Na popularnej wśród bezrobotnych płocczan stronie, zauważyliśmy wpis z 1 listopada tego roku, którego temat brzmi: „Strajk?”, a w treści zamieszczono: „Strajk przed urzędem miasta. Dość tego bezrobocia. Kto za?”. Autor wpisu nie podał kontaktu do siebie, a szkoda, bo pewnie wielu bezrobotnych chętnie by przystało na tę propozycję.
Jak na razie, pod wpisem pojawiła się jedna odpowiedź na propozycję manifestacji: „Strajk? – Jaki znowu strajk, zaraz wybory i nie będą się teraz przejmowali bezrobociem, ważne żeby wybrać ich do roboty. Dalej żyjcie w matriksie”. To tylko dwa, najświeższe wpisy świadczące o tym, że płocczanie mają dość obiecanek i powtarzania w kółko, że bezrobocie w Płocku spada. Bo jeśli tak jest, to kto zatem tę pracę znajduje i gdzie te obiecane z roku na rok, z wyborów na wybory, nowe miejsca pracy?
Na każdej debacie prezydenckiej w Płocku słyszymy, że w ciągu ostatnich 4 lat bezrobocie spadło. Płocczanie jednak mają nieco odmienne zdanie, co widzimy po wpisach na płockich portalach ogłoszeniowych i słyszymy od samych płocczan. Nawet w naszej redakcji często odbieramy telefony od młodych ludzi, którzy bezskutecznie szukają pracy. A jeśli już znajdą, to przeważnie poza granicami kraju lub w innym mieście. Słowa o spadającym bezrobociu owszem, znajdują poparcie w statystykach. Z tym, że dane z urzędów pracy – powiatowego i miejskiego, nie zawierają osób, które zwyczajnie rezygnują z bycia w tych „statystykach”. Albo nie chcą korzystać z usług urzędów, bo to nic nie wnosi w ich życie zawodowe. Jak sami mówią: – Nic mi nie daje bycie na liście bezrobotnych, bo zarejestrowałam się w czerwcu, a pierwszą propozycję pracy dostałam w październiku – tłumaczyła nam tegoroczna maturzystka. – A moja siostra po studiach, dopiero po 8 miesiącach dostała propozycję stażu za 850 zł, przy czym sama wychowuje dziecko – dodała rozgoryczona.]
Sporo osób, które muszą „meldować” się na podpis w powiatowym urzędzie pracy, zwyczajnie nie ma pieniędzy na dojazd, bo czasami jest to koszt rzędu 20 zł, co dla osób bezrobotnych jest ponad ich możliwości. Nie pojawiając się raz w miesiącu, tracą prawo do statusu osoby bezrobotnej. Tego w statystykach nikt nie bierze pod uwagę. Jeżeli osoba bezrobotna pozostaje bez prawa do zasiłku i tylko ma jechać po to, aby się podpisać, to rachunek jest prosty – nie jedzie wcale, bo te dwadzieścia złotych to jest obiad dla rodziny. Zostaje więc wyrejestrowana i… statystycznie bezrobocie „spada”…
Co prawda – jak pisaliśmy – statystyki nie dają pełnego obrazu sytuacji, jednak sprawdziliśmy liczby z obydwu urzędów pracy w latach 2008-2014.
Miejski Urząd Pracy w Płocku
2008 rok: styczeń – 13,4% (9,2 tys. osób); grudzień – 9,6% (6,4 tys. osób); (w Polsce: styczeń 11, 5%, grudzień – 9,5%)
2009 rok: styczeń – 10,7% (7,3 tys. osób); grudzień – 10,9% (7,1 tys. osób); (w Polsce: styczeń 10,4%, grudzień – 12,1%)
2010 rok: styczeń – 12,1% (8,1 tys. osób); grudzień – 11% (7,2 tys. osób); (w Polsce: styczeń – 12,9%, grudzień – 12,4%)
2011 rok: styczeń – 12,1% (8,2 tys. osób); grudzień – 11,8% (7,7 tys. osób); (w Polsce: styczeń – 13,1%, grudzień – 12,5%)
2012 rok: styczeń – 12,7% (8,5 tys. osób); grudzień – 12,8% (8,3 tys. osób); (w Polsce: styczeń – 13,2%, grudzień – 13,4%)
2013 rok: styczeń – 13,9% (9,1 tys. osób); grudzień – 13% (8,3 tys. osób); (w Polsce: styczeń – 14,2%, grudzień – 13,4%)
2014 rok: styczeń – 13,9% (9,1 tys. osób), wrzesień – 11,7% (7,5 tys. osób); (w Polsce: styczeń – 13,9%, wrzesień – 11,5%).
