Czy gadżety są przydatne w kuchni? Dlaczego w potrawach dobrze smakuje skorpion, a śledź już nie? Między innymi o tym porozmawiamy w kolejnej odsłonie „Płockiej Kuchni”, tym razem z Kingą Wochowską, która na co dzień kontaktuje się z mediami, przekazując informacje Komunikacji Miejskiej w Płocku.
Naszym dzisiejszym gościem jest Kinga Wochowska, była dziennikarka lokalnych mediów, która teraz zawodowo związana jest z płocką Komunikacją Miejską. To właśnie ona odpowiada za komunikację miejskiej spółki z płocczanami – poprzez prasę. – Niemal rok temu przeszłam na drugą stronę barykady i zaczęłam pracę jako rzecznik prasowy – mówi w rozmowie z nami Wochowska. – Przyznam szczerze, że początki nie były łatwe. Tym bardziej, że KM Płock cały czas się zmienia. Ale kocham to co robię – dodaje.
I choć to praca, której Kinga poświęca się w stu procentach, to nie jest jedyną przyjemnością, jaką wypełnia z pasją. Równie często jak przy klawiaturze, panią Kingę możemy spotkać w… garażu. – Lubię szlifować, skręcać, rozkręcać, pochlapać się farbą – zdradza w rozmowie z nami. – To niesamowite uczucie, kiedy patrzę na skończony mebel i wiem, że zrobiłam to sama – stwierdza z nieskrywaną satysfakcją.
Jestem kulinarną gadżeciarą
Jednak to nie jej talent majsterkowicza przykuł naszą uwagę, lecz umiejętności kulinarne. Tak, Kinga Wochowska to kucharka – i to przez wielkie „K”.
– Uwielbiam gotować, a raczej piec. Nie wyobrażam sobie, że w moim domu mogłoby zabraknąć piekarnika – mówi. – Specjalizuję się w tartach, zarówno na słodko, jak i na słono. Sekretem jest ciasto, bo z tym co damy do środka, możemy zaszaleć. Ja chyba jeszcze nigdy nie zrobiłam dwa razy takiej samej – zdradza Kinga Wochowska.
Nasza rozmówczyni dużo czasu spędza w kuchni. Często gotuje i przygotowuje jedzenie dla znajomych, realizując często bardzo skomplikowane przepisy – a na dodatek, komplikując je jeszcze bardziej, bowiem – jak sama przyznaje – przepis to tylko baza do jej kuchennych podbojów. – Nie trzymam się go, zawsze muszę coś zmienić, dodać coś od siebie – wyznaje w rozmowie z nami. – Nawet kiedy przyrządzam coś według własnego przepisu. Co nie zmienia faktu, że zbieram przepisy – mówi z uśmiechem pani Kinga.
Jak przyznała, zbiera książki kulinarne i wszystkie przepisy. Ma w swoich zbiorach przepastne tomiszcze z kulinarnymi przysmakami, wiele gazet i sprawdzonych przepisów zebranych w starym zeszycie z pożółkłymi już kartkami prababci Marysi.
Kuchnia to zdecydowanie pasja Kingi Wochowskiej. Pasja, która w połączeniu z wrodzonym „gadżeciarstwem”, zabiera w domu naszej bohaterki dużo miejsca. – Gadżetów kulinarnych mam mnóstwo. I choć nie mieszczą w szafkach, to na bieżąco dokupuję nowe – śmieje się.
Lubię kuchnię wyrazistą
Kinga Wochowska uwielbia gotować. – Nikt nigdy mnie tego nie uczył – wspomina. – Jak byłam mała, często widziałam jak gotuje babcia, mama, tata. Daleko mi do szefa kuchni, ale radzę sobie. Zdarza mi się przypalić spaghetti, ale wynika to raczej z roztargnienia, niż braku umiejętności – stwierdza.
Największą frajdę sprawia jej… pusta lodówka. Dlaczego? – Kiedy wracam głodna do domu, sprawdzam lodówkę, szafki i okazuje się, że nie ma co zjeść, wtedy zaczynam kombinować, co z czym połączyć w jakich proporcjach, żeby na koniec wyszło coś, co będzie zjadliwe – śmieje się. – Z takich eksperymentów powstało wiele przepisów, które dziś nie tylko ja wykorzystuję, ale też moi znajomi. Idealne danie dla mnie to takie, które łatwo i szybko przygotuję – wyjaśnia.
