Widzimy ich na różnego rodzaju imprezach. Zadziwiają dawnym strojem, strzelają z łuku i… gotują. Czym zajmują się zawodowo, jakie mają kulinarne wspomnienia z dzieciństwa i czym pochwalą się przed naszymi czytelnikami? Zapraszamy na kolejny odcinek Płockiej Kuchni, w której poznamy sekrety członków Płockiej Grupy Rekonstrukcyjnej.
Daniel, Łukasz i Anna. Zakręceni na punkcie średniowiecznych zwyczajów, choć na co dzień pełnią zupełnie zwyczajne zawody. Daniel jest na przykład starszym operatorem procesów produkcyjnych w PKN Orlen, a prywatnie interesuje się historią Polski, podróżami i gotowaniem. W Płockiej Grupie Rekonstrukcyjnej jest łucznikiem.
Łukasz pochodzi z okolic Rzeszowa, a w Płocku mieszka na stałe od 2011 r. Dla płockiego koncernu wykonywał różnego rodzaju badania specjalistyczne, efektem czego stała się rozprawa doktorska. Teraz również pracuje w koncernie, ale w weekendy przenosi się w czasie o kilkaset lat do okresu średniowiecza, świetności Polski, czasów rycerzy, wielkich bitew i zwycięstw.
Anna z wykształcenia jest mgr farmacji i pracuje w aptece. Jest żoną, mamą dwóch synów i opiekunką dla kota. Lubi literaturę, zwłaszcza fantastykę, a od niedawna szyje stroje i bierze udział w turniejach łuczniczych. – Jest to świetny sposób spędzania wolnych weekendów, ładujący pozytywną energią i dający odskocznię od teraźniejszości – przyznaje.
Smaki dzieciństwa? Klasyka i proziaki
Pytani o smaki dzieciństwa, nie zastanawiają się długo. – Smaki mojego dzieciństwa… Jest ich kilka, ale chyba postawię na klasykę, czyli pyszny rosół z kluskami, które robiła mama – zdecydował Daniel. – I jeszcze wspaniała zupa zacierkowa w wykonaniu mojej babci. Tradycją niedzielnych obiadów był kurczak z rożna z chrupiącą skórką – wspomina.
Łukasz nie miał w ogóle problemu z odpowiedzią. – Zdecydowanie proziaki! Jest to rodzaj grubych podpłomyków, a dokładniej są to placki mączne z dodatkiem sody oczyszczonej. Proziaki pochodzą z podkarpackiego, gdzie mają długą, ponad 150-letnią tradycję wyrobu i często w trudnych chwilach zastępowały domownikom chleb – tłumaczy. – Sporządza się je bardzo prosto, bo wystarczy mąkę zmieszać z maślanką i jajkiem‚ dodać niewielką ilość sody, lekko posolić‚ zagnieść ciasto‚ podzielić na kawałki, uformować krążek i upiec na rozgrzanej blasze w tradycyjnej kuchni kaflowej, opalanej drewnem – opisuje plastycznie.
– Chyba najlepiej pamiętam pierogi u babci – mówi z kolei Anna. – Nie chodzi tu bynajmniej o smak pierogów, ale całą otoczkę w ich spożywaniu. Jeszcze dziś widzę jak wcinam pierogi ruskie z miski, siedząc okrakiem na szerokim progu domu i do tego popijam je chłodnym mlekiem. Dziś w zasadzie prawie wszystko to mogę odtworzyć, wracając w rodzinne strony (moja babcia ma 96 lat) – wszystko z wyjątkiem mleka, którego mój organizm już nie przyswaja – przyznaje.
Jednak smaki dzieciństwa to dla Anny przede wszystkim niedzielny, gotowany przez tatę rosół. – I serial Robin Hood do tego – uśmiecha się. – To ciasto pieczone prawie co tydzień, bardzo często pleśniak. Naleśniki mamy. Pomarańcze na Boże Narodzenie. Także na święta – smak przygotowywanych przez dziadków wędlin oraz makowca z grubą warstwą maku. Świeżo udojone mleko i chrupiący chleb z masłem na wsi u cioci. Tamże: chleb ze śmietaną i cukrem, ziemniaki z ogniska, pierogi z jagodami. Mogę tak ciągnąć 100 pozycji, ogólnie: proste, swojskie smaki domowych posiłków – podsumowuje Anna.
Kuchnia? Tradycyjna lub… niekoniecznie
Kto miał największy wpływ na kształtowanie się smaków naszych dzisiejszych bohaterów? – Największy wpływ na kształtowanie się mojego smaku i gustu kulinarnego ma jednak moja żona – mówi Daniel. – To wraz z nią przyrządzałem wiele nowych potraw, próbowałem nowe przepisy – przyznaje.
– W przypadku facetów chyba odpowiedzi są podobne – oczywiście moja mama – przekornie mówi Łukasz. – Mieszkałem na wsi, koło domu zawsze były grządki: świeże warzywa latem i przetwory w słoikach zimą… Wszystko to wykształciło we mnie przeświadczenie, że najlepsze i najzdrowsze jest to, co samodzielnie się wyhoduje. Teraz, mieszkając w mieście, niestety jestem zmuszony wybrać drogę przetworzonych produktów, często z hipermarketów – mówi ze smutkiem. Dla Anny natomiast największy wpływ na jej preferencje smakowe mieli rodzice.
