Kolejna odsłona „świętej wojny” zakończyła się wyraźną porażką Orlen Wisły Płock. Gospodarze byli tylko tłem dla dobrze dysponowanych kielczan i ponieśli we własnej hali w pełni zasłużoną porażkę 22:35.
Spotkanie lidera z wiceliderem tabeli zapowiadało się emocjonująco. Kibice liczyli na ciekawe i wyrównane widowisko. Mimo wszystko, faworytem wydawali się rozpędzeni goście, którzy w tym sezonie nie stracili jeszcze punktów, odnosząc w siedmiu rozegranych kolejkach komplet zwycięstw. W drużynie Wisły po raz pierwszy po przerwie, spowodowanej kontuzją, zagrał Mariusz Jurkiewicz, który miał być poważnym wzmocnieniem przed meczem z największym rywalem płocczan.
Tylko przez kilka pierwszych minut płoccy kibice mogli liczyć na nawiązanie przez Wisłę równorzędnej walki z Vive. W 3. minucie spotkania był remis 2:2, ale później goście zaczęli powoli budować przewagę, która rosła z minuty na minutę. Gospodarzom niewiele wychodziło w ataku, szwankowała też defensywa, dopuszczając rywali do dogodnych sytuacji rzutowych. Do tego świetnie w bramce gości spisywał się Marin Sego, który jeszcze w poprzednim sezonie bronił barw Wisły.
Wydarzenia na boisku nie pozostawiały wątpliwości, kto w tym spotkaniu jest lepszy. I nawet czerwona kartka, którą w 26. minucie został ukarany Karol Bielecki, nie zmieniła obrazu gry. Słaba postawa gospodarzy przy skutecznej grze Vive sprawiła, że na przerwę drużyny schodziły przy ośmiopunktowym prowadzeniu gości i chyba tylko najwierniejsi kibice mogli wierzyć, że w drugiej połowie płocczanie będą w stanie dogonić rywali.
Druga odsłona zaczęła się dla Wisły jeszcze gorzej. Już w pierwszej akcji Sławomir Szmal obronił rzut karny wykonywany przez Kamila Syprzaka, a później kielczanie rzucili pięć bramek z rzędu i przewaga gości wzrosła do 13 punktów. Dopiero Montoro przerwał serię Vive, ale wysoka przewaga pozwalała gościom na spokojniejszą grę i kontrolowanie wydarzeń na boisku. Nie pomogła obecność w składzie Jurkiewicza, po którym widać było długą przerwę w grze. W 47. minucie spotkania, po celnym rzucie Michała Jureckiego przewaga Vive osiągnęła aż 15 punktów, co właściwie definitywnie rozstrzygnęło losy spotkania. Do końca meczu gospodarzom nie udało się zmniejszyć dystansu i spotkanie zakończyło się wysokim i w pełni zasłużonym zwycięstwem Vive.
Dzięki zwycięstwu w Płocku, Vive umocniło się na pierwszym miejscu w tabeli, zaś Wisłę wyprzedziła drużyna Pogoni Szczecin. Teraz płocczan czeka spotkanie w Lidze Mistrzów z KIF Kolding, a trener Manolo Cadenasa ma ciężkie zadanie, żeby przygotować zespół do starcia z liderem grupy B tych prestiżowych rozgrywek.
– Rozegraliśmy jeden z najlepszych meczów, odkąd pracuję w Kielcach – powiedział po meczu trener gości, Talant Dujszebajew. – Cieszy taka postawa przeciwko drużynie, która jest jedną z najlepszych w Europie. Trener Cadenas to jeden z najlepszych szkoleniowców na świecie, ale ciężko jest w 3 miesiące stworzyć nowy zespół, gdzie dużo jest zmian, młodych zawodników. Ale wierzę, że zrobi on wszystko, żeby drużyna awansowała w Lidze Mistrzów i grała na dobrym poziomie w lidze – dodał.
Grzegorz Tkaczyk, rozgrywający Vive Kielce: – Bardzo się cieszymy z punktów, jakie zdobyliśmy na trudnym terenie w Płocku. Zgadzam się z trenerem, że zagraliśmy jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie, ale nie zapominajmy, że jest to dopiero pierwsza odsłona „świętej wojny” i czekamy na mecz rewanżowy w Kielcach.
– Kielce to jedna z najlepszych drużyn na świecie, która w poprzednim sezonie jak równy z równym rywalizowała z final four Ligi Mistrzów z takimi gigantami, jak na przykład Barcelona – nie szczędził rywalom pochwał Manolo Cadenas. – Gratuluję rywalom, którzy rozegrali dzisiaj świetne zawody. My zagraliśmy dzisiaj bardzo słaby mecz i trudno zrozumieć, dlaczego tak się stało. Pokazywaliśmy już w tym sezonie o wiele lepszą grę, a dzisiaj w zasadzie nic nam nie wychodziło i nasza postawa jest nie do zaakceptowania. Jednak wierzę, że mecz z Koldingiem będzie zupełnie innym spotkaniem – dodał trener gospodarzy.
– Kielce okazały się bardzo trudnym rywalem, praktycznie od początku rywale wysoko zawiesili nam poprzeczkę i od pierwszych minut, jak tylko odskoczyli nam na kilka punktów, to zaczęli powiększać przewagę, grając przez 60 minut na bardzo wysokim poziomie – powiedział dziennikarzom Alexander Tioumentsev. – Rywale grali płynnie, grali z pewnością siebie. Ciężko dzisiaj byłoby znaleźć jakikolwiek słaby punkt w drużynie z Kielc. My zbyt szybko straciliśmy wiarę w końcowy sukces i być może nie odjęliśmy takiej walki, jakiej byśmy chcieli, do jakiej przyzwyczailiśmy kibiców. Dzisiaj gdzieś tego nam zabrakło – podsumował rozgrywający Wisły.
Orlen Wisła Płock – Vive Tauron Kielce 22:35 (12:20)
Orlen Wisła: Wichary, Corrales, Morawski – Syprzak 3, Pusica 1, Ghionea 2 (1), Jurkiewicz 1, Zelenović 5, Rocha, Wiśniewski 1, Nikcević 1, Racotea 2, Tioumentsev 3, Montoro 1, Daszek 2, Kwiatkowski
Vive: Szmal, Sego – Bielecki 2, Chrapkowski 3, Cupić 3 (1), Jachlewski, Jurecki 7, Lijewski 6, Musa 1, Reichmann 2, Strlek 3, Tkaczyk 4, Aguinagalde 3 (2), Buntić, Rosiński 1
Kary: Orlen Wisła – 4 min; Vive – 4 min.
Sędziowali: Pascual Sanchez, Luque Cabrejas (Hiszpania).