Jakie niekorzystne zmiany w międzynarodowym transporcie procedowane są w Unii Europejskiej? Dlaczego europosłowie PiS byli przeciwni ACTA2? I co możemy wywalczyć dla Płocka w najbliższej kadencji Parlamentu Europejskiego? Rozmawiamy o tym z europosłem Zbigniewem Kuźmiukiem.
Panie Pośle, aktywnie działa Pan w polskiej polityce, i tej samorządowej, i ogólnopolskiej, a nawet europejskiej, już od 1994 roku. Jak zmieniła się w tym czasie polska polityka? Czy możemy już mówić o wykształconej klasie politycznej?
– Coraz bardziej polska polityka idzie w kierunku funkcjonowania w parlamencie dwóch dużych bloków. Jeden to Zjednoczona Prawica, drugi to Koalicja Obywatelska, czy też Europejska. Choć, o ile ta pierwsza ma program zarówno krajowy, jak i europejski, to ta druga jednoczy się pod hasłem odsunięcia od władzy PiS-u. Inne partie pojawiają się i znikają, właściwie w każdych wyborach pojawia się jakieś nowe ugrupowanie, ale po jednej kadencji znika. Tak było z ruchem Palikota, tak zapewne będzie z Nowoczesną, być może kolejną taką efemerydą będzie Wiosna Roberta Biedronia. Więc jeśli w tym sensie mówimy o wykształceniu się jakiegoś systemu politycznego, to takie właśnie cechy widać.
Ma Pan duże doświadczenie w pracach Parlamentu Europejskiego – w 2004 roku uzyskał Pan mandat, zasiadając w Komisji Budżetowej oraz Komisji Gospodarczej i Monetarnej w Brukseli. Od maja 2014 roku ponownie jest Pan europosłem. Co udało się osiągnąć w tej ostatniej kadencji?
– Przede wszystkim pokazaliśmy, że po zmianie rządu w Polsce można prowadzić sprawy krajowe zupełnie inaczej, niż było do tej pory. Nasz rząd jest prospołeczny, zostało uruchomionych wiele programów, które mają charakter z jednej strony wyciągających środowiska, rodziny wychowujące dzieci, z biedy. Ale są również programami o charakterze inwestycyjnym, ponieważ program Rodzina 500+ przyniósł wyraźne efekty demograficzne, o czym bardzo często się zapomina. Wskaźnik dzietności wzrósł o blisko 0,3 pkt procentowego w ciągu niecałych 3 lat, co jest ewenementem na skalę europejską. Jednocześnie wyraźnie obniżamy deficyt sektora finansów publicznych i dług publiczny w relacji do PKB. W żadnym innym kraju europejskim to się nie udawało.
Po drugie, pokazaliśmy, że Europa Środkowowschodnia pod naszym skromnym przywództwem potrafi mieć swoje zdanie i potrafi to zdanie forsować także na gruncie unijnym. Sztandarowy przykład takiego sposobu postępowania to sprawa administracyjnego rozdziału imigrantów, wprowadzona także za zgodą poprzedniego rządu jesienią 2015 roku i odstąpienie od niej po 2 latach, właśnie w wyniku sprzeciwu Grupy Wyszehradzkiej, a na czele tego sprzeciwu stały Polska i Węgry. Przyjęto naszą koncepcję postępowania z imigrantami, a więc zdecydowane wzmocnienie zewnętrznych granic Unii, na co Unia przeznaczyła już ogromne pieniądze i chce przeznaczać w następnych latach. Polska, pomimo swojej niezamożności, pomaga innym krajom poszkodowanym konfliktami, jesteśmy pod tym katem liderem.
To tylko dwa przykłady z brzegu, pokazujące, że coraz częściej służymy w Unii Europejskiej za swoisty wzór. Oczywiście, jest ten wątek związany z praworządnością, rozkręcony przez naszą opozycję, który ewidentnie nam szkodzi, ale cóż zrobić. Dopracowaliśmy się takiej opozycji, która jest gotowa, żeby powrócić do władzy, gotowa jest szkodzić własnemu krajowi, i to nie tylko w Polsce, ale także za granicą.
W ostatnim czasie głośno jest o wprowadzanych przez Unię Europejską zmianach przepisów, dotyczących transportu międzynarodowego. Określił je Pan jako „dopychane kolanem”. Dlaczego zaproponowane przepisy są niekorzystne dla polskich firm transportowych?
