Dom Pomocy Społecznej „Przyjaznych serce” zawsze cieszył się bardzo dobrą opinią. Jednak w ostatnim czasie wydarzyło się coś, co tę opinię zmienia. Dlaczego pacjentce podano leki, których nie powinna przyjmować? Jak tłumaczy to dyrektor placówki? I jakie będą dalsze kroki w tej sprawie? O tym rozmawiano w programie Grzegorza Misztala „Twoje sprawy” TVP3.
W płockim Domu Pomocy Społecznej 10 marca br. doszło do pomyłki – jednej z pacjentek podano leki innego pacjenta. Przy tej okazji zaczęły wychodzić na światło dzienne inne sprawy, dotyczące zarządzania kadrami w DPS.
Jak mówi Iwona Cieślak, siostra pacjentki, której podano nieprawidłowe leki przeciwpadaczkowe i przeciwdrgawkowe, w jej opinii problemem jest nieodpowiednia osoba zarządzająca placówką i brak odpowiedniego zarządzania DPS. – Tym bardziej w takim miejscu, gdzie ludzie i tak są skrzywdzeni przez los – podkreśla.
– Pensjonariuszka otrzymała leki przeznaczone dla innego mieszkańca – przyznaje dyrektor DPS w Płocku, Joanna Alberska. – Otrzymała je przez błąd ludzki, pomyłkę. To zdarzenie nie spowodowało u mieszkanki, na szczęście, żadnego zagrożenia dla jej życia i zdrowia – dodaje.
– Takie zdarzenie miejsca mieć nie powinno – zaznacza z kolei Roman Siemiątkowski, wiceprezydent Płocka. – W DPS są procedury podawania leków. Zwróciliśmy się do pani dyrektor, żeby jeszcze raz to przeanalizowała i uczuliła wszystkich swoich pracowników, że jest to bardzo ważne i takie zdarzenia nie mogą mieć miejsca – mówi wiceprezydent.
Dyrektor DPS tłumaczy, że regulamin organizacyjny dokładnie określa zadania pracowników, również pracownicy mają swój zakres obowiązków i znają odpowiedzialność za nie.
Natomiast byli już pracownicy DPS „Przyjaznych serc” twierdzą, że dzieje się tam wiele nieprawidłowości, a pracownicy są zastraszeni, ponieważ dyrektor placówki „organizuje nagonki” na pracowników. – Monitoring i oglądanie monitoringu to jest jej ulubione zajęcie – wyjaśniają. Dodają, że wielu pracowników odeszło z pracy. Zarzucają, że Joanna Alberska nie dba o pacjentów i chce pozbyć się pracowników, którzy są dla niej niewygodni. Dyrektor oponuje, że kontrola z jej strony jest naturalnym działaniem dyrektora placówki.
Przypomnijmy, że przez 13 lat dyrektorem tej placówki był Piotr Ostrowicki, zwolniony przez Urząd Miasta Płocka 19 kwietnia 2016 roku w niezbyt miłej atmosferze – oskarżono go o brak obecności w pracy podczas gdy u jednego z pacjentów wykryto gruźlicę. Wieloletni dyrektor odwoływał się do sądu pracy. Jego miejsce zajęła Joanna Alberska, chociaż oficjalnie nabór na to stanowisko odbył się we wrześniu 2016 r.
Już wtedy, po tradycyjnym pikniku integracyjnym w 2016 roku podnosiły się głosy, że „(…) ta placówka schodzi na psy, tak samo jak nowe kierownictwo z P. dyrektor na czele. Jak inaczej można nazwać klimat jaki tam panuje, to dopiero folwark prywatny. Kolesiostwo załatwia sprawy na ławeczce i papierosku z p. dyrektor po imieniu. Pełen profesjonalizm, a mieszkaniec spychany na boczny tor, smród, brud. Bardzo szybko p. dyrektor doprowadza do upadku tej placówki. Papierki, dokumenty, biurokracja, paragrafy i przepisy, tyle dobrego przez pół roku. Gratulacje, a gdzie mieszkańcy i ich bezpieczeństwo” – pisał pan Adam na forum płockiej „Gazety Wyborczej”.
„Świetna zabawa to była przez ostatnich 13 lat. Teraz ten dom razem z nową panią dyrektor i cała ta impreza to żenująca namiastka tego co było wcześniej” – dopowiadała pani Maria.
Podkreślić jednak należy, że kontrole wykonywane przez sąd czy wojewodę, nie wykazywały znaczących przewinień, choć były uchybienia i pewne nieprawidłowości. W wystąpieniu pokontrolnym Wojewody Mazowieckiego z 25 lipca 2017 roku czytamy, że stwierdzono „uchybienia i nieprawidłowości, które powstały w wyniku niedostatecznego nadzoru nad realizacją zadań kontrolowanej jednostki” ze strony dyrektor placówki oraz kierownika działu opiekuńczo-terapeutycznego nad działalnością zespołów terapeutyczno-opiekuńczych, a także z powodu niedokładnego sporządzania dokumentacji przez pracowników, wchodzących w skład zespołów terapeutyczno-opiekuńczych, w związku z czym przewidziano zalecenia dla DPS.
Piotr Szpakowicz, płocki radny w rozmowie z Grzegorzem Misztalem mówi, że prawdopodobnie w tym przypadku nie zadziałały prawidłowo sprawy organizacyjne. – Tym tematem zajmie się jednak rada miasta, a konkretnie komisja rewizyjna. Przeanalizujemy dokumenty i będziemy mogli powiedzieć, czy wina leży po stronie dyrektor i nieprawidłowej organizacji pracy, czy też było to jednorazowe, przypadkowe zdarzenie – tłumaczy Piotr Szpakowicz. – Na dzisiaj trudno powiedzieć jednoznacznie, co doprowadziło do tego zdarzenia – dodaje radny.
Program obejrzycie, klikając zdjęcie poniżej.
Pani Dyrektor zastrasza wszystkich nawet prężne Związki Zawodowe które tam istnieją ? Czy przypadkiem nie jest to tak, że Pani Dyrektor wymaga? Wzięła się za tyłki lenistwu i wprowadziła jakieś zasady? Biedni pracownicy nie mogą się pogodzić z odejściem poprzedniego Dyrektora i bojkotują w tak śmieszny sposób?
Bławo Płezydent Płocka, Bławo ! Rozpyeldol wszystko, cały Płock obsadzony urzędasami i wszędzie tony papierków do doniesienia to Twoje wielkie dzieło Pryerdylznięcie Płocka, O WIELKI !
Ta Pani widocznie ma za mało kamer jak nie wypatrzyła w porę pomyłki, więncyj kamer, wiencyj !
Kontrole pewnie by coś wykazały, gdyby tylko pracownicy nie bali się mówić zgodnie z prawdą.
a jak mają coś powiedzieć jeśli są zastraszani i na każdym kroku monitorowani, żeby tylko za dużo przy kontrolujących nie powiedzieli, nie da się pracować w takiej atmosferze
Kiedyś rzeczywiście nazwa była adekwatna do dbania o mieszkańców. Przyjaźnie było.
Dziś ten Dom nie jest już Domem. To instytucja bazująca na rentach mieszkańców. Ma się zgadzać w kasie, a dobro podopiecznych spadła do zera.