Drugą, nieznaczną porażkę doświadczyły na własnym boisku płockie piłkarki. KS Królewscy Płock przegrywają 1 października z GKS Wilga Garwolin 1:2 (0:1).
– Zbyt nerwowa gra przy wyprowadzeniu piłki spowodowała skuteczne kontrataki Wilgi Garwolin – tłumaczy Adam Blidzewski, Prezes Zarządu KS Królewscy Płock. – Królewskich było stać tylko na trafienie honorowe – przyznaje.
Trzeba jednak przyznać, że mecz był wyrównany, z małą liczbą sytuacji podbramkowych. – Piłkarki obydwu drużyn walczyły z pełny zaangażowaniem, nie odstawiając nóg, przez co wiele razy na boisku musiała interweniować służba medyczna – ocenia Adam Blidzewski. Jednak, pomimo dobrego rozpoczęcia, wystarczyła chwila nieuwagi, aby Królewskie straciły gola. Po dośrodkowaniu z lewej strony pola karnego, napastniczka gości wbiła piłkę do bramki Marty Hućko.
Płocka bramkarka nie miała już więcej okazji do interwencji do końca pierwszej części meczu. Również bramka Wilgi stała pusta. – Pomarańczowe mozolnie budowały akcje, jednak po dojściu w okolice pola karnego Wilgi Garwolin, dopadała je niemoc. Brakowało cierpliwości i dokładności – tłumaczy przyczynę przegranego meczu Adam Blidzewski.
Początek drugiej części meczu był podobny do pierwszej. Pomarańczowe zaatakowały, jednak garwoliczanki kilka razy przejęły piłkę i wyprowadziły kontrę. Brakowało zorganizowanej obrony, co sprawiło, że jedna z nich zakończyła się skutecznym uderzeniem sprzed linii pola karnego. Pomarańczowe podniosły się z tego dopiero w końcowym fragmencie spotkania. Po ładnej, dynamicznej i składnej akcji, piłkę po dośrodkowaniu Aleksandry Kujawskiej wbiła do bramki Julia Mikołajewska. W ostatnich sekundach meczu Królewscy mogli jeszcze uratować remis i punkt, kiedy ofensywne wejście obrończyni Kingi Sławińskiej zakończyło się podaniem na 3 metr przed bramkę przeciwniczek, jednak zabrakło skutecznego dołożenia nogi do futbolówki. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.
– Kolejna porażka na własnym boisku boli bardzo, chociaż to nie był zły mecz w naszym wykonaniu – omawia mecz Julia Mikołajewska (obrończyni). – Po prostu popełniłyśmy błędy, które kosztowały nas utratę bramek. Natomiast w naszym stylu gry trzeba się z tym liczyć. Szkoda, że dopiero po stracie drugiej bramki zaczęłyśmy grać odważnie i tak mocno atakować, dzięki czemu zdobyłyśmy gola i stworzyłyśmy dużo groźniejsze sytuacje. Jednak zabrakło nam trochę szczęścia oraz czasu na wyrównanie. Mam nadzieję, że ta porażka wiele nas nauczy i każda z nas wyciągnie odpowiednie wnioski – dodaje.
Za tydzień Królewscy wyjeżdżają do Huty Mińskiej na mecz z Tygrysem. Wygrana pozwoli na zmniejszenie straty punktowej do rywala.