Dlaczego obieranie ziemniaków i krojenie warzyw może wywoływać nostalgię? Czym jest fałszywy móżdżek? Co najlepiej smakuje z patelni? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań w kolejnej odsłonie „Płockiej Kuchni”, w której rozmawiamy z Katarzyną Słomkowską, współwłaścicielką jednej z najstarszych piekarni w Płocku.
Naszą dzisiejszą rozmówczynię spokojnie można nazwać kobietą renesansu. To współwłaścicielka prężnie działającej piekarni, która od 1987 roku dostarcza pieczywo do mieszkańców Płocka i okolic – nawet tych dalszych. To był nauczycielka, autorka publikacji prasowych i niespełniona, póki co, autorka książek. Także kulinarnych.
– Kiedyś byłam nauczycielką, pisałam również do lokalnej gazety – wspomina Katarzyna Słomkowska. – Bywa, że piszę do szuflady i skrzętnie pilnuję, by to co tworzę, nie ujrzało światła dziennego – żartuje.
Prywatnie pani Kasia jest miłośniczką sztuki. – Kontakt z kulturą jest dla mnie bardzo ważny. Rozumiem, że sztuka dla każdego może znaczyć zupełnie co innego. Teatr, muzyka klasyczna, jazz, literatura czy architektura i ekologia – bez tego w życiu ani rusz – przekonuje w rozmowie z nami.
Musiałam pomagać mamie w kuchni
Pani Katarzyna poświęca siebie i swój czas na wiele pasji. Jedną z nich bez wątpienia jest gotowanie. – To dziedzina, w której spełniam się bardzo chętnie. Gotowanie to sztuka kulinarna. Myślę, że nikt już w to dziś nie wątpi. Gotowanie jest sztuką! – podkreśla.
Pasja kulinarna zakiełkowała lata temu – w dzieciństwie naszej rozmówczyni. Pani Kasia jeszcze jako mała dziewczynka pomagała w kuchni. Do dziś zresztą praca w niej wywołuje miłe wspomnienia.
– Gdy byłam dzieckiem, musiałam pomagać mamie w kuchni. Obieranie ziemniaków, krojenie warzyw na sałatkę jarzynową. Lubiłam to – wspomina.
Tych wspomnień kulinarnych jest zresztą więcej. – Pamiętam jak na prośbę mamusi przyniosłam z ogrodu listki włoszczyzny: natkę pietruszki, listki selera i liście… irysa – opowiada Katarzyna Słomkowska. – Szczęśliwie babcia zauważyła pomyłkę i do zupy trafiły liście pora. Gdyby nie to, mogłoby się skończyć bólem brzucha – śmieje się.
Fałszywy móżdżek z dzieciństwa

Także z lat dzieciństwa pochodzi kilka niezapomnianych smaków – smaków trudnych do odtworzenia dziś. Jedną z nich jest… fałszywy móżdżek.
– To potrawa z dzieciństwa, która wyjątkowo mocno utkwiła mi w pamięci – zdradza w rozmowie z nami pani Kasia. – Mama mówiła na to fałszywy móżdżek. Na patelni delikatnie szkliła cebulkę, wbijała do tego kilka białek jajka kurzego. Wkruszała drożdże, które łączyły się z resztą. Dodawała sól, pieprz i śniadanie lub kolacja gotowe – wyjaśnia.
Danie to, choć nazywa się dziwnie, smakuje wybornie. – Jest po prostu pyszne. Moim dzieciom to danie też nie jest obce – zapewnia.
Zresztą, upodobanie do niecodziennych, nieoczywistych dań, jest w codzienności Katarzyny Słomkowskiej czymś normalnym. Tak samo jak rzadkość występowania na codziennym stole mięsa. – U nas w domu mięso jada się sporadycznie, choć nie jestem wegetarianką. Całe szczęście, domownicy akceptują to bez zastrzeżeń – mówi z uśmiechem.
Co zatem króluje na co dzień w domu państwa Słomkowskich? To dania przygotowane od A do Z własnoręcznie. Takie, w których dominuje wyjątkowy smak.
