Taką odpowiedź usłyszeliśmy w zespole medialnym płockiego urzędu miasta, kiedy kolejny raz przypomnieliśmy się o naszych pytaniach, wysłanych blisko miesiąc temu. Pytaniach bardzo prostych, bo dotyczących danych już przygotowywanych dla płockich radnych, a ponadto składanych corocznie w formie raportu przez poszczególne spółki.
28 sierpnia br. wysłaliśmy pytania do urzędu miasta na taki temat:
1. Proszę o podanie corocznych wyników finansowych spółek miejskich w latach 2006-2013 (z rozbiciem na poszczególne lata).
2. Proszę o podanie danych, dotyczących stanu zatrudnienia w spółkach miejskich w latach 2006-2013 z rozbiciem na poszczególne lata.
3. Proszę o podanie kosztów wynagrodzenia zarządów spółek w latach 2006-2013 z rozbiciem na poszczególne lata.
Zainteresowaliśmy się tym, kiedy na billboardach pojawiła się informacja jednego z kandydatów na prezydenta Płocka, Marka Martynowskiego, o wielomilionowych zadłużeniach płockich spółek. Na jednym z płockich portali znaleźliśmy również obrazek, ilustrujący porównanie zadłużenia spółek do zarobków ich prezesów, a cząstkowe informacje na ten temat pojawiły się w trakcie ostatniej sesji Rady Miasta Płocka oraz połączonych komisji. Chcieliśmy więc porównać, jak wyglądają wyniki finansowe spółek na przestrzeni ostatnich lat, a także jak kształtowała się ilość osób zatrudnionych w spółkach czy zarobki zarządów.
Nie spodziewaliśmy się szybkiej odpowiedzi, aczkolwiek spółki zobowiązane są do przedstawiania corocznych raportów finansowych do Oddziału Nadzoru Właścicielskiego, więc dane te są dostępne w jednym miejscu. Drugim sposobem jest też rozesłanie e-maili do poszczególnych spółek z pytaniami i zebranie odpowiedzi w całość. Zaznaczamy, że – może oprócz ilości zatrudnionych osób – są to podstawowe dane, nie wymagające żadnej specjalnej analizy.
Jak już wspomnieliśmy, pytania zostały wysłane 28 sierpnia. Co jakiś czas przypominaliśmy się o odpowiedzi, ta jednak nie nadchodziła. Według zespołu medialnego, pytania zostały rozesłane do różnych wydziałów ratusza, w tym do wiceprezydenta Krzysztofa Izmajłowicza. Po kilkunastu dniach otrzymaliśmy informację, że sprawę odpowiedzi na nasze pytania przejął inny pracownik zespołu medialnego, więc z nim należy się kontaktować. Po kolejnym tygodniu oczekiwania przypomnieliśmy się ponownie telefonicznie. Jeszcze w środę otrzymaliśmy zapewnienie, że uzyskamy odpowiedź do czwartku, 18 września. Jednak coś się widocznie zmieniło, ponieważ w piątek usłyszeliśmy, że… zebranie tych danych przekracza możliwości pracownika zespołu medialnego, w związku z czym może nam udostępnić jedynie dane za lata 2011-2014, jednak musimy po nie sami przyjść do urzędu. Przy czym iść mamy do wydziału, który te dane posiada, ponieważ materiału jest za dużo i nie można go dla nas skserować, urząd też (podobno) nie posiada tego materiału w wersji elektronicznej. Mamy więc przyjść sobie z notatnikiem i sobie te dane przepisać. Na pytanie, czy możemy zrobić zdjęcia, otrzymaliśmy lekko niepewne „chyba tak”, z zastrzeżeniem, że możemy przyjść dopiero w poniedziałek (fakt, dzwoniliśmy w piątek o godz. 14.30, ponieważ ani w czwartek, ani we wcześniejszych godzinach w piątek nie odebrano od nas telefonu komórkowego, dodzwoniliśmy się dopiero na stacjonarny).
