Płocczanin Alek Pietrzak sprawił nam ostatnio pozytywną niespodziankę, zdobywając prestiżową nagrodę za film „Mocna kawa nie jest taka zła” na Festiwalu Filmów Polskich w Los Angeles. Jak zaczęła się przygoda młodego reżysera z filmem i czy spodziewał się takiego sukcesu? Rozmawiamy ze studentem Warszawskiej Szkoły Filmowej zaraz po jego przylocie z USA.
22 lata, a na koncie filmy i nagrody, wśród zainteresowań fotografia, aktorstwo i reżyseria. Alek Pietrzak wydaje się być człowiekiem, który ma mnóstwo planów, a bezczynność nie leży w jego naturze. Z młodym reżyserem udało nam się porozmawiać zaraz po jego przylocie z Los Angeles, kiedy jeszcze nie zdążył odespać emocji, towarzyszących Festiwalowi Filmów Polskich.
[PetroNews] Jak zaczęła się Pana przygoda z filmem?
[Alek Pietrzak] Od przygody z aktorstwem. Najpierw koło teatralne, jedno, drugie, potem Teatr Per Se, recytacja, warsztaty, konkursy, wyjazdy i nagle z tego wszystkiego wyskoczył film. Chyba przez to, że po prostu zacząłem oglądać masowo filmy i zafascynowałem się na dobre. Stwierdziłem, że to było najlepsze połączenie wszystkiego co robiłem… czyli aktorstwa, gdzieś tam pisania po kątach, szkoły muzycznej do której chodziłem i zainteresowań wieloma tematami naraz… Milionem pomysłów naraz i chęcią opowiadania oraz słuchania historii.
[PN] Czy od początku była to miłość od pierwszego wejrzenia, czy też początkowa przyjaźń z reżyserią zamieniła się w pasję?
[AP] No właśnie, już nie pamiętam jak to dokładnie było. Ale chyba działo się to stopniowo, etapami, bo do końca nie wiedziałem czy mam zostać aktorem czy jednak reżyserem. Jedno nie wyklucza jednak drugiego, więc mam nadzieję, że zagram też tu i tam jako aktor… A pasja była od zawsze. Jeżeli już coś robiłem, to chciałem być w czołówce i zawsze towarzyszyła temu pasja.
[PN] Skąd czerpie Pan inspirację do swoich filmów?
[AP] Zewsząd. Dosłownie. Podsłuchana rozmowa, podpatrzona reakcja, dział śrubek w markecie, książki, opowiadania, inne filmy, gazety, zdjęcia, dowcipy… wszystko! Każda rozmowa z człowiekiem i jego reakcje… to wszystko mnie inspiruje.
[PN] Pana ostatni film „Mocna kawa nie jest taka zła” zdobył w tym roku już cztery poważne nagrody. Czy spodziewał się Pan takiego sukcesu?
[AP] Szczerze mówiąc nie, nie spodziewałem się. Wiedziałem, że wstydu nie będzie, ale nie przypuszczałem, że aż tak się spodoba. Byłem zaskoczony przy pierwszych pokazach i gratulacjach, a potem zacząłem wyciągać wnioski… Dlaczego się udało, to co się udało. Wyciągam je do teraz w rozmowach z ludźmi i mam nadzieję, że te wnioski uda mi się przenieść do kolejnych filmów – co łatwe nie będzie. Nie udało się też wiele rzeczy i z kilku scen nie jestem bardzo zadowolony, ale jakoś w całości się bronią.
[PN] Jakie ma Pan dalsze plany zawodowe? Czy zostanie Pan przy krótkometrażowych filmach, czy ma Pan również apetyt na filmy pełnometrażowe?
[AP] Krótkometrażowe filmy to tylko wprawka przed pełnym metrażem. Dostałem kilka propozycji wyreżyserowania filmów fabularnych pełnometrażowych. Przyjąłem jedną z nich i teraz przez najbliższe kilka miesięcy czeka mnie mnóstwo pracy.
[PN] Studiuje Pan teraz w Warszawie. Bywa Pan też w Płocku? Myśli Pan o powrocie do naszego miasta?
[AP] Tak, studiuję w Warszawie, a w Płocku bywam coraz rzadziej. Jednak tam mam całą rodzinę, którą oczywiście od czasu do czasu odwiedzam. Jeżeli chodzi o pracę w filmie, to według mnie największe perspektywy daje Warszawa, więc tu zostanę, ale chcę iść dalej i marzą mi się Stany. To jest w zasięgu ręki… tylko trzeba jeszcze trochę popracować.
[PN] Czy Płock stanie się kiedyś bohaterem lub tłem Pana filmu?
[AP] Już wielokrotnie był i jest sporo szans na to, że jeszcze wielokrotnie będzie!
Młodemu reżyserowi życzymy spełnienia marzeń – początek jest świetny, więc szanse są na to naprawdę duże. Choć pewnie trochę żal, że młodzi i zdolni kariery muszą szukać poza granicami naszego miasta, a nawet kraju…