Jan Zumbach ps. Kaczor Donald, pilot wojskowy, jeden z polskich asów myśliwskich. Jego matka pochodziła z okolic Płocka, ze starej rodziny ziemiańskiej. On sam ukończył Gimnazjum Polskie im. Marszałka Stanisława Małachowskiego. Był dowódcą Dywizjonu 303, a po wojnie przemytnikiem i najemnikiem walczącym pod niebem Afryki. Dlaczego w Płocku mało kto zna tę postać?
Był wnukiem szwajcarskiego emigranta i synem Eugeniusza, który posiadał podwójne obywatelstwo: polskie i szwajcarskie. Sam posiadał obywatelstwo szwajcarskie. W 1936 Jan Zumbach wstąpił na ochotnika do lotnictwa i służby wojskowej, dokonując oszustwa, gdyż do wojska wstąpić mogły jedynie osoby posiadające polskie obywatelstwo. W 1938 ukończył Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Przed II wojną światową służył w 111 eskadrze myśliwskiej.
1 września 1939 roku nie było go jednak w macierzystej jednostce – po wypadku, jakiego doznał kilka miesięcy wcześniej w Warszawie podczas lądowania, odzyskiwał zdrowie przy granicy rumuńskiej, w Zaleszczykach. Po powrocie w miejsce stacjonowania eskadry, już jej tam nie zastał. 17 września opuścił Polskę i przedostał się do Rumunii.
Ostatecznie znalazł się we Francji, gdzie walczył z Niemcami, pilotując samoloty myśliwskie. Po ewakuacji do Wielkiej Brytanii w czerwcu 1940 roku, został jednym z pierwszych pilotów słynnego 303 Dywizjonu Myśliwskiego. Przeszkolił się na Hurricane’y, na których uczestniczył w Bitwie o Anglię, potem latał też na Spitfire’ach, które zdobiło m.in. jego osobiste godło – Kaczor Donald, oraz amerykańskich Mustangach.
Od maja do końca 1942 roku Zumbach był dowódcą dywizjonu „Kościuszkowskiego”, powierzano mu również dowodzenie 3. i 133. Skrzydłem Myśliwskim, w skład których wchodziły głównie polskie dywizjony. Zestrzelił na pewno 13 samolotów wroga, pięć prawdopodobnie, jeden uszkodził. Sam też musiał lądować przymusowo wskutek ostrzelania i braku paliwa, był też wzięty do niewoli. W październiku 1946 wystąpił ze służby wojskowej i zamieszkał w Szwajcarii. Po latach walki o wolność, został bez grosza.
Po wojnie, jako Jean Zumbach, osiadł w Szwajcarii, gdzie wkrótce założył firmę Flyaway Ltd., która oficjalnie zajmowała się transportem lotniczym, w rzeczywistości jednak czerpała zyski z przemytu. Jeszcze w trakcie wojny, Zumbach przemycał towary luksusowe z Europy na Wyspy (głównie kamienie szlachetne). Z czasem firma stała była przykrywką dla szmuglowania m.in. zegarków szwajcarskich do Anglii, złota do Palestyny, papierosów do Włoch. Za zaoszczędzone pieniądze, założył dyskotekę w Paryżu i zaczął wieść w miarę spokojne życie, ze swoją o wiele młodszą żoną.
W 1961 roku zdemobilizowany pilot dostał propozycję stworzenia lotnictwa Katangi (prowincja, która oderwała się od Konga) i z chęcią zabrał się do dzieła. Przyjął pseudonim Johnny „Kamikaze” Brown i zebrał paru znajomych pilotów z dawnych lat. Za otrzymane pieniądze, kupił stare myśliwce i wyruszył do Afryki. Tam przeprowadzał naloty na kongijskie wioski, wierne prezydentowi Lumumbie. Pozostali najemnicy wkraczali następnie z karabinami i zabijali tych co przeżyli atak z powietrza. ONZ poparł w tej walce prawowite władze Konga, na czele z prezydentem Lumumbą. W rejon walk zostały wysłane szwedzkie myśliwce Saab, które unicestwiły flotę powietrzną Katangi. Zumbach i reszta najemników musieli uciekać do Angoli.
W 1967 roku Zumbach ponownie pojawił się na niespokojnym Czarnym Lądzie. Wtedy to zbuntowała się Biafra – bogata w ropę naftową prowincja Nigerii. Zumbach za kwotę 25 tys. dolarów zgodził się utworzyć armię powietrzną tej prowincji. I tym razem secesja została powstrzymana, a Zumbach, który już wcześniej prowadził we Francji i dyskotekę, i restaurację, wrócił (przynajmniej oficjalnie) do tej spokojniejszej branży.
W latach siedemdziesiątych często odwiedzał Polskę, gdzie razem z Witoldem Łokuciewskim (który po wojnie dogadał się z polskimi komunistami, przez co został znienawidzony przez resztę dawnych kolegów) prowadził lewe interesy. Zumbach handlował towarami z magazynów Armii Ludowej, sprzedając je za granicę. Dogadawszy się z SB, założył firmę polonijną, która miała być przykrywką do prowadzenia brudnych interesów.
71-letni „lotnik, przemytnik i poszukiwacz przygód” (to fragment tytułu polskiego wydania autobiograficznej książki Zumbacha) zmarł we Francji 3 stycznia 1986 roku. Okoliczności jego śmierci do dziś budzą wątpliwości. W różnych publikacjach często sugeruje się, że mogła mieć ona związek z nie zawsze legalnymi interesami prowadzonymi przez Polaka, jak np. handel bronią. Władze francuskie zamknęły śledztwo w sprawie jego śmierci bez podania powodów jego zamknięcia do publicznej wiadomości.
Prochy pilota zostały sprowadzone do ojczyzny i złożone na warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Jan Zumbach za swoje dokonania podczas drugiej wojny światowej otrzymał Srebrny Krzyż Orderu Wojennego Virtuti Militari, czterokrotnie Krzyż Walecznych i dwukrotnie brytyjskie odznaczenie Distinguished Flying Cross.
Jak widać po tym życiorysie, ludzie nie zawsze są jednoznaczni. Jan Zumbach robił w swoim życiu rzeczy wielkie i… nieco mniej chwalebne. Niewątpliwie był jednak wybitnym człowiekiem, który swoje pierwsze kroki stawiał w naszym mieście.