Kto miał największy wpływ na smak naszego płockiego aktora musicalowego? W jakim daniu był mistrzem na studiach? I które potrawy z dzieciństwa do dziś są uważane przez niego za najlepsze? O tym w kolejnym odcinku Płockiej Kuchni rozmawiamy z Piotrem Wojciechowskim.
Urodził i wychował się w Płocku. Od czasów studiów jeździ po całej Polsce. Ciężko powiedzieć, że mieszka gdzieś na stałe. Jak sam mówi „takie jest życie aktora”. Nie potrafi usiedzieć na miejscu. Jednego dnia jest w Gdańsku, potem niespodziewanie w Łodzi, Szczecinie, Warszawie czy Białymstoku. Nie omieszka zahaczyć o Płock, bo właśnie tu mieszkają jego najbliżsi. W Teatrze Muzycznym w Łodzi gra główną rolę – Jezusa w musicalu „Jesus Christ Superstar”. W Łodzi występuje również w „Cyrano”, „Fall Hot Rain” i „Śnie nocy (nie)letniej”. Pracował też w Operze na Zamku w Szczecinie.
Od dzieciństwa towarzyszyła mu muzyka. Ukończył I stopień Szkoły Muzycznej w Płocku, grając na skrzypcach, w gimnazjum zaczął śpiewać i grać na gitarze. To właśnie wtedy pojawiła się u niego myśl, że chciałby śpiewać, ale tak na poważnie. W liceum wolał występować, niż chodzić na lekcje. – Chodziłem do szkoły, tylko nie na zajęcia. Często siedziałem w salce i coś komponowałem – śmieje się. Nauczyciele do dziś wspominają go jako artystę z głową w chmurach. Po maturze wyjechał do Gdyni, gdzie ukończył aktorstwo musicalowe w Teatrze Muzycznym. Potem studia w Gdańsku w Akademii Muzycznej na wydziale jazzu i muzyki rozrywkowej. Jest fanem starego rocka i musicali. Kocha zwierzęta, a szczególnie psy. Człowiek orkiestra, bo zagra na prawie wszystkim. – Przytargałem do domu nawet stare pianino – śmieje się Piotrek.
Leniwe produkcji mojej babci były najlepsze
– Największy wpływ na mój smak miała babcia. Zawsze do niej po szkole przychodziłem na obiad – wspomina Piotr. To była prawdziwa kuchnia polska. Prawdziwy kotlet ze schabu, w panierce z bułki tartej na zasmażce, ziemniaki i, oczywiście, surówka. – Surówka była zawsze, obowiązkowo. Babcia często też podawała mizerię i sałatę ze śmietaną. Do tej pory najlepszą surówką jest dla mnie marchewka z jabłkiem – wspomina aktor. – W dzieciństwie zjadłem jej chyba tonę – śmieje się.
Jego ulubionym daniem od zawsze były leniwe. – Obowiązkowo produkcji mojej babci – zaznacza. – Po obiedzie zawsze był deser. Najczęściej dziadek robił budyń. Taki z polewą malinową. I herbatę. Herbata też była obowiązkowo. Nieważne czy chciałem, czy nie, dziadek zawsze przynosił herbatę – dodaje z uśmiechem Piotrek. Opowiada, że herbata zawsze była z fusami, które wchodziły do buzi i trzeba było ją przecedzać, ale wypijał… często ze zwykłej grzeczności. – Dziadek do dziś herbatę podaje liściastą, nie uznaje tej w torebkach. Mówi, że jest niezdrowa – dodaje.
Z dzieciństwa pamięta jeszcze wojnę z siostrą o płatki z mlekiem. – Lodówka mogła być pełna, mogła pękać w szwach, ale jak brakowało mleka i płatków, urządzaliśmy lament, że nie ma nic do jedzenia. Mleko i płatki musiały być zawsze – przyznaje aktor.
Były jeszcze wyścigi w pierogach. Pierogi z kapustą i grzybami to największy specjał jego mamy. – Zawsze przyrządza je raz do roku na Wigilię. To także sprawia, że są one tak wyjątkowe. W dzieciństwie święta spędzaliśmy razem z rodziną. Byliśmy wtedy wszyscy razem. Wujkowie, ciocie, babcie, prababcie, dziadkowie, bracia cioteczni i siostry – wspomina Piotr. – Razem z moim bratem ciotecznym robiliśmy zakłady, kto szybciej zje najwięcej pierogów z kapustą. Któryś z nas dotarł chyba do 43 – śmieje się aktor. Pierogi mama Piotra robi do dziś. Przed świętami ustawiają się do niej kolejki znajomych i proszą nie o przepis, a o już gotowe. – Podawała przepis, ale nikomu nie wyszły tak dobre jak jej – wyznaje Piotrek.
W domu mama robi różnego rodzaju eksperymenty kulinarne. Nasz rozmówca przyznaje, że naprawdę rzadko jej coś nie wychodzi. Zawsze na oko, zawsze dodaje coś od siebie i zmienia przepisy. Kuchnia włoska, azjatycka, węgierska, francuska… – Chyba naprawdę nie ma takiej, w której by się nie odnalazła. Uwielbiam chińszczyznę i kurczaka z miodem w sosie słodko kwaśnym, chociaż jestem miłośnikiem kuchni włoskiej, prawdziwej włoskiej pizzy, na cienkim cieście podanej z oliwą – opowiada aktor. Jest też miłośnikiem wszystkiego co ostre, ale uwielbia również kuchnię białostocką. – Mój serdeczny przyjaciel tam mieszka. Kiedy tam jestem, nie omieszkam spróbować tamtejszej dziczyzny. Wyroby w postaci wędlin i kiełbas są tam rewelacyjne – przekonuje.