A jaką kuchnię obecnie preferują? Tradycyjną, polską czy może zagraniczną? – Zdecydowanie preferuję naszą rodzimą kuchnię – mówi bez wahania Daniel. – Tę tradycyjną, z lat mojego dzieciństwa, jak i tę obecną, ale jednak naszą, polską. Zagraniczna kuchnia owszem, jest smaczna, ale tylko jako mała odmiana w codziennym menu – twierdzi.
– Lubię nowe wyzywania i zawsze próbuję lokalne smaki w miejscach i krajach, jakie odwiedzam – przyznaje natomiast Łukasz. – W głębi duszy jestem konserwatystą kulinarnym i cenią dobrą polską kuchnię. Preferuję, kiedy potrawy są gorące (nawet bardzo gorące). Generalnie według mnie, obiad musi składać się z dwóch dań – zupy, np. rosołu, i dania mięsnego. A nawiązując tu do ciekawostek kulinarnych okresu średniowiecza nadmienię, że dawniej do zakonserwowania mięsa powszechnie używano soli. Przed spożyciem takiego mięsa pozbywano się jej nadmiaru w procesie gotowania mięsa w wodzie. Przy okazji takiego procesu powstawała zupa „roz – sól”, czyli rosół – opowiada plastycznie.
– Jestem otwarta na smaki z różnych stron świata, ze wszystkich kontynentów – Anna ma inne preferencje. – Amerykańskie hamburgery i steki, kuchnia azjatycka, bliskowschodnia. Nie jemy tradycyjnie, raczej kuchnia etniczna, śródziemnomorska, nowe przepisy – przyznaje.
Gotowanie jest fajne, ale restauracje też…
Gdzie najczęściej jadają miłośnicy średniowiecza – w domu czy w restauracjach? – Wraz z żoną i synem gotujemy i jadamy w domu, ale czasami, gdy brakuje czasu na zrobienie obiadu, wychodzimy do restauracji i tam zamawiamy obiad – mówi Daniel. – Pizzerie staramy się omijać, ale czasami tam też zaglądamy – uśmiecha się.
– To zależy w dużej mierze od sytuacji i wolnego czasu, jakim dysponuję – mówi z kolei Łukasz. – Zazwyczaj na 2-3 posiłki w tygodniu wybieram się do restauracji, natomiast w pozostałe dni preferuję obiady domowe. Weekendami natomiast korzystam z jedzenia, oferowanego przez organizatorów turniejów rycerskich na zamkach, które odwiedzam wraz przyjaciółmi z Płockiej Grupy Rekonstrukcyjnej. Czasami też opieramy się na tym, co przyrządzimy sobie na ognisku. Zazwyczaj w trakcie dnia mamy na turniejach do wyboru kaszę, żur, kiełbasę z grilla i wszechobecny smalec, który zabawnie w gronie PGR nazywamy dżemem ze świni. Co do jadłospisu na wieczornych biesiadach rycerskich, to ten temat chcę zostawić na oddzielny artykuł w Płockiej Kuchni, bo jest o czym pisać, oj jest – szeroko śmieje się łucznik.
Anna jest za to miłośniczką restauracji. – Kiedy tylko czas i fundusze pozwalają, wolę się stołować na mieście. Ze zrozumiałych względów, jemy częściej w domu – przyznaje.
A jak jest z gotowaniem, jakie popisowe potrawy przygotowują dla gości? – Z racji, że uwielbiam ryby (mogę je jeść nawet i pod wodą), to moim popisowym daniem i bardzo prostym do wykonania jest pstrąg w soli. I tym właśnie przepisem podzielę się z czytelnikami PetroNews – zdradził Daniel.
– W zasadzie, jako facet, wybieram najprostsze rozwiązania i potrawy, które można wykorzystać w kolejnych dniach i często jest to rosół, który może być bazą do najróżniejszych zup, sosów, risotto – mówi Łukasz. – Gotując sam rosół, wzbogacam go opieczoną cebulą, kilkoma ząbkami czosnku, sporą garścią suszonych grzybów, suszonymi jagodami jałowca i oczywiście lubczykiem. Natomiast dla czytelników PetroNews zamieszczam przepis na moją spolszczoną wersję risotto, czyli „kaszotto”, które świetnie sprawdza się na wyjazdach rycerskich – uśmiecha się Łukasz.
Co zaproponuje Anna? – Murgh makhni – trudne i pracochłonne danie indyjskie, „maślany kurczak” – mówi zagadkowo łuczniczka.
