Kilkukrotny młodzieżowy medalista Mistrzostw Polski, Mistrz Polski z 2011 roku. Zapraszamy na wywiad z Cezarym Marciniakiem, wychowankiem Orlen Wisły Płock, a obecnie bramkarzem występującej w PGNiG Superlidze Nielby Wągrowiec.
Jak spędziłeś Sylwestra 2014 roku?
Fantastycznie, głównie za sprawą ludzi, z którymi dzieliłem to przeżycie. Kapitalna noc.
Kiedy powracasz do Wągrowca i treningów z drużyną?
Powrót 4 stycznia, początek treningów – 5 stycznia. Mam to szczęście, że z Płocka będzie wracał również Adrian Konczewski [także bramkarz Nielby – przyp. red.], więc sprawy transportowe mam ogarnięte od ręki (śmiech).
Jak byś podsumował ten miniony rok w barwach Nielby?
Rok, jakby nie patrzeć, niespodziewanych sukcesów. Tak zdecydowanie, ale to raczej odczucie ludzi z zewnątrz. W tym zespole jest chemia, odkąd przyszedłem do Wągrowca utwierdzam się tylko w tym przekonaniu. Sukces w grupie, która się dogaduje, to kwestia czasu. Zasługa w tym głównie Pawła Nocha, który zaczynał to wszystko budować i uważam, że dzięki temu Nielba naprawdę „urosła”. Jego dzieło kontynuuje trener Markuszewski. Nie odzwierciedla tego może pozycja klubu w obecnych rozgrywkach Superligi [ostatnie, dwunaste miejsce – przyp. red.], ale już sam awans do elity owszem [zespół z Wągrowca pokonał w dwumeczu faworyzowanego Piotrkowianina – przyp. red.]. Mamy dobrych polskich graczy, kilku fajnych zawodników z zagranicy. Tworzymy kolektyw. To w tym sporcie najważniejsze. Uważam jednak, że stać nas na dużo więcej. Musimy zrobić co w naszej mocy, by uwolnić ten potencjał w pełni.
A Wisła? Co powiesz o poczynaniach klubu, który ukształtował Cię jako zawodnika?
Za Wisłą fajny czas, a nadchodzi jeszcze lepszy. Uważam, że Manolo Cadenas to najlepsze, co spotkało płocką Wisłę od wielu, wielu lat. Jest wizja, są obiecujący zawodnicy. Potrzeba czasu. Grudniowe zwycięstwo z Barceloną pokazuje, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Trzeba się tego trzymać. Trochę szkoda Mariusza Jurkiewicza, ale nie wątpię, że w końcu wyklaruje się inny lider tego zespołu. To również kwestia czasu.
Po tym sezonie kończy Ci się kontrakt z drużyną. Wiesz już, co dalej? Zostajesz w Wągrowcu, w Polsce? A może wyjazd?
Dziś to nie ma znaczenia. Przed nami trudna walka o utrzymanie w elicie. Nie mogę skupiać się na kwestiach pozasportowych, kiedy czas dla klubu, który reprezentuję, jest trudny. Drużyna jest najważniejsza, więc skupiam się na jak najlepszych występach w wągrowieckich barwach. Do czerwca – tylko to się liczy.
W Wągrowcu grasz od poprzedniego sezonu. Jak przebiegała aklimatyzacja? Kolonia płocka pomogła?
Zdecydowanie! Można powiedzieć, że dzięki niej się tutaj znalazłem. Trener Noch, który stoi za moim transferem tutaj, jest przecież również rodowitym płocczaninem. Mamy mega ekipę. Każdemu życzę takich kolegów w drużynie. Nigdy nie miałem problemów ani z topografią miasta, które przecież do największych nie należy (Wągrowiec można porównać do Gostynina), ani z aklimatyzacją w zespole. Swój pobyt tutaj zaliczam na ogromny plus.
Jakie stawiasz sobie cele na ten 2015 rok?
Przede wszystkim – zdrowie, które mimo mojego młodego wieku nie jest najlepsze. Chciałbym, aby do końca sezonu nic mi nie doskwierało. To, co dla mnie teraz najważniejsze, to jak najlepsza runda w wykonaniu mojej Nielby i pozostanie w elicie. Skupiam się na tym w stu procentach. Co później? Za wcześnie, by dywagować.
Dzięki za rozmowę. Masz jakieś życzenia dla czytelników Handballplock.pl?
Dzięki. Życzę Wam, abyście w ten 2015 rok weszli z pozytywną energią i ukierunkowali ją na coś pożytecznego. Także wielu sukcesów, zdrowia, które jest najważniejsze, cierpliwości. I abyście mieli z kim dzielić się radością ze swych sukcesów.