Jestem prawdziwym królem tostów
Na studiach miał ten komfort, że mieszkał z przyjaciółkami i to one gotowały. – Ustawiłem się! Dbały o mnie jak o własne rodzeństwo – śmieje się Piotr. On wynosił śmieci, pomagał sprzątać, naprawiać… – Generalnie nie wtrącałem się w ich kuchnię, lecz gdy przychodziła ochota na tosty, wtedy przejmowałem stery – zdradza. – Tutaj stawałem się wręcz wirtuozem. Była szyneczka, oliwki, cebulka, serek, ogórek, czosnek… Wszystko musiało się ze sobą komponować. Moja siostra zawsze się ze mnie śmiała, że tosty powinienem robić na masową skalę. Już wtedy mogłem wyprzedzić modę i otworzyć foodtruck z tostami – śmieje się aktor. – Teraz tosty robię tylko od święta – dodaje.
Jak przychodziło co do czego, zawsze wolał pomagać w kuchni. – Nigdy nie rozumiałem określenia „na oko” albo „szczypta”. Kiedy dzwoniłem do mamy, bo chciałem coś ugotować i słyszałem „to dodaj na oko, do smaku”, to się irytowałem. Zawsze dopytywałem ile dokładnie? Łyżeczka czy łyżka? – mówi Piotr. – Wolałem pomóc, pokroić, obrać, posiekać… Jak coś, to nie było na mnie – dodaje, śmiejąc się.
Wyznawca diety paleo
Jaką kuchnię teraz wybiera Piotrek? Je to, co jest związane z dietą paleo. – Mogę jeść o każdej porze dnia i nocy. Tylko nie wszystko. W moim jedzeniu nie znajdziemy zbóż, nabiału (z wyjątkiem jajek) i produktów przetworzonych, jak ognia unikam też cukru. Moja dieta opiera się głównie na mięsie, jajkach, owocach i warzywach. Na śniadanie jem zazwyczaj jajecznicę, albo omlety z mango, masłem orzechowym, bananami, rodzynkami, wiórkami kokosowymi… Mógłbym tak wyliczać w nieskończoność. Zamiast makaronu spaghetti, kroję w cienkie długie paski cukinię – mówi Piotr.
Znaczną część swego życia spędza na podróżowaniu po Polsce i śpiewaniu. Czy decyduje się na jedzenie w restauracjach i przydrożnych barach? – Tego typu jedzenia zdecydowanie unikam. Chyba, że mam stuprocentową pewność co jem. Wiadomo, są też takie sytuacje, kiedy nie mam innej możliwości, wtedy jem z karty coś najbardziej zdrowego. Wybieram mniejsze zło. Są też takie dni, kiedy robię tzw. „cheat day”. To moje 24 godziny, podczas których mogę pozwolić sobie na wszystko, choć staram się nie przeholować. Jak jestem w Płocku, zawszę proszę mamę czy siostrę, żeby upiekły ciasto. Siostra specjalizuje się w słodkościach – zdradza.
Zazwyczaj posiłki paleo przygotowuje sobie sam, choć nie wymyśla z potrawami, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. – Jem dużo mięsa. Zazwyczaj przyrządzam je w sposób prosty. Kiedy jestem w Płocku nie ukrywam, że robi to mama. Kombinuje, zamienia wtedy produkty na takie, które wpisują się w moją dietę. Naprawdę istnieje wiele pysznych zamienników tradycyjnego polskiego obiadu. Choć, gdybym tylko mógł, nie odmówiłbym kluskom leniwym mojej babci – śmieje się Piotr.
Jakie jest popisowe danie Piotrka? – Omlety! – mówi zdecydowanie aktor. – Zawsze robię takie gigantyczne. Muszę obracać je na dwóch patelniach – dodaje.
Na koniec oczywiście poprosiliśmy aktora Piotra Wojciechowskiego o podanie czytelnikom przepisu. – Pozostanę przy moim zamiłowaniu do włoskiej kuchni i pizzy, tylko w wersji zdrowej, oczywiście zgadzającej się z moją dietą paleo. To moja alternatywa – wyjaśnił Piotrek, podając nam przepis.
[tabs]
[tab title=”Pizza na spodzie z batatów”]
Składniki:
SPÓD:
2 bataty upieczone w piekarniku
7 czubatych łyżek mąki gryczanej (alternatywnie)
3 łyżki oleju kokosowego
szczypta soli
1 jajo
SOS
6 łyżek przecieru pomidorowego
2 ząbki czosnku (przeciśnięty przez praskę)
kilka listków świeżej lub suszonej bazylii
1 papryczki chili.
sól
pieprz
DODATKI:
szynka parmeńska, świeża bazylia, jajko, papryka
(tak naprawdę można dodać wszystko według uznania)
Wykonanie:
Rozgrzej piekarnik do 200 stopni. Upieczone i wystudzone bataty zblenduj na gładką masę, dodaj pozostałe składniki i zmiksuj. Ciasto nie powinno lepić się do rąk. W razie potrzeby, dodaj więcej mąki gryczanej i/lub ciepłej wody. Rozwałkuj ciasto na papierze do pieczenia, posypanego odrobiną mąki. Mąką posyp również wałek. Rozwałkuj na grubość około pół centymetra, następnie dodaj sos i na niego wybrane składniki. Przełóż do rozgrzanego piekarnika. Piecz około 20 minut. Pizze podaję obowiązkowo z oliwą.[/tab]
[/tabs]