– To jest rzeczywiście sytuacja, która każe zastanowić się nad ogólnymi procesami, toczącymi się w Unii Europejskiej. Z jednej strony mamy te wielkie swobody przepływu: ludzi, kapitału, towarów i usług, i co do tego się zgodziliśmy, że te swobody będą obowiązywały bez żadnych ograniczeń. Polskę obowiązują od wielu lat, w związku z czym zostaliśmy zalani kapitałem zagranicznym. I to zarówno finansowym, jak i rzeczowym, dzięki czemu firmy zagraniczne przejęły dużą część polskiego majątku i transferują corocznie blisko 100 mld zł w postaci dywidend i nieopodatkowanych zysków do swoich krajów.
Jednocześnie, kiedy Polska dopracowała się konkurencyjnej branży, a taką branżą jest rzeczywiście transport ciężarowy, w którym jesteśmy równorzędni z Niemcami, co zbudowali polscy przedsiębiorcy za własne pieniądze, to Francja i Niemcy dochodzą do wniosku, że utną to administracyjnie i wprowadzają m.in. tę dyrektywę o pracownikach delegowanych. Teraz jeszcze próbują doprawić to tzw. pakietem mobilności. Mam nadzieję, że ten pakiet ostatecznie jeszcze zablokujemy. Decydujący będzie ten i następny tydzień, być może uda się sprawić, że ostatecznie nie zostanie przyjęty. W związku z tym, że to już końcówka prac Parlamentu, to być może zajmie się nim następna komisja i Parlament.
Na pewno nie może być tak, że kraje zachodnie uzyskują ogromne korzyści z takich swobód, jak przepływ kapitału czy towarów, a Polska, czy szerzej – kraje środkowowschodnie nie mogą mieć choć odrobiny tych korzyści, choćby w świadczeniu usług, gdzie te przewagi konkurencyjne wypracowały. Tak Unia Europejska działać teraz i w przyszłości nie może.
W Parlamencie Europejskim zasiada Pan również w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jakie ma Pan zdanie na temat cięć wydatków na Wspólną Politykę Rolną, w tym na politykę rozwoju obszarów wiejskich?
– Zdecydowanie negatywne. Szczęśliwie w Komisji, ponad podziałami politycznymi, dopracowaliśmy się twardego stanowiska, że żądamy w następnej perspektywie od Komisji przedłożenia poprawionego budżetu, gdzie te środki nie będą mniejsze, niż w obecnej perspektywie finansowej. Jeżeli na rolników nakłada się nowe obowiązki związane z ekologią czy z ochroną klimatu, to nie można tego zrobić za mniejsze pieniądze. Sam składałem takie poprawki do projektów sprawozdań, aby Komisja Europejska zrezygnowała z tych cięć, i one generalnie zostały przyjęte miażdżącą większością głosów. Myślę, że w tej sprawie osiągniemy sukces.
Duże wzburzenie w Polsce wywołało także przegłosowanie w Parlamencie Europejskim ACTA2, czyli dyrektywy o prawach autorskich. Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości byli jej przeciwni. Dlaczego?
– To jest ewidentne ograniczenie wolności w Internecie. Wprawdzie łączy się to z wypłatą tantiem dla szeroko rozumianych twórców, którzy często są faktycznie poszkodowani przez to, że w Internecie powszechnie wykorzystuje się ich twórczość, nie płacąc za to. Naszym zdaniem jednak, przez te rozwiązania, które ostatecznie zostały przyjęte, także głosami europosłów Platformy Obywatelskiej, będziemy mieli do czynienia z ingerencją w wolność w Internecie, i to opartą na bardzo niejasnych zasadach. Przyjęte przepisy oznaczają, że wielkie firmy świata cyfrowego będą miały możliwość stosowania algorytmów, które z klucza będą usuwały rozpowszechniane w Internecie treści, za które ewentualnie musiałyby później twórcom płacić. To jest rzecz niepojęta w wolnym świecie, że takie ograniczenia się wprowadza i ze zdumieniem odnotowuję fakt, że także posłowie Platformy Obywatelskiej, w znaczącej części, w tym ograniczeniu wolności uczestniczyli.