[tabs]
[tab title=”Pstrąg w soli”]
Składniki (na 2 porcje):
2 sprawione pstrągi
1 cytryna
kilka gałązek rozmarynu
oliwa z oliwek lub olej
1 kg soli morskiej gruboziarnistej
1 łyżeczka suszonego tymianku bazylii oregano
2-3 ziarnka ziela angielskiego
2 liście laurowe
2 białka
1/4 szklanki wody
Wykonanie:
Wypatroszone pstrągi dokładnie myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym, muszą być idealnie suche. Kroimy cytrynę w ósemki, wrzucamy je do miseczki, skrapiamy oliwą lub olejem, dodajemy łyżeczkę cynamonu oraz suszonych ziół wg. uznania bazylia tymianek rozmaryn, mieszamy pokrojone cytryny olej i przyprawy. Do środka ryby wkładamy po 1-2 plasterki cytryny i kilka gałązek świeżego tymianku lub rozmarynu. Do oddzielnej miski wsypujemy gruboziarnistą sól (około 0,5 kg na jedną rybę), 2 łyżeczki cynamonu, suszone zioła (te których użyliśmy w przygotowaniu cytryn), kilka ziaren ziela angielskiego i 2 liście laurowe. Na talerz wbijamy 2 białka i utrzepujemy je niezbyt mocno. Wszystko wrzucamy do miski z solą i mieszamy stopniowo dolewając wody. Musimy uważać żeby nie dopuścić do rozpuszczenia soli. Sól musi być wilgotna. Na dno naczynia lub blachy na której będziemy piec rybę wysypujemy 1 cm soli centymetr soli, układamy na niej ryby, zabezpieczamy brzegi, chowamy je od spód, przysypujemy pstrągi równą warstwą soli. Na wierzch układamy kilka gałązek tymianku namoczonych w oliwie (dzięki temu się nie spalą podczas pieczenia). Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni, wstawiamy rybę i pieczemy 30-40 minut w zależności od wielkości ryby. Po wyjęciu z piekarnika chwilkę czekamy, rozłupujemy solną skorupę i zajadamy pyszną rybkę.
Smacznego!
Daniel Wieczorek[/tab]
[/tabs]
[tabs]
[tab title=”Kaszotto”]
Składniki:
20-25 dag kaszy pęczak (może być też jęczmienna)
20 dag grzybów leśnych (ewentualnie pieczarek)
2-3 szklanki rosołu
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
smalec (ewentualnie masło klarowane)
ser owczy
natka pietruszki, świeży majeranek
pieprz – najlepiej w młynku
Wykonanie:
Rozgrzewamy w głębokim rondlu smalec i dusimy na nim drobną pokrojoną cebulę, posiekany czosnek i pokrojone grzyby, sypiemy suchą kaszę i smażymy kilka minut. Następnie dolewamy systematycznie po trochu chochelką gorący rosół i gotujemy na wolnym ogniu często mieszając, aż kasza wchłonie cały rosół i będzie miękka. Na koniec – po zestawieniu z ognia – dodajemy starty ser owczy, świeżo zmielony pieprz i posiekane zioła. Można dodać odrobinę świeżego masła. Należy dokładnie wszystko wymieszać i gotowe
Smacznego!
Łukasz Czudac[/tab]
[/tabs]
[tabs]
[tab title=”Murgh Makhani”]
Składniki (4-6 porcji)
1 kg kurczaka, umyty, osuszony, pokrojony na kawałki – najlepiej filety z udek
1 łyżeczka chilli
1 łyżka soku z cytryny
sól
olej lub ghee
Na marynatę:
3/4 szkl. Greckiego jogurtu
1.5 łyżeczki kasuri methi (suszone liście kozieradki)
1łyżeczka garam masala
1.5 łyżki oleju/ghee
1.5 łyżki pasty z imbiru
1/2 łyżki pasty z czosnku
Na sos:
5cm tartego imbiru
8-10 wyciśniętych ząbków czosnku
2-4 świeżych papryczek chilli
4 łyżki stopionego masła
4 strączki kardamonu
2 laski cynamonu
2 goździki
3-3.5 szkl. Pasty z pomidorów lub pomidorów z puszki
1 łyżka chilli/papryki lub do smaku
10 migdałów obranych i zmielonych
1 łyżeczka garam masala
1 łyżka liści kozieradki
1/2 łyżki miodu
1/2 szkl. śmietany
Wykonanie:
Kurczaka wymieszać z solą i chilli.
Wymieszać składniki marynaty. Dodać kurczaka, wstawić do lodówki na 4h lub na noc.
Rozłożyć kurczaka na blachę, wstawić do nagrzanego piekarnika pod grill na10 min. Odstawić, po ochłodzeniu pokroić.
W garnku lub na patelni o grubym dnie rozgrzać tłuszcz, dodać przyprawy. Po kilku minutach dołożyć papryczki, imbir i czosnek.
Dodać pomidory, chilli i sól. Dusić 15 – 20 min. Zblendować lub przetrzeć. Dodać migdały, miód, kozieradkę.
Wymieszać z kurczakiem, doprowadzić do wrzenia, poddusić 10 min. Przyprawić garam masala i tłustą śmietaną, dusić jeszcze 5 min.
Przed podaniem udekorować zielonym listkiem i kleksem śmietany.
Smacznego!
Anna Kryska[/tab]
[/tabs]