Tytuł piosenki, którą znamy z reklamy Coca-Coli, kojarzy praktycznie każdy z nas. W środę na żywo można było posłuchać jej także w Płocku, co było kolejnym zwiastunem zbliżających się świąt Bożego Narodzenia.
Jedną z głównych atrakcji środowego dnia była ciężarówka Coca-Coli, która w okresie przedświątecznym odwiedzi w sumie 55 polskich miast, w tym również Płock.
Oprócz kultowej ciężarówki, przy której każdy mógł zrobić sobie zdjęcie i wykonać unikatową puszkę Coca-Coli z dowolnym napisem, 9 grudnia na placu przed Teatrem Dramatycznym można było skorzystać z całego szeregu atrakcji przygotowanych przez Coca-Colę, które na chętnych czekały w trzech czerwonych namiotach. Wśród nich znalazły się między innymi:
- możliwość wirtualnej przejażdżki saniami Świętego Mikołaja,
- zwiedzenie baśniowego pokoju Świętego Mikołaja,
- zwiedzenie fabryki prezentów.
Temu wszystkiemu towarzyszyły oczywiście także konkursy z nagrodami oraz prawdziwe tłumy ludzi, głównie młodych, gromadzących się na placu już grubo przed rozpoczęciem akcji, czyli przed godziną 15.
Nie brakowało również rodzin z dziećmi oraz osób starszych, jednak niezależnie od wieku, wszyscy odwiedzający imprezę Coca-Coli zgodnie chcieli i robili sobie zdjęcia przy najradośniejszej ciężarówce na świecie.
W trakcie trwania wydarzenia nie zabrakło jeszcze jednego elementu kojarzonego z gorącym okresem przedświątecznym, a mianowicie… bardzo długich kolejek, na które wiele osób narzekało. Trzeba uczciwie przyznać, że organizacja największej atrakcji, jaką była możliwość wydrukowania swojej spersonalizowanej puszki, była bardzo kiepska. Organizatorzy ustawili jedynie krótki, wąski korytarz z dobrze wszystkim znanej czerwono-białej taśmy. Do stojących uczciwie w kolejce przeciskały się osoby stojące obok, przez co kolejka wyraźnie „puchła” na boki. Panowie starali się zapanować nad chaosem, ale efekty ich pracy były dość mizerne. Tłum stojący po upragnioną puszkę napierał raz do przodu, raz do do tyłu, przez co wszyscy po prostu zgniatali się nawzajem. Osoby stojące w centrum kolejki narzekały na kłopoty z oddychaniem…
– Przyszłam tutaj, aby sprawić frajdę swojemu synowi, bo puszki z jego imieniem akurat nie było w sklepach. To, co tu zobaczyłam, przechodzi jednak ludzkie pojęcie. Obok mnie stała kobieta w ciąży z dzieckiem na rękach, a bezmyślny tłum nacierał raz w jedną raz w drugą stronę… – mówiła pani Bogumiła.
– PRL wrócił, chociaż ja takiego chamstwa kolejkowego nie pamiętam – skwitował pan Ryszard.
I pomyśleć, że wystarczyłoby postawić kilka metalowych barierek, aby wszystko odbywało dużo spokojniej…