O pracy komorników słyszymy wiele historii. Temat ten jest chyba najczęściej wykorzystywany przez programy interwencyjne. Często słyszy się głosy o braku empatii. Okazuje się, że Płock nie odstaje od krajowej normy.
Nie będziemy pisać historii o biednym staruszku, któremu komornik odebrał lodówkę. Sprawa w ogóle nie dotyczy pieniędzy czy majątku, ale zachowania komornika i jego pracownika w czasie pracy.
Niedawno zgłosiła się do nas płocczanka, pani Tamara. Kobieta z mężem popadła w długi. Małżeństwo jednak nie poddało się – wspólnie spłacali raty, które niekiedy przerastały ich możliwości finansowe. Wobec pani Tamary i jej męża wszczęto postępowanie komornicze, które po jakimś czasie zostało umorzone przez sąd.
– Jak tylko otrzymałam wyrok, zaniosłam go do komornika. Musiałam jeszcze złożyć wniosek o umorzenie i wtedy zaczęło się piekło – opowiada nam pani Tamara. – Nie jestem Polką, więc nie do końca zrozumiałam, w jaki sposób mam napisać wniosek, zaczęłam się dopytywać. Pracownik, który mnie przyjął, nie szczędził mi ironicznych, rasistowskich uwag. Gdy zaczęłam go upominać, powiedział: „Pójdę zobaczysz do ciebie, okleję ci cały dom, nie będziesz miała z czego żreć” – mówiła nam roztrzęsiona.
Kobieta została wyproszona z biura, ale kilka dni później wróciła tam z koleżanką, która pomogła jej napisać wniosek. Panie złożyły dokument, a koleżanka pani Tamary nie omieszkała także powiedzieć pracownikowi, że jest wyjątkowo niegrzeczny w stosunku do klientów. – Po moich słowach, pracownik pani komornik wpadł w szał. Zaczął krzyczeć, że nie będzie z nami dyskutował i odepchnął mnie w kierunku drzwi – opowiada koleżanka pani Tamary. – Nie ukrywam, że trochę się zdenerwowałam i stanowczo powiedziałam, że ma mnie nie dotykać – dodaje.
W związku z takim zachowaniem mężczyzny, kobiety chciały porozmawiać z komornik Sądu Okręgowego w Płocku.
– Usłyszałyśmy, że przyjęcia są od 11.30 i pracownik pokazał w stronę drzwi – relacjonuje nasza czytelniczka. Koleżanka pani Tamary nie dała za wygraną, wiedząc, że pani komornik jest w swoim gabinecie, ponieważ drzwi do biura były otwarte.
Korzystając z chwili, kiedy pracownik wyszedł do innego pomieszczenia, panie postanowiły wejść do gabinetu pani komornik (drzwi były otwarte, więc pani komornik musiała wszystko słyszeć). Zapytały, czy nie wstyd jej za takiego pracownika, który jest wizytówką biura i dlaczego sama nie zareagowała na jego niestosowne zachowanie.
– Pani komornik otworzyła usta, ale nie zdążyła nic powiedzieć, a ja nagle poczułam, jak mężczyzna łapie mnie za koszulę i siłą wyciąga z gabinetu. Wobec takiej przemocy, już nic nie mogłam zrobić – podsumowuje koleżanka pani Tamary.
Pracownik nie jest funkcjonariuszem publicznym
Początkowo nie wiedzieliśmy do kogo zwrócić się z prośbą o interwencję w tej sprawie. Zapytaliśmy w Sądzie Okręgowym w Płocku.
– Komornik jest funkcjonariuszem publicznym, natomiast pracownik komornika już nie – usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Sąd nie ma żadnego związku z pracownikami komorników, którzy wykonują działalność na własny rachunek. Czy zatem nie obowiązuje ich żaden kodeks etyczny?
– Są to osoby, które standardami swojej pracy oczywiście reprezentują kancelarię komorniczą, ale za ich zachowanie odpowiada już pracodawca, czyli stosowny komornik – powiedziała nam Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Płocku.
Mimo podejmowanych przez nas prób, nie udało nam się skontaktować z komornik, której dotyczy ta sprawa. Z pytaniem zwróciliśmy się zatem do Izby Komorniczej w Łodzi, do której należy rzeczona pani komornik. Rzecznik Izby, zapewne po kontakcie z opisywaną kancelarią komorniczą i ustaleniem wspólnej wersji, napisał:
– Według informacji uzyskanych od Pani Komornik, która była obecna w kancelarii podczas zdarzenia, o które Pani pyta, zdarzenie owo miało zupełnie inny przebieg, niż sugeruje to Państwa Czytelniczka – pisze pan Andrzej Ritmann, rzecznik prasowy Izby Komorniczej w Łodzi.
– Panie pojawiły się kilkanaście minut przed rozpoczęciem dyżuru Komornika. Panią, która była pełnomocnikiem męża, poproszono o podanie sygnatury sprawy (koniecznej do dalszej rozmowy) i poczekanie kilku minut. Nie zważając na powyższe, koleżanka Pani Pełnomocnik zaczęła forsować drzwi gabinetu, żądając natychmiastowego przyjęcia. Z uwagi na komfort i bezpieczeństwo innych osób przebywających w Kancelarii, Pani Komornik zdecydowała przyjąć obie Panie jeszcze przed rozpoczęciem dyżuru. Koleżanka Pani Pełnomocnik postanowiła jednak wedrzeć się do gabinetu siłą. Z uwagi na Jej agresywne zachowanie, a także w związku z coraz częstszymi atakami na Komorników (ostrzelanie dwóch kancelarii w Łodzi, pobicie Komornika w Zamościu, itp.), na całą sytuację zareagował jeden z pracowników – dodaje rzecznik.
Zapytaliśmy naszej czytelniczki, czy zgadza się z tym opisem sytuacji.
– Pan Rzecznik się myli – zaprzeczyła zaskoczona płocczanka. – Chciałyśmy przecież złożyć wniosek, na którym już widniała sygnatura akt, więc nie miałyśmy potrzeby jej podawania, ani pracownik komornika nie musiał jej szukać. Poza tym, nie chciałyśmy się widzieć z Panią komornik aż do momentu skandalicznego zachowania jej pracownika. Nie forsowałam też drzwi, ponieważ były otwarte. Poza tym, daleko mi było do agresywnego zachowania. Zupełnie nie rozumiem tego kłamliwego tłumaczenia. Tym bardziej, że jeśli ktokolwiek byłby agresywny – a podkreślam jeszcze raz, że ja nie byłam – to należy wezwać policję, a nie naruszać nietykalność osobistą klientów – mówi koleżanka pani Tamary. – Mam nadzieję, że zgłoszą się również inne osoby, które doświadczyły nieprofesjonalnego zachowania tego pana i nie będą się bały – dodaje.
Bohaterki naszego artykułu noszą się z zamiarem napisania oficjalnej skargi do Izby Komorniczej.