Ogólnopolskie i ogólnoświatowe media są prawdziwym źródłem inspiracji do różnego rodzaju przemyśleń. Moją uwagę zwrócił ostatnio temat blondwłosej dziewczynki w romskim obozie.
[dropcap]K[/dropcap]ilka dni temu wszystkie europejskie media zelektryzowała wiadomość wykrycia w romskim obozowisku w Grecji dziewczynki, która najprawdopodobniej nie jest Cyganką. Odkrycia dokonali dzielni, greccy policjanci na podstawie pobieżnych oględzin dziecka. Tym razem akurat urzędowa procedura się sprawdziła, ale tylko w połowie, ponieważ romscy pseudo rodzice „wyśpiewali”, jak na świętej spowiedzi, że faktycznie dzieckiem „zaopiekowali się”, jednakże kupili je od rodziców będących bułgarskimi Romami. Z medialnych relacji wynikało, że przynajmniej w tej grupie Cyganów jest to proceder ogólnie przyjęty i jak najbardziej w środowisku akceptowany.
Jak to bywa w takich wypadkach, europejskie media ogarnęła totalna egzaltacja, połączona z napadami histerii. Bez żadnych potwierdzonych dowodów dopatrywały się różnorakich, potencjalnych krzywd, które to dziecko mogły spotkać. Mimo to, najbardziej kuriozalne stanowisko zaprezentowały organizacje pozarządowe broniące praw człowieka. Otóż według nich, nagłośnienie tego wydarzenia może doprowadzić do… wybuchu ksenofobii wobec Romów! A gdzie w tej sprawie podziała się troska o los dzieci, będących przedmiotem handlu? Umknął również uwadze tych instytucji niezwykle bezceremonialny sposób oddzielenia dziecka od rodziców przez policję, bez posiadania tak zwanych twardych dowodów.
Takie podejście do sprawy budzi u mnie tylko jedną konkluzję – organizacje broniące praw człowieka zajmują się wybranymi ludźmi, może stąd właśnie ta dbałość nie o ofiary, ale o sprawców krzywdy. A może według nich ta dziewczynka nie jest człowiekiem, tylko kosmitką z innej galaktyki? Jak się okazuje, ważniejsze są prawa ludzi, którzy dziecko kupili jak główkę kapusty i notorycznie lekceważą obowiązujące nas wszystkich w Europie przepisy i społeczne zakazy.
I tak właśnie utonęliśmy w oparach nonsensu. Na koniec, żeby było jasne, nikogo nie zaatakuję na ulicy ze względu na inną przynależność etniczną lub kolor skóry. Jednakże naprawdę nikt nie zmusi mnie do tego, żebym szanował i czuł sympatię do ludzi, którzy popełnili to konkretne, odrażające przestępstwo. Ja też, wbrew szalejącemu absurdowi, mam swoje prawa…