Wybiła godz. 7, a budzik zaczął krzyczeć, że czas wstawać i ruszyć na patrol. Rozpoczyna się misja pod kryptonimem: „na tropie wagarowicza”.
Dziś 21 marca, dzień, który jedni określają mianem „pierwszego dnia wiosny” inni, ci młodsi, „Dniem Wagarowicza”. To właśnie w tym czasie przyroda powinna budzić się do życia, resztki śniegu topnieć, marzanny tonąć w Wiśle, a uczniowie hurtowo uciekać z zajęć. I choć natura zdaje się o dzisiejszym święcie zapominać, nieustannie sypiąc z nieba biały puch, to dzieciaki tę tradycję pielęgnują – nie bacząc na śnieg i mróz wyszli na ulice, by zaklinać przyrodę i… odpocząć od zajęć. Niestety, o Dniu Wagarowicza pamiętali też funkcjonariusze straży miejskiej, którzy już wczoraj zapowiedzieli, że wagarowiczów będą łapać, legitymować i odprowadzać do szkół i rodziców. Do akcji łapania uciekinierów zaproszono także dziennikarzy.
Mieszane patrole policji i strażników rozpoczęły kontrole, a w jednym z nich znalazłem się ja – uzbrojony po zęby: w aparat, dyktafon, niezawodne pióro i notatnik. Zaczęliśmy od wysokiego „C”. Nad Wisłą spotkaliśmy pokaźną grupę uczniów, którzy najwidoczniej zapomnieli o obowiązku nauczania. Widok bowiem niecodzienny: jedna czerwona honda civic i tuzin uczniów, stojących na mrozie. Dzieci zostały spisane, pouczenia wręczone, a ja pomyślałem sobie, że czwartek będzie dla funkcjonariuszy dniem wyjątkowo pracowitym. Jak się później okazało – nie do końca. Czemu?
Mijały kolejne minuty, a do mnie zaczęło docierać, że mamy grzeczną młodzież – przemierzaliśmy kolejne kilometry, ale wagarowiczów ani widu, ani słychu. Czyżby dzieciaki XXI wieku były bardzo obowiązkowe? Panująca aura ich zniechęciła? A może po prostu ukrywali się oni wyjątkowo dobrze – na przykład w galeriach handlowych, będących poza terenem działań patrolu z dziennikarzami w składzie? Tego nie wiem, pewnym jednak stoi, iż w trakcie misji natknęliśmy się jeszcze tylko na dwie grupy wagarowiczów. Pierwszą z nich byli uczniowie Małachowianki, którzy postanowili wyjść na przysłowiowego „dymka” przed szkołę. Kolejną, zwiedzające molo gimnazjalistki z G2. We wszystkich przypadkach mandatów nie wręczono – skończyło się na pouczeniach. Ostatnia grupa dała jednak bezcenną wskazówkę, która tłumaczyła dziwną absencję uciekinierów na ulicach Płocka: – Patrolujcie sobie. Za rok, jak wszyscy inni, wagarujemy w galerii.