Powiatowy Urząd Pracy
2008 rok: województwo mazowieckie – 7,3 %, powiat płocki – 16, 7% (5860 osób)
2009 rok: brak danych procentowych na stronie urzędu marszałkowskiego (podajemy liczbę bezrobotnych, którą otrzymaliśmy w e-mailu: stan bezrobotnych na dzień 31 grudnia wyniósł 7070)
2010 rok: województwo mazowieckie – 9,4%, powiat płocki – 19,2% (7241 osób)
2011 rok: województwo mazowieckie – 9,9%, powiat płocki – 20,6% (7506 osób)
2012 rok: województwo mazowieckie – 10,8%, powiat płocki – 21,2% (7767 osób)
2013 rok: województwo mazowieckie – 11%, powiat płocki – 21,9% (8198 osób)
wrzesień 2014: województwo mazowieckie – 10%, powiat płocki – 19% (6899 osób).
W bieżącym roku jeszcze trudno mówić o podsumowaniach, ponieważ: – Wiemy, że bezrobocie ma charakter cykliczny, latem maleje, a zimą wzrasta – jak mówił na przedostatniej, LI sesji rady miasta Płocka, radny Mirosław Milewski.
Ciekawym tematem poruszanym na sesji przez Milewskiego, był efekt projektów, które w teorii mają na celu tworzenie nowych miejsc pracy. – Projektem partnerskim, realizowanym przez Miejski Urząd Pracy, był „Nowy start z nowymi kwalifikacjami”, który opiewał na kwotę 1,5 miliona złotych. Według raportu, tylko jedna osoba z tego programu znalazła zatrudnienie – mówił radny. – Otwartość na nowych przedsiębiorców jest jedynie PR-em. Nie ma inwestycji, nie ma miejsc pracy – podsumował kandydat na prezydenta.
Sporo osób nie zgodzi się z tym twierdzeniem – jak to nie ma inwestycji? Cały czas coś się buduje, remontuje, coś powstaje. Trudno się z tym nie zgodzić. Należy zadać jednak pytanie, kto te wszystkie prace wykonuje, bo – na co zwracali uwagę w trakcie debaty prezydenckiej kandydaci – w bardzo małym odsetku są to płockie firmy. – Bo te są za drogie – stwierdził prezydent Nowakowski w rozmowie z nami. Właśnie dlatego, ze względu na przetargi formułowane według kryterium ceny, większość z nich wygrywają firmy spoza Płocka.
Komentarz redakcji
Teoretycznie portale z ogłoszeniami o pracę uginają się od ogłoszeń. Bezrobotni czytają ich dziesiątki dziennie, dzwonią. Przekonują się jednak często, że pracodawcy proponują pracę bez umowy i to za bardzo małe stawki. W Płocku oscyluje to do 11 zł za godzinę, w Polsce za tę samą pracę proponują 15-16 zł. Są przypadki, że po podjęciu pracy nie ma się pewności, że pieniądze zostaną wypłacone, bo brakuje jakiejkolwiek umowy. Oszukanych zatem bezrobotnych jest bardzo dużo, można przeczytać wiele wpisów o tym na forach.
Z kolei pracodawcy, z którymi rozmawialiśmy skarżą się, że osoby bezrobotne nie posiadają odpowiednich umiejętności, a kierowane przez urzędy pracy nie spełniają nawet podstawowych wymagań potencjalnych pracodawców. – Nie chodzi tu nawet o wykształcenie – mówi nam jeden z płockich przedsiębiorców. – Przychodzą ludzie niepewni siebie i swoich umiejętności, nie potrafią zaprezentować siebie, nie mam szansy ocenić realnie ich chęci do nauki. Albo prezentują roszczeniową postawę, pomimo braku doświadczenia i praktycznej wiedzy, albo są tak zestresowani, że nie mogą wykrztusić z siebie słowa poza tym, co napisali w cv – twierdzi.
Może więc problem leży w sposobie przygotowania osób bezrobotnych do samej pracy, jak i do rozmowy kwalifikacyjnej? Może oprócz kursów dokształcających należy także postawić na kursy, zwiększające umiejętność prezentacji? A dla pracodawców, zatrudniających osoby bezrobotne przyznawać np. zwolnienia z opłat ZUS za tego pracownika?
Pomysłów może być wiele, warto nad nimi pomyśleć realnie, szczególnie przed wyborami i zwłaszcza, jeśli dotychczasowe sposoby zmniejszania bezrobocia nie przynoszą większego efektu. Poza statystykami.
Agnieszka Stachurska