Kto robił dla niego najpyszniejsze dania dzieciństwa? Jakie smaki są dla niego żywe do dziś? I jaką perfekcyjną potrawą może pochwalić się wiceprezes miejskiej spółki? Przeczytacie o tym w dzisiejszym odcinku „Płockiej kuchni”, do której zaprosiliśmy Arkadiusza Kochanowicza.
Arkadiusz Kochanowicz przyjechał do Płocka z Lublina 22 lata temu i… zakochał się. Z żoną Lidią są małżeństwem już 15 lat, a od 10 lat cieszą się z pełnienia funkcji rodziców Oliwiera – ucznia 3. klasy szkoły podstawowej.
Blisko rok pracuje w MZGM TBS Sp. z o.o. – jest tam wiceprezesem zarządu. Wcześniej wiele lat związany był zawodowo z Urzędem Kontroli Skarbowej w Płocku oraz w Warszawie. Prywatnie interesuje się motoryzacją, uwielbia też jazdę na rowerze górskim czy spacery po lesie.
Smak dzieciństwa? Kuchnia mojej babci
– Z okresu dzieciństwa wspominam szczególnie ziemniaczano-mączne dania, które robiła moja nieżyjąca już dziś babcia Aleksandra – mówi pan Arkadiusz. – Były to głównie pierogi, kopytka i placki ziemniaczane, robiła także pyszną czarninę. Pamiętam, że gdy spędzałem czas z babcią, to przygotowywała mi kromki świeżego chleba, polewała je gęstą śmietaną i posypywała cukrem – uśmiecha się na samo wspomnienie wiceprezes MZGM.
A jaką potrawę wspomina najwyraźniej? – Chyba jednak jest to zapach i smak wędzonych wędlin, które mój tata przygotowywał wraz ze swoim kolegą na świąteczny stół – zamyślił się pan Arkadiusz. – Pamiętam, jak zimą przed Bożym Narodzeniem chodziłem do garażu, gdzie dojrzewały wędzone smakołyki, aby poczuć ich aromat. Znajdowały się tam także cytrusy (mandarynki, pomarańcze), które w tamtych czasach, a były to początki lat 80., stanowiły niezły rarytas – opowiada.
Czy to właśnie tata miał więc największy wpływ na kształtowanie się smaków małego Arka? – Tak, myślę, że smaki na potrawy, które jem obecnie wyniosłem z domu rodzinnego. Duży wpływ miała tu także babcia, ponieważ wychowywała mnie do 6. roku życia – wyjaśnia nasz rozmówca.
Lubię ryby i morze – jak na Wodnika przystało
Jaką kuchnię obecnie preferuje wiceprezes płockiej spółki? Tradycyjną, polską czy może zagraniczną? – Jestem tradycjonalistą, lubię polską kuchnię i nie przepadam za daniami z innych krajów. Podróżując, próbuję smakować lokalnych dań, jednak gdy wracam to kraju, to zawsze mówię, że polska kuchnia smakuje mi najbardziej – śmieje się Arkadiusz Kochanowicz.
Gdzie nasz rozmówca jada częściej – w domu czy w restauracjach? – Staram się jadać w domu, jednak lubię też wyjść do restauracji. Są to w szczególności pizzerie, sieciowe restauracje Mc Donald’s, KFC, chodzę tam głównie z synem – tłumaczy pan Arkadiusz. – Poza domem jadam też, gdy jestem w podróży czy na wakacjach. Wybieram wtedy małe knajpki, szczególnie nadmorskie, gdzie zamawiam dania z ryb. Na sopockim „monciaku” mam kilka ulubionych kulinarnych miejsc, jedną z nich jest cukiernia, która serwuje świeże, gorące pączki. Klient stoi w oczekiwaniu i obserwuje ich wypiek – opowiada.
Kto gotuje częściej w domu państwa Kochanowiczów – mąż czy żona? – W kuchni domowej staramy się z żoną współpracować, jeżeli chodzi o tworzenie naszego domowego menu – zdradza nasz rozmówca.
– Gotujemy głównie tradycyjne zupy: pomidorową, pieczarkową, ogórkową, kalafiorową. Z mięs najczęściej jemy drób, ponadto ryby. Żona jest specjalistą od tradycyjnych polskich gołąbków, mielonych oraz domowych ciast. Ja kupuję wszystkie wymagane składniki i pomagam jej na każdym etapie tworzenia dania. W tygodniu pracujemy, więc czas na gotowanie rezerwujemy sobie na piątkowe popołudnie i sobotni ranek – wyjaśnia pan Arkadiusz.
Wiceprezes zdradza nam także swoją małą słabość kulinarną.
