Czy w kuchni radzi sobie równie tanecznie jak w pracy? Jakie wspomnienia wywołuje u niej pomidorowa i budyń? Kto sprawił, że zaczęła inaczej patrzeć na jedzenie? Zapraszamy na kolejne spotkanie w naszej „Płockiej Kuchni”, tym razem z instruktorką tańca – Małgorzatą Staniszewską.
Ma dopiero 27 lat, a na koncie sporo sukcesów własnych i swoich zawodniczek. Od 6 lat prowadzi Studio Tańca Fame, którego jest właścicielem i instruktorem. Przygodę z tańcem rozpoczęła jeszcze w dzieciństwie, pod okiem starszej siostry, Kasi. – To właśnie dzięki niej pokochałam taniec i całkowicie mu się oddałam – tłumaczy Małgorzata Staniszewska, którą zaprosiliśmy do naszego kulinarnego cyklu. – Pierwszy rok był bardzo początkujący, ale owocny, zajęcia odbywały się jedynie od poniedziałku do czwartku. Natomiast dziś, patrząc na to co się dzieje, to czasami nie widzę początku ani końca tygodnia – śmieje się pani Małgosia, która na nadmiar czasu raczej nie narzeka.
Pasja pochłania jej właściwie całe życie, a o tańcu mogłaby mówić bez przerwy, choć studia kończyła o specjalizacji… zarządzanie personelem. – W wolnym czasie uwielbiam jeździć do babci na wieś, gdzie kompletnie mogę odciąć się od pośpiechu, w jakim żyję i funkcjonuję na co dzień. Tam też w niedzielę spotykamy się całą rodziną na wspólne obiady i złapanie „wiatru w żagle” na kolejny tydzień – wyjaśnia.
Smaki i zapachy dzieciństwa to pobyt u babci
Pytana o smaki, które najlepiej pamięta z wczesnych lat, pani Małgosia odpowiada od razu. – Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to pomidorowa mamy i budyń babci. Czemu? Dla smaku – oczywiście tak, ale wiążą się z tym pewne wspólne wspomnienia, z bardzo ważnymi w moim życiu osobami – tłumaczy instruktorka tańca.
– Najwyraźniej wspominam zapach pączków, które za malucha co sobota robiliśmy u babci na wsi. Zapach pieczonego chleba czy ciasta drożdżowego – wspomina pani Asia. – Mam dwójkę starszego rodzeństwa, siostrę Kasię oraz brata Grześka. Gdy byliśmy dziećmi, to każdą przerwę, jaka była w roku szkolnym, spędzaliśmy u dziadków na wsi. Babcia niesamowicie nas rozpieszczała kulinarnie razem z moją mamą, z którą często gotowały, piekły i spędzały razem czas w kuchni – mówi z uśmiechem.
Nie tylko jednak dzieciństwo ukształtowało preferencje kulinarne pani Małgosi. – Na kształtowanie moich smaków największy wpływ miały podróże, i te małe, i te duże – żartuje. – Oczywiście, wyjazdy związane z zawodami tanecznymi, podróżowanie po Polsce i świecie, podpatrywanie, dopieszczanie przyprawami potraw, to było dla mnie najważniejsze – przyznaje.
Mam w domu Masterchefa…
Do aktywnego angażowania się w gotowanie zmobilizowało płocką instruktorkę tańca uczucie. – Od trzech lat dzielę mieszkanie w moim mężczyzną, Dawidem. Nie ukrywam, że jego osoba także miała olbrzymi wpływ na doznania kulinarne. Wcześniej nie przejmowałam się tym co jem, najważniejsza była szybka potrawa, lekkostrawna, i fru – na zajęcia. Teraz uległo to zmianie – przyznaje nasza rozmówczyni.
– Mam w domu własnego, prywatnego Masterchefa, z którym uwielbiamy zaskakiwać się smakowo. Nie ukrywam też, że moją działką jest strefa słodkości, a jego ta wytrawna – uśmiecha się pani Małgosia. – Chociaż w obydwu dziedzinach czuję się dobrze, jednak najmocniejszą stroną są moje serniki i ryby – zdradza.
Dotychczas wymienione potrawy to tradycyjna kuchnia polska. Czyżby to były ulubione smaki właścicielki Studia Tańca Fame? – Nie mam jednego ulubionego rodzaju kuchni – zaprzecza. – Uwielbiam poznawać różne smaki, lubię łączyć dania wytrawne, pikantne ze słodkimi owocami itp. Smakowanie nowości sprawia mi olbrzymią przyjemność, dla mnie danie musi pachnieć, wyglądać i przede wszystkim smakować. Musi być dopieszczone w każdym calu, nawet w formie podania. Jestem estetką i to odgrywa u mnie olbrzymią rolę – przyznaje pani Małgosia.
