaku. Apogeum tego usłyszeliśmy na taśmach prawdy, kiedy poznaliśmy prawdziwe oblicze i wulgarny język elity rządzącej.
Ja także, podobnie jak większość społeczeństwa, mam nadzieję, że w nowym Sejmie przywrócimy prawdziwą debatę, że będziemy umieli spierać się na najwyższym poziomie dla dobra Polski i Polaków. Że w końcu skończy się obrażanie ludzi dla doraźnych korzyści politycznych. I że już żaden polski minister nie będzie sądził o Polsce tego co w aferze taśmowej mówili politycy PO i PSLu.