Ani się obejrzeliśmy, jak sierpień zaczyna się przepoławiać – jak zwykle w tym czasie długi weekend łączy się ze Świętem Wojska Polskiego i obchodami wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Jakże trudno sobie wyobrazić, że 93 lat temu płockie ulice nie tylko wyglądały zupełnie inaczej, ale właśnie w tym okresie żyły wojenną gorączką. Bo wojna była tuż, tuż… Codziennie mijamy te miejsca, gdzie płocczanie z tamtych czasów pozostawili swój patriotyczny ślad…
Już 2 lipca 1920 roku dowódca bolszewickiego Frontu Zachodniego – Michaił Tuchaczewski w swym słynnym rozkazie dziennym nakreślił swe plany ofensywy – poprzez „białego trupa Polski” na Zachód do „ogólnoświatowego pożaru”, natomiast „zdobycie Warszawy nie jest celem końcowym, lecz tylko punktem wyjściowym do właściwego, wielkiego celu, rewolucji europejskiej, rewolucji wszechświatowej”.
Do wojny mobilizowali się nie tylko bolszewicy. Już 20 maja w Płocku na Placu Floriańskim przed kościołem garnizonowym młodzież z płockich gimnazjów – I Gimnazjum Żeńskiego, którego dyrektorką była Marcelina Rościszewska i II Gimnazjum Męskiego (obecnej „Małachowianki”), a także harcerze zorganizowali patriotyczny wiece dla mieszkańców trzydziestotysięcznego miasta, mobilizujące do obrony przed najeźdźcą. Wkrótce chęć ratowania zagrożonej niepodległości owładnęła wszystkich: ziemian, urzędników, robotników i rzemieślników, uczniów gimnazjów i ich nauczycieli, księży i alumnów seminarium duchownego. Ogółem z Płocka i okolic ochotniczo zaciągnęło się w tym czasie do wojska około 1000 mężczyzn. Dziś, na dawnym placu Floriańskim poczty sztandarowe składają wiązanki pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego – jest to oczywiście plac Obrońców Warszawy.
Do wysiłku zbrojnego włączyły się aktywnie kobiety. Służba Narodowa Kobiet Polskich, kierowana przez dyrektorkę żeńskiego gimnazjum, wspomnianą wcześniej Marcelinę Rościszewską, w siedzibie szkoły przy Kolegialnej 23 zorganizowała szpital, punkt opatrunkowy, intendenturę, szwalnię, herbaciarnię, biuro pisania listów i kuchnię do dożywiania żołnierzy w okopach. Dzięki temu wysiłkowi żołnierze mogli otrzymać wszechstronną pomoc, której nie mogła zapewnić wojskowa intendentura. W kamienicy na rogu ul. Kościuszki i placu Floriańskiego SNKP prowadziła także gospodę dla żołnierzy. Wszystkie inicjatywy, podejmowane przez tę organizację możliwe były dzięki hojności mieszkańców miasta i okolic. Kobiety masowo wstępowały do służb i organizacji pomocniczych, wspierając walczących, opatrując rannych, kopiąc okopy i budując barykady, pełniąc role łączniczek.
W połowie sierpnia jednym z głównych kierunków natarcia Armii Czerwonej oprócz Warszawy był Płock. Zdobycie naszego miasta miało na celu przedarcie się na lewy brzeg Wisły i zamknięcie okrążenia stolicy od strony zachodniej. Wróg w przeważającej sile zbliżał się do Płocka od strony północnej.
W odległości 1-1,5 kilometra od granic miasta wykopano rowy strzeleckie, które stanowiły pierwszą linię obrony miasta. Bolszewicy pojawili się 18 sierpnia około godz. 15, nacierając od strony rogatek dobrzyńskich i bielskich. Padły pierwsze strzały. Skromny płocki garnizon wsparła ludność miasta, stając na barykadach wzniesionych na ulicach wychodzących z miasta. Obrońców wspierała także artyleria, zlokalizowana po drugiej stronie Wisły oraz statki i motorówki Flotylli Wiślanej. Jednostki rzeczne, ponosząc ciężkie straty w ludziach i sprzęcie, zaciekle atakowały bolszewicką piechotę i gniazda ckm – ów w rejonie wąwozu Winiar.
Ciężkie walki toczyły się w okolicach „Stanisławówki”. Bohaterstwem wykazał się tu sierż. Władysław Nowicki – ciężko ranny w rękę, do ostatniej chwili zębami odbezpieczał granaty, rzucając nimi w zbliżających się bolszewików. Jego oddział został doszczętnie rozbity przez przeważających liczebnie Kozaków.
Bolszewicy nacierali ogromną siłą od strony Trzepowa i Maszewa, łamiąc opór płockiego garnizonu systematycznie zbliżali się do miasta. Wkrótce na ulice wtargnęła kozacka kawaleria pod dowództwem Gaj-chana. Bolszewicy zajęli się plądrowaniem miasta, grabieżami, mordowaniem rannych żołnierzy, kobiet i dzieci. Takie postępowanie wroga osłabiło jego impet natarcia. Rozgorzały walki wewnątrz miasta na barykadach wokół Rynku Kanonicznego (obecnie placu Gabriela Narutowicza) w obronie dostępu do mostu.
Ludność cywilna wspólnie z żołnierzami wykazała się ogromną wolą walki i patriotyzmem. Do legendy przeszły takie postacie jak Janina Landsberg-Śmieciuszewska, walcząca na barykadach w okolicach Placu Floriańskiego, czy Maria Siwanowiczówna, broniąca okopów „Stanisławówki”. Chłopcy Władysław Konwicki i Władysław Jędrzejewski walczyli na barykadzie przy ulicy Kościuszki. Ogromnym męstwem wykazał się dwunastoletni Tadeusz Jeziorowski, pełniąc służbę łącznikową na barykadach miasta, podobnie jak czternastoletni Józef Kaczmarski, który odniósł ciężkie rany w starciu pod Trzepowem. Najwyższą cenę za swe bohaterstwo zapłacili harcerze – czternastoletni Antoni Gradowski, który zginął w okopach na przedpolu miasta i Stefan Zawidzki, który poniósł śmierć na barykadzie przy ulicy Kościuszki.
Łącznie w dniach 18/19 sierpnia zginęło dwustu obrońców Płocka, a czterystu było rannych. Ten patriotyczny zryw płocczan nie pozostał niezauważony. W dniu 10 kwietnia 1921 roku do Płocka przybył Marszałek Józef Piłsudski. Na Placu Floriańskim Naczelnik Państwa Polskiego w uznaniu zasług w wojnie polsko-bolszewickiej udekorował herb miasta Krzyżem Walecznych. Pamiątkowa tablica (kopia tablicy z okresu międzywojennego) z tekstem rozkazu nadającego miastu to odznaczenie została umieszczona na murach Ratusza.
Kto wie, jak potoczyłyby się losy wojny, gdyby nie ofiarność i bohaterski czyn zbrojny płocczan, zacięty opór, który uniemożliwił bolszewikom sforsowanie Wisły i marsz w stronę Warszawy. Niewątpliwie w tamtych czasach na płockim bruku po raz kolejny tworzyła się polska historia…
Dodaj swój komentarz