Straż Miejska we wrześniu zeszłego roku obchodziła 20. rocznicę powstania – teraz grupa płocczan chce ją rozwiązać. Po raz kolejny. Czy skutecznie?
Wszystko zaczęło się pod koniec ubiegłego roku. Wówczas na Facebooku utworzono nowe wydarzenie o nazwie „Stop Straży Miejskiej w Płocku”, nawołującą i zrzeszającą ludzi. Cel? Odwołanie strażników miejskich. Od tamtego czasu swój udział w wydarzeniu zdeklarowało prawie 2 200 osób, a ponad 330 jest jeszcze niezdecydowanych. Akcja trwa, inicjatorzy zbierają podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie rozwiązania straży miejskiej, a my pytamy: czy to może się udać?
Po raz kolejny…
Pomysł odwołania Straży Miejskiej nie jest specjalnie odkrywczy. Akcje tego typu odbywały się w wielu miastach – chociażby w Rybniku, Bydgoszczy, Toruniu czy pobliskim Gostyninie. Zresztą, podobna inicjatywa miała już miejsce w naszym mieście – równo rok temu. Wówczas się nie udało, lecz płocczanie próbują ponownie: tym razem z większą „pompą”. Pojawiły się bilbordy, zachęcające do akcji, a inicjatorzy organizują zbiórki głosów, które trwać mają aż do skutku.
– Zebraliśmy około 400 podpisów. Jesteśmy zdeterminowani, gdyż idea Straży Miejskiej w Płocku nie ma zastosowania – powiedział Marek Tucholski, jeden z inicjatorów. – Strażnicy nie są nam potrzebni. Nie wypełniają oni należycie swoich obowiązków ustawowych. Dzięki nim wcale nie czujemy się bezpieczniej. Z kolei dla wielu mieszkańców ta jednostka stała się uciążliwa – dodaje. [quote][…]Jesteśmy zdeterminowani, gdyż idea Straży Miejskiej w Płocku nie ma zastosowania – Marek Tucholski, jeden z inicjatorów akcji[/quote]
Walka z wiatrakami?
Pomysłodawcy akcji chcą, aby samorząd dofinansowywał patrole policji, które miałyby przejąć obowiązki strażników. Według nich, taka taktyka będzie bardziej skuteczna i w mniejszy sposób obciąży budżet. To oczywiście teoria. Fakty są takie, że Straż Miejska w Płocku przyjmuje od 30 do 40 interwencji dziennie (plus zgłoszenia nieleżące w kompetencji strażników), a ich charakter w większości różni się od tych policyjnych – bo przecież ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której policjant zakłada blokadę na pojazd, czy „wlepia” mandat za nieposprzątanie po swoim pupilu w trakcie porannego spaceru… To strażnicy zajmują się profilaktyką i prewencją, patrolując szkoły. Odrębną kwestią pozostaje niechęć władz do projektu. Ratusz jest zadowolony z pracy strażników, której działania, zdaniem Urzędu Miasta, znacznie się poprawiły. Co na to sami zainteresowani? Zapytaliśmy:
– O akcji oczywiście słyszeliśmy, lecz nie jesteśmy od tego, by się bać takich działań. My pracujemy, dokładając wszelkich starań, żeby mieszkańcy miasta czuli się bezpiecznie – oświadczyła Jolanta Głowacka, rzeczniczka prasowa płockiej straży miejskiej. – Żyjemy w demokratycznym kraju. Ci państwo zbierają podpisy, a my wykonujemy swoje ustawowe zadania, służąc ludziom każdego dnia.
Założenia, nie ważne jak szczytne, często mają się nijak do rzeczywistości. W tym przypadku należy zadać pytanie, czy referendum ma szansę zostać przeprowadzone? Te kwestie wyjaśnia ustawa o referendach lokalnych. Zgodnie z jej zapisami, jeśli zostanie zebrana wymagana ilość podpisów (ponad 10 tysięcy) – a wniosek o referendum pozbawiony będzie wad – wówczas władze miasta teoretycznie muszą go przyjąć. Teoretycznie, bowiem decyzja o zorganizowaniu referendum ostatecznie leży w gestii radnych. Pewnym natomiast stoi, że wobec tak dużego zainteresowania nie sposób byłoby przejść obojętnie – jeśli oczywiście organizatorom akcji uda się zebrać zakładaną liczbę podpisów (mają na to 60 dni).
Nie będzie to zadanie łatwe, bo choć wielu pomysł rozwiązania straży miejskiej w Płocku przyjęło z aprobatą, to równie dużej liczbie płocczan ten pomysł nie przypadł do gustu. Z wielkiej chmury mały deszcz? Pozostaje obserwować działania i czekać na rozwój wydarzeń…
Uważam że pieniądze które płacimy na utrzymanie straży miejskiej mogły by być przeznaczone na wspomożenie policji która jest skuteczniejsza w swoich działaniach.Niestety straż miejska olewa wezwania ,a jak już przyjezdza na kilka wezwań jedno nie wystarcza,to skutki interwencji sa marne byłam swiadkiem takiej interwencji.przyjechali do grupki rozwrzeszczanych podpitych facetów którzy całą noc utrudniali spokojny sen,zamiast jednoznacznej interwencji poprosili że byli ciszej bo lokatorzy wydzwaniają że jet za głośno to panowie troszkę ciszej .I to była interwencja zadnego spisania,pouczenia.Parodia nie interwencja i na to idą moje ciężko zarobione pieniądze.
Nie macie racji.. Otóż po pierwsze jak nie raczył wspomnieć wielmożny autor tekstu straż i tak nie gania intesywnie za psie kupy, tak się w dużej mierze nie da. Druga sprawa, że patrole policji do bezpieczeństwa zamiast strażników. 5mln rocznie biorą, dodatkowy pion administracyjny. O czystość dba się inaczej, przykładem są inne państwa, wystarczy zezwolić w niektórych miejsach na wyprowadzanie psa, a w innych zakazać. Zatrudnić ludzi od sprzątania konkretnych miejsc. Za nie przystosowanie się i wyprowadzanie psa w inne miejsce – mandat. Ale taki może okazjonalnie wlepiać policja. Mówicie nie będzie policjant chodził i patrzył czy ktoś nie śmieci czy nie robi ww? Znów przykład państwa zachodniego – właśnie to robią! Za złe zachowanie z psami itp karze policja.
Zgadzam się z Danką. Ciekawi mnie kto tę akcję zorganizował. Założę się, że to osoby, które mają na pieńku ze strażnikami. Kurcze, no bo tak naprawdę zobaczcie: jeśli nie śmiecisz na umór, nie jesteś wandalem, nie chlejesz pod sklepem i parkujesz przepisowo, to nie spotkasz strażników, tak samo policjantów. Ja przez swoje życie nigdy nie miałem ze stróżami prawa, czy to policją, czy strażnikami miejskimi, do czynienia. Przeszkadza ona tylko tym, którzy nadmiernie łamią przepisy – czy to prawa, czy te moralne. Bo tak łatwo okrzyknąć czymś za niepotrzebne. Policja też jest niepotrzebna? Straż pożarna też? A może NFS spalić i obalić: bo przecież wszyscy leczymy się prywatnie, a to osłabia budżet kraju.
Swoją drogą fajny artykuł. Miło się czyta.
Bez sensu ta akcja. Straż miejska jest potrzebna. Chociażby po to żeby patrolowac osiedla