A gdzie jada częściej nasza rozmówczyni, w domu czy w restauracjach? – Przez ogromne zainteresowanie gotowaniem, pieczeniem, częściej jadamy w domu, jednak każde wyjście do restauracji kończy się zamówieniem czegoś innego, czego jeszcze nie smakowałam, nie widziałam itp. Uwielbiamy z Dawidem czerpać inspirację oraz analizować i dopasowywać do siebie dania – śmieje się instruktorka.
Kto częściej gotuje w domu pani Małgosi? – Praca pochłania mnie na całe dnie, dlatego, niestety, mimo miłości jaką darzę gotowanie, jest to działka Dawida – przyznaje. – Często zdarzy mi się zrobić na szybko jakiś warzywny krem, który daje mi kopa na cały dzień, jednak gdy wracam po całym dniu zajęć, zawsze czeka na mnie cudnie pachnący posiłek. Jak już wcześniej wspomniałam, mam w domu Masterchefa – śmieje się nasza rozmówczyni, a my, pewnie jak spora ilość kobiet czytająca teraz ten artykuł, wzdychamy z zazdrością…
Na zakończenie rozmowy, tradycyjnie prosimy o przepis dla czytelników PetroNews. – Strzałem w dziesiątkę jest nasz przepis na soczystego, pieczonego łososia z sosem buerre blanc i jajkiem w koszulce. W zależności od dnia, humoru i ochoty, dobieramy do tego odpowiednie puree, często z kalafiora, brokułu lub marchwi – poleca Małgorzata Staniszewska.
[tabs]
[tab title=”Pieczony łosoś z sosem buerre blanc i jajkiem w koszulce”]
Składniki łosoś:
– filet z łososia około 350/400 g
– sól gruboziarnista morska
– pieprz czarny świeży mielony
Łososia umyć i osuszyć ręcznikiem papierowym, posmarować skórę łososia oliwą z oliwek, żeby nie przywarła w trakcie pieczenia do naczynia żaroodpornego. Z każdej strony posypać solą gruboziarnistą morską i czarnym pieprzem. Włożyć do naczynia skórą do dołu. Piekarnik nagrzewamy do temperatury 60 stopni C, łososia pieczemy przez około pół godziny – w zależności od tego, jak duży jest filet. Łosoś pieczony w takiej temperaturze ma zupełnie inną, ciekawą dla podniebienia konsystencję. Jest bardzo delikatny, mięso rozpada się po lekkim naciśnięciu widelca.
Składniki sos:
– 100 ml białego wytrawnego/półwytrawnego wina
– 1 średnia cebula lub szalotka
– czosnek
– 100 ml śmietanki 30%
– około 30/40 g masła
– kilka liści laurowych
– ziarenka czarnego pieprzu
– ziele angielskie.
W rondelku zagotowujemy 100 ml białego wina i wrzucamy pokrojoną cebulę oraz posiekany czosnek, liść laurowy, pieprz, ziele angielskie. Kiedy alkohol już odparuje i płyn zredukuje się do połowy, przecedzamy zawartość rondelka do szklanki. Cebula, czosnek i przyprawy nie będą nam już potrzebne. W rondelku, w którym gotowało się wino, zagotowujemy 100 ml śmietanki 30%. Po odparowaniu połowy śmietanki, dodajemy przecedzone aromatyzowane wino. Zmniejszamy ogień na najmniejszy i gotujemy kilka minut, aż płyn trochę odparuje. Zdejmujemy z gazu i dodajemy po małym kawałku masło, ciągle mieszając trzepaczką i uważając, aby sos nam się nie zważył. Doprawiamy delikatnie solą do smaku i gotowe.
JAJKO W KOSZULCE:
Kolejnym etapem – końcowym, jest przygotowanie jajka w koszulce, które wykładamy na grzbiet filetu z łososia przed podaniem dania.
Jajko w koszulce nie jest wielkim wyzwaniem, jeśli zna się parę trików!
Wodę w garnku doprowadzamy do wrzenia. Do foliowej torebki, przeznaczonej do kontaktu z żywnością, wlewamy pół łyżeczki oliwy, a następnie wbijamy jajko. Dzięki temu, jajko w koszulce zawsze będzie miało idealny kształt.
Jeśli nie mamy foliowej torebki i jajko gotujemy w wodzie, wtedy najważniejsze jest, aby do wody dodać kropelkę octu i koniecznie zrobić łyżką wirek i jajko wbić w środek garnka. Wirek spowoduje, że białko owinie się dookoła żółtka, a nie rozleje się po całym garnku. Gotujemy około 3-4 minut.
Smacznego![/tab]
[/tabs]