– Uwielbiam aromatyczne angielskie i holenderskie herbaty – przyznaje. – Po powrocie do domu pierwsze kroki kieruję do kuchni, gdzie w szklanym dzbanku przygotowuję aromatyczną, gorącą herbatę. Preferuję głównie herbaty czarne liściaste oraz mielone. Zalewam odmierzoną porcję herbaty wrzątkiem, parzy się ona od 3 do 5 minut (zbyt długie parzenie uwalnia z niej nadmiar goryczy). Do smaku dodaję trochę ciemnego cukru, czasami plasterek cytryny.
Popisowe dania? Zupa grzybowa i śledź w oleju
Tradycyjnie pytamy, jaką popisową potrawę przygotowuje nasz rozmówca dla swoich gości. – Na pewno jest to zupa grzybowa z podgrzybków i borowików z łazankami, zaprawiana śmietanką – bez namysłu odpowiada pan Arkadiusz.
– Do przygotowania tej zupy sam zbieram jesienią grzyby w podpłockich lasach. Wyjątkowość jej polega na tym, że przygotowujemy ją trzy razy w roku. Pierwszy raz, na wiosnę, jest ona daniem na Świątecznym Wielkanocnym stole, drugi raz jesienią, z okazji urodzin mojego syna Oliwiera, a trzeci raz jest głównym daniem wieczerzy wigilijnej. Zebrane grzyby są przeze mnie obierane, myte, a żona je porcjuje, obgotowuje i zamraża. Wyjęte z zamrażalnika i rozmrożone są jak świeże. Zupę przyprawiam popularną mieszanką ziół, pieprzem i liściem laurowym. Staram się, żeby główną nutę smakową stanowiły leśne grzyby. Tak naprawdę, ta zupa dla wielu może nie byłaby taka wyjątkowa, ale dla mnie momenty, w których ją spożywam i ich częstotliwość stanowi o jej wyjątkowości. Ja i moi bliscy oczekują tych dni, aby zjeść tej „naszej wyjątkowej zupy”. Myślę, że gdybym ją przygotowywał częściej, to stałaby się „zwyczajną zupą grzybową” – śmieje się Arkadiusz Kochanowicz.
Pan Arkadiusz ma jeszcze inne popisowe potrawy. – Jest nią śledź w oleju rzepakowym, ukryty w siekanej cebulce. Przyrządzam go kilkanaście razy w roku, jednakże przygotowany na wieczerzę wigilijną smakuje najbardziej – podkreśla. – Często przygotowujemy także placek ziemniaczany, potocznie nazywany „nagus” czy „kartoflak”. Ziemniaki ucieram na ręcznej tarce, żona doprawia go do smaku, dodaje boczek i porcję śmietanki do potraw. Pieczemy go w szklanym żaroodpornym naczyniu przez ok. 2 godziny w temp. 180 stopni – podaje szybki przepis.
Nasz rozmówca jest także zwolennikiem potraw z grilla. – Z racji tego, że mieszkam w domku pod miastem, praktycznie cały rok grilluję karkówkę, schab, kiełbaski, kaszankę oraz ryby. Głównym daniem rybnym jest u mnie grillowany pstrąg. Potrafię nawet zimą w kilkustopniowym mrozie stanąć i przygotować karkówkę czy też pstrąga z grilla dla moich bliskich. Sprawia mi to wielką radość, szczególnie gdy mówią, że im bardzo smakuje – śmieje się pan Arkadiusz. Na zakończenie, podaje dla czytelników PetroNews przepis na śledzia w oleju.
[tabs]
[tab title=”Śledź w oleju rzepakowym pod cebulową kołderką”]
Składniki:
– ok. 1 kg płatów śledziowych;
– ocet 3% ok. 0,5 litra;
– olej rzepakowy ok. 1,5 szklanki;
– sól morska (może też być zwykła);
– czarny, grubo mielony pieprz,
– cebula ok. 10 szt. (Ilość wymienionych składników może być dawkowana w zależności od naszych upodobań, np. czy wolimy mniej czy więcej cebulki, będzie to widoczne jak zaczniemy układać warstwowo nasze śledzie).
Przygotowanie:
Namoczyć płaty śledziowe na ok. 2 godziny w zimnej wodzie. Po wyjęciu i odsączeniu, pokroić śledzie w „dzwonki”, małe, około 4-centymetrowe kawałeczki. Cebulkę drobno posiekać.
Śledzie układać warstwowo, na przemian z posiekaną cebulką i posypywać solą oraz pieprzem, zalewając poszczególne warstwy octem.
Następnie, tak przygotowane śledzie wstawiamy do lodówki na dwie godziny. Po wyjęciu z lodówki, odsączamy ocet i śledzie zalewamy olejem rzepakowym.
Ja śledzie układam w szklanym naczyniu o średnicy ok. 12-15 cm. Takie ułożenie daje mi kilka warstw śledzi przykrytych „cebulową kołderką”.
Smacznego![/tab]
[/tabs]
Ustawiony przez przyjaciółkę Kasie kluch
Zdjęcie zrobione na wystawie sklepowej? Kuchnia wygląda jakby w niej życie umarło.