Takie podejście do spraw kulinarnych niesie za sobą też konieczność kosztowania różnych, nowych rzeczy. Właśnie dlatego Kinga Wochowska nie ma ulubionych i znienawidzonych smaków. Z całą pewnością potrawy, jakie kosztuje muszą być „jakieś”. Co to oznacza? – Jak coś jest słodkie, to musi być słodkie, np. sernik kajmakowy – wyjaśnia. – Lubię też potrawy na ostro, moja kuchnia widziała już takie papryczki, jak habanero czy skorpion – a to jedne z najostrzejszych na świecie – zdradza.
A co nasza bohaterka lubi jeść najbardziej? Jak się okazuje… tradycyjną jajecznicę. – Na śniadanie lubię zjeść jajecznicę na bogato – zdradza. – Lubię jajecznicę z drobno pokrojoną cebulą, kiełbasą czy szynką, pomidorami i żółtym serem – tłumaczy.
Niezmiennie smakuje jej zupa ogórkowa – wykonana przez niezastąpioną mamę – oraz makarony. Na codziennym stole nie znajdziemy jednak śledzi. – Wielokrotnie ich próbowałam i śledziom mówię zdecydowane nie! – stwierdza zdecydowanie. Skąd taka niechęć do tych ryb? Po prostu nie smakują i już.
Kuchnia tradycyjna? Tylko mojej babci i mamy!
Pyszne i niezapomniane smaki, które Kinga Wochowska usiłuje przenieść na codzienny stół, towarzyszą jej od dzieciństwa. – Duża część mojego dzieciństwa to właśnie jedzenie – wspomina. – Moja babcia, jak pewnie większość polskich babć, cały czas nas czymś karmiła. Pamiętam, jak w wakacje czy ferie zimowe babcia zapraszała wszystkich wnuczków, a nie było nas mało – osiem osób, a ona w jednej chwili potrafiła przygotować coś innego dla każdego! – dodaje z podziwem.
Z kolei druga babcia pani Kingi to mistrzyni kuchni tradycyjnej. – Jej rosół, kotlety schabowe, kluski ziemniaczane z cebulką i skwarkami, placuszki z jabłkiem… mmm, najlepsze na świecie – zachwala. – Nic jednak nie przebije jej ciasta drożdżowego. Pamiętam ten zapach w całym domu, kiedy się piekło. Nie było szans, żebym zaczekała aż wystygnie. Gorące ciasto drożdżowe z zimnym mlekiem, to smak mojego dzieciństwa – wspomina.
Te tradycyjne smaki goszczą też na stole naszej bohaterki i teraz, czego przykładem jest przepis, którym Kinga Wochowska podzieliła się z naszymi czytelnikami. – Lubię eksperymentować w kuchni, ale moim ulubionym przepisem, do którego najczęściej wracam, jest przepis na tradycyjny chleb razowy. Jest banalnie prosty, nie ma opcji, żeby komuś się nie udał – przekonuje. My oczywiście zachęcamy do sprawdzenia w praktyce.
[tabs]
[tab title=”Chleb razowy Kingi Wochowskiej”]
Składniki:
- 4-5 dużych łyżek zakwasu żytniego
- 30 dag mąki żytniej razowej (typ 2000)
- 30 dag mąki pszennej luksusowej (typ 550)
- 500 – 600 ml ciepłej wody
- 1 łyżka duża soli
- 10 dag pestek słonecznika.
Sposób przygotowania:
Wymieszać oba rodzaje mąki, dodać wodę, sól i zakwas. Dosypać większość pestek. Wszystko wyrobić bardzo dokładnie, by powstało gładkie ciasto. Ciasto mieszać łyżką, ma być dość klejące. W razie potrzeby, dodać więcej wody lub mąki, jeśli będzie zbyt gęste lub zbyt rzadkie.
Ciasto przełożyć do formy keksówki o wymiarach 35 cm x 12 cm, wyłożonej papierem do pieczenia, szczelnie owinąć folią spożywczą i odstawić do wyrośnięcia na 4-6 godzin (lub do momentu, gdy chleb wyraźnie urośnie, niemal do brzegów formy). Zaraz po przełożeniu ciasta do formy, wyrównać powierzchnię ręką zwilżoną wodą i posypać chleb słonecznikiem (słonecznik należy lekko docisnąć do ciasta).
Piekarnik nagrzać do temperatury 240 stopni C. Chleb piec najpierw przez 10 minut w temperaturze 240 stopni C, po tym czasie zmniejszyć temperaturę do 200 stopni C i piec jeszcze ok. 1-1,5 godziny. Chleb jest gotowy, gdy postukany od spodu, wydaje głuchy odgłos.
Życzymy smacznego![/tab]
[/tabs]
no nie mogę Kinia w necie xD