– Dbam o to, bym dania od początku do końca były moim dziełem – zapewnia pani Kasia. – Czyli nigdy z gotowych czy wysoko przetworzonych produktów – dodaje stanowczo.
Kasze, nasiona, rośliny strączkowe, owoce, warzywa, nabiał, pieczywo – najchętniej żytnie – to wszystko bez trudu znajdziemy w spiżarni naszej rozmówczyni. – Nigdy nie pojawiają się na naszym stole napoje gazowane, pakowane w kartony. Nie, nic z tych rzeczy! – wyjaśnia. – Królową jest woda i najchętniej niegazowana – dodaje.
Wycieczki to również podróże kulinarne
Katarzyna Słomkowska nie tylko gotuje i mówi o kulinariach z pasją, bardzo chętnie urządza także kulinarne podróże. – Każda wycieczka to jednocześnie podróż po smakach. Smakach krajów, regionów – zapewnia. – Kuchnia śródziemnomorska. Kuchnia Europy południowej. Dla niej mogłabym się tam przeprowadzić natychmiast. I nią w mojej własnej kuchni inspiruję się najbardziej – wyjaśnia.
Dla pani Katarzyny kuchnia to laboratorium. – To takie moje poletko doświadczalne – śmieje się. – Moje małe laboratorium, choć także i miejsce relaksu. Uwielbiam dzielić się swoimi przepisami i fotografować dania, wychodzące spod mej ręki – zdradza w rozmowie z nami.
Każde danie dla naszej rozmówczyni jest ważne, bo to okazja do rodzinnych spotkań i rozmów. Najważniejsze oczywiście jest śniadanie. – To ważna chwila dla naszej rodziny. Tym bardziej, że to czas wspólnie spędzony. Chcę, by zawsze było pięknie i kolorowo. Pięknie, bo to uczta dla zmysłów. Kolorowo, bo w kolorach witaminy i zdrowie… – dodaje.
Idealnym daniem, mogącym aspirować do porannego dzieła sztuki, jest omlet, który często pojawia się na stole pani Kasi. – Po nim mam spokojne sumienie o energię dla mojej rodziny – przekonuje Słomkowska, podając nam przepis na aromatyczny i pyszny poranny omlet.
Omlet Katarzyny Słomkowskiej
Składniki:
- 2-3 jajka,
- przyprawy: sól, pieprz i kurkuma do smaku
- oliwa z oliwek i odrobina masła
- ząbek czosnku
- ulubione warzywa: liście sałaty rzymskiej, papryczka chili, cukinia czy bakłażan
Sposób przygotowania:
Bazą doskonałego omletu są świeże jajka. Co dalej? Wszystko zależy od pory roku i zasobności lodówki. 2-3 jajka mieszam rózgą w miseczce. Sól, pieprz i kurkuma do smaku.
Na patelnię średniej wielkości wlewamy oliwę z oliwek, czasem z odrobiną masła. Następnie zgnieciony ząbek czosnku, umyte i wysuszone liście sałaty rzymskiej. Dla pikanterii dokładam drobno pokrojone papryczki chili bez pestek. Cienkie plastry cukinii czy bakłażana. Te dobrze, by się zrumieniły. Może być cykoria.
Krótko smażymy warzywa i zdejmujemy je z patelni. Teraz na tę samą patelnię wrzucam jajka i czekam aż omlet się zetnie. Nie przewracam go, tylko przykrywam pokrywką. Gdy już jest niemal ścięty, kładę na nim sałatę i całą resztę. Czasami dodaję wędzone szprotki lub łososia. Może być pokruszony ser kozi, młode listki szpinaku.
Świetnie smakują także owoce granatu, rukola, a w sezonie porzeczki, borówki, maliny… oczywiście wszystko opcjonalnie. Składników nie warto jednak żałować. I powtórzę: im bardziej kolorowo, tym lepiej. Najważniejsze, by nie bać się eksperymentować.
Omlet cudownie smakuje z świeżym pesto własnej roboty. Do tego podaję świeżo wyciśnięty sok z owoców lub sok z kiszonego buraka.
Życzymy smacznego!