Fotografia potrafi zatrzymać emocje, których nie da się powtórzyć. Dla Renaty Marciniak, fotografki i mamy trójki dzieci, moment narodzin to cud – wyjątkowy i niepowtarzalny. Dlatego postanowiła uwiecznić go na zdjęciach. Jej reportaż z porodu, wykonany w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Płocku, jest pierwszym tego typu projektem w naszym mieście.
Od marzenia do realizacji
– Jako mama trójki dzieci, które rodziłam naturalnie, wiem, jak niezwykły to moment – mówi w naszym podcaście Renata Marciniak. – To chwila, której nie da się porównać z niczym innym. Kiedy zostałam fotografką, pomyślałam, że chciałabym taki moment uwiecznić. Widziałam, że w Warszawie fotografki już to robią. Ta myśl dojrzewała we mnie długo, aż w końcu stała się marzeniem, by pokazać kobietom w Płocku, że tutaj też można tworzyć taką fotografię – wyjaśnia.
Pomysł, który początkowo wydawał się odległy, wymagał nie tylko odwagi, ale też determinacji.
– Napisałam do obu płockich szpitali z prośbą o możliwość wykonania reportażu porodowego. Na początku otrzymałam zgodę warunkową – mogłam być obecna podczas porodu, ale tylko zamiast partnera. Nie chciałam się na to zgodzić, bo wiem, jak ważna jest jego obecność – wspomina.
Dopiero po wielu miesiącach rozmów i formalności udało się uzyskać zgodę na obecność fotografki przy porodzie.
– Wierciłam dziurę w brzuchu, aż się udało – śmieje się Renata.
„To był moment, w którym rodzi się życie”
Renata przyznaje, że choć przygotowywała się do tego projektu technicznie – naładowała baterie, skompletowała sprzęt i trzymała plecak gotowy do wyjazdu – żadne przygotowanie nie oddało emocji, które przyszły w szpitalu.
– Na początku myślałam, że będę płakać razem z nimi. Że jak zobaczę ten moment, to po prostu się rozkleję. Ale kiedy już weszłam na salę, poczułam, że mam do wykonania ważne zadanie. Stałam się bardzo zadaniowa – opowiada. – Rodzice powierzyli mi coś, czego nie da się powtórzyć. Tam nie ma dubli. To była ogromna odpowiedzialność.
Dopiero później, przeglądając zdjęcia, emocje wróciły.
– Na drugi dzień, gdy oglądałam te fotografie, łzy same napływały do oczu. Wtedy wszystko do mnie dotarło.
Intymność i szacunek
Temat fotografii porodowej wciąż budzi emocje. Poród to intymne wydarzenie, dlatego wymaga ogromnej delikatności i zaufania.
– Rodząca poinformowała wcześniej personel, że będzie obecna fotografka – mówi Renata. – Jeśli pojawiał się lekarz i trwały procedury medyczne, wychodziłam z sali. Wiedziałam, że nie mogę fotografować personelu. Byłam tam dla tej kobiety i jej partnera.
Zdjęcia, które powstały, są pełne emocji – bliskości, czułości, siły i miłości.
– Nie chciałam pokazywać ciała, ale emocje. Nie ma tu obnażenia. Jest moment przeistoczenia się kobiety w matkę – wyjaśnia artystka.
„Zaufali mi w stu procentach”
Para, która zgodziła się na udział w projekcie, podeszła do pomysłu bardzo świadomie.
– Podpisaliśmy umowę, ustaliliśmy styl zdjęć. Od razu poczułam, że nadajemy na tych samych falach. Nie było między nami skrępowania – wspomina Renata.
Co ciekawe, kobieta początkowo nie zgodziła się na publikację zdjęć.
– Wiedziała, że bardzo mi na tym zależy, więc zostawiła uchyloną furtkę: „zobaczymy po zdjęciach” – mówi fotografka. – Po kilku dniach dostałam zgodę, ale pod warunkiem, że twarze nie będą widoczne. Na początku miałam wątpliwości, ale gdy usiadłam do materiału, zrozumiałam, że emocje i tak są tam obecne. Nie potrzeba twarzy, żeby zobaczyć piękno i prawdę.
Rok i osiem miesięcy czekania
Zanim doszło do realizacji projektu, minęły niemal dwa lata.
– Rok i osiem miesięcy zajęło mi uzyskanie zgód i znalezienie pary, która się odważy. W pewnym momencie myślałam, że to się nie uda – przyznaje Renata. – Ale trafiłam na bardzo świadomą kobietę. Wiedziała, czego chce – nie tylko jeśli chodzi o zdjęcia, ale też sam poród. Chapeau bas dla niej.
Czy fotografia porodowa zmienia spojrzenie na poród?
Choć wiele osób uważa, że takie zdjęcia pomagają przełamać tabu wokół tematu porodu, Renata Marciniak patrzy na to z większym dystansem.
– Myślę, że to zbyt intymny temat, żeby coś zmienić od razu. Jeśli ktoś dorasta w przekonaniu, że to bardzo prywatna chwila, to żadna fotografia tego nie przełamie. Ale są kobiety, które są już na tyle świadome, że chcą mieć taką pamiątkę. I właśnie dla nich tworzę te reportaże – mówi. – Moje zdjęcia nie pokazują bólu, ale siłę, emocje i miłość.
„Musimy poczuć chemię”
Dla Renaty fotografia porodowa to nie tylko praca, ale też relacja.
– Zawsze zapraszam przyszłych rodziców na rozmowę. Musimy poczuć chemię. Jeśli nie ma między nami zaufania, nie będę mogła być przy nich w tak intymnej chwili – tłumaczy. – To spotkanie jest potrzebne, byśmy poznali swoje oczekiwania.
Artystka ma nadzieję, że jej reportaż stanie się początkiem nowego rozdziału w lokalnej fotografii.
– Chciałabym pokazywać coraz więcej takich historii. Być może dzięki temu więcej kobiet i ich partnerów zdecyduje się na taką pamiątkę.
Odwaga i empatia
Pierwszy w Płocku reportaż z narodzin dziecka był dla Renaty Marciniak nie tylko spełnieniem marzenia, ale też ogromnym przeżyciem.
– To doświadczenie pokazało mi, jak niezwykła jest kobieca siła i jak wielka magia kryje się w tym momencie, kiedy rodzi się życie – mówi z uśmiechem.
Zdjęcia Renaty możecie obejrzeć na profilu „W jej obiektywie”.