Przyznamy szczerze – pierwszy raz spotkaliśmy się z takim podejściem. Wyniki finansowe spółek i pensje zarządu są informacją publiczną. Zespół medialny ratusza, z tego co nam wiadomo, ma za zadanie właśnie obsługę mediów. Czy to normalne traktowanie płockiej prasy, czy tylko my czymś sobie zasłużyliśmy na takie „przywileje”?
Nieco zdegustowani, zapytaliśmy kandydatów na prezydenta Płocka, czy jeśli oni zasiądą w ratuszu, zdobycie podobnych danych będzie również tak trudne?
– Prosta odpowiedź: oczywiście, że nie będę utrudniał. Od tego jest urząd. Ma służyć ludziom – odpowiedział nam krótko Marek Martynowski, kandydat Prawa i Sprawiedliwości. – Dostęp do dokumentów powinien być powszechny i łatwy, np. po zalogowaniu się można by pewne dane samemu kopiować ze strony internetowej – powiedział z kolei Marek Owsik, kandydujący z ramienia Samorządni.pl. – To nie są dane poufne i my, Samorządni, zapytamy o to samo. Gdy będzie rządził Prezydent Mieszkańców, mieszkańcy będą mieli prawo wglądu do poszczególnych danych, udostępnianych w trybie 7 dni przez uśmiechniętego urzędnika, a nie narzekającego na brak czasu – dodał.
Bardzo zdziwiony naszą historią był Mirosław Milewski, który dwie kadencje rządził Płockiem. – Dane finansowe spółek są przecież jawne i zawarte w corocznych sprawozdaniach – powiedział. – Powiem z praktyki, zebranie tych danych to maksimum dwie strony A4 w formie tabelarycznej, więc ratusz chyba stać na ich skopiowanie dla dziennikarzy. Samo zebranie danych natomiast zabiera około 4-5 dni. Nie stanowi to żadnego problemu. Spółki są w stanie przekazać dane w ciągu 1-2 dni, nawet zakładając dwa dni na przepisanie tych danych do tabeli, to nadal nie powinno zająć blisko miesiąca – dziwił się były prezydent. – Rozumiem jednak dlaczego przesłanie tych danych jest teraz tak problematyczne. Z moich informacji wynika, że w ostatnich latach wynagrodzenie zarządu wzrosło o ok. 30-40%, a zatrudnienie w spółkach jest wyższe o ok. 10% niż za mojej kadencji. Wyniki finansowe za to spadły drastycznie, co, w mojej ocenie, jest wynikiem zatrudniania znajomych, a nie specjalistów – podsumował Mirosław Milewski.
– Tego typu utrudnienia odwracają się zawsze przeciwko utrudniającemu, bowiem wzbudzają podejrzenia co do nieczystych intencji i dążenia do zatajania prawdy oraz chęci ukrycia czegoś – ostrzega z kolei Piotr Zgorzelski, który kandyduje na prezydenta Płocka z ramienia PSL. – Z informacją publiczną jest tak, że skoro decydujemy się na pełną jawność życia publicznego, to także musimy pogodzić się z niedogodnościami, wynikającymi ze swoistej dociekliwości obywatelskiej. Na pewno pełniąc funkcję prezydenta Płocka nigdy nie pozwolę na utrudnianie dostępu do informacji obywatelom – dodał.
Dlaczego te dane tak trudno zdobyć? Wspomnimy, że również na pytanie o ilość członków rad nadzorczych spółek nie odpowiedziano jednemu z radnych, uzasadniając, że „przedmiot interpelacji nie wyczerpuje definicji interpelacji”. W jaki sposób możemy więc dowiedzieć się czy spółki, stanowiące majątek miejski, są dobrze zarządzane? Nawet przyjmując bowiem „misję” spółek miejskich i wliczanie strat w ich funkcjonowanie, warto byłoby zanalizować czy ilość tych strat się zwiększa, zmniejsza czy jest na tym samym poziomie – bo to świadczy o jakości zarządzania. Każda firma ma jakąś misję, co nie oznacza, że może sobie pozwolić na rozrzutne czy niewłaściwe dysponowanie powierzonym mieniem i powiększanie strat. Jest to bowiem działanie na niekorzyść tej spółki, co wiąże się z odpowiedzialnością dyscyplinarną, skarbową lub nawet karną zarządu tej spółki.