Obserwując scenę polityczną można by wysnuć wniosek, że w wielu sprawach w Unii Europejskiej Prawo i Sprawiedliwość ma odrębne zdanie. Czy według Pana Polska powinna w Unii pozostać?
– To jest oczywiste. W 2004 roku w referendum zdecydowaliśmy, że wykonujemy ten milowy krok w stronę cywilizacji zachodniej, wcześniej weszliśmy do NATO, więc dla Prawa i Sprawiedliwości od początku jest oczywiste, że powinniśmy być w Unii Europejskiej. Natomiast jednocześnie bardzo twardo upominamy się o głębokie zmiany w Unii Europejskiej, która idzie w złą stronę, czego wyrazem jest wyjście Wielkiej Brytanii, poważnie osłabiające Unię Europejską.
Proszę sobie wyobrazić, że Wielka Brytania to potencjał gospodarczy aż 19 małych krajów, będących członkami Unii Europejskiej. Wyjście tego kraju pod katem gospodarczym daje więc taki skutek, jakby z 28 krajów Unii Europejskiej odeszło 19 krajów. To porównanie jest mrożące krew w żyłach. Odchodzi taka potęga gospodarcza, a wśród tych, którzy kierują Unią Europejską nie ma żadnego głębszego namysłu. Uznaje się, że Brytyjczycy chcieli, to niech sobie idą. A przecież odejście tego kraju, oprócz spraw wewnętrznych, spowodowane było m.in. tym, że Komisja Europejska ciągnie Unię w złą stronę, przejmując na przykład kompetencje państw w sytuacjach, gdy jest to wyraźnie w traktatach zabronione. Takie rzeczy rozbijają Unię od środka.
Dlatego mamy nadzieję, że zmiany w Parlamencie Europejskim po tych wyborach będą podstawą do tego, żeby Unia Europejska wróciła do korzeni.
Wybory do Europarlamentu nie cieszą się dużą popularnością wśród wyborców. Gdyby miał Pan zachęcić płocczan do pójścia na wybory – z jakiego powodu mieliby to zrobić? Jakie przełożenie ma obecność polskich europosłów na rozwój Płocka i naszego regionu?
– Rzeczywiście, udział w wyborach do Europarlamentu jest ważny, bo mamy szansę na poważniejsze zmiany w instytucjach europejskich – Parlamencie Europejskim, Komisji Europejskiej, a w konsekwencji także w Radzie. Jeżeli te zmiany nastąpią, to jest szansa, ze Unia Europejska wróci do korzeni, o których mówiłem. A jeżeli chodzi o wymiar regionalny, czy lokalny, to tak się składa, że walczymy o większy budżet dla województwa mazowieckiego.
Polski rząd w 2016 roku doprowadził do statystycznego rozdziału Mazowsza, powołania dwóch tzw. NUTS-ów. Ono administracyjnie jest jednym województwem i tak zostanie, ale statystycznie jest już dwoma regionami. Jest Warszawa z 9 powiatami wokół niej i pozostała część Mazowsza. To wydzielenie pokazuje, jak jest ogromne zróżnicowanie rozwojowe tych dwóch części. Ten swoisty „obwarzanek” mazowiecki ma PKB na głowę mierzone siłą nabywczą pieniądza ok. 60 proc. średniej unijnej, a Warszawa z tymi 9 powiatami to 152 proc. I jeżeli ten podział, a będziemy o to walczyć, zostanie uznany przez Eurostat, to dla tego obwarzanka przypadnie dodatkowe 3 mld 400 mln Euro na rozwój regionalny. Co więcej, na terenie tego „obwarzanka” będą zupełnie inne programy unijne, niż na terenie Warszawy. To tutaj zostaną skierowane większe pieniądze. Jest to więc wielka batalia o prawdziwy rozwój tej części województwa mazowieckiego, która – z różnych względów – niestety, przez te lata została zaniedbana.
Czego życzy Pan płocczanom na Wielkanoc?
– Przede wszystkim zdrowych, pogodnych, rodzinnych świąt, dalekich od polityki, ponieważ Święta Zmartwychwstania Pańskiego to zwycięstwo życia nad śmiercią, prawdy nad kłamstwem, dobra nad złem. Życzę tych wszystkich rzeczy, które wiążą się ze Zmartwychwstaniem Chrystusa – dobrych, rodzinnych świąt dla wszystkich mieszkańców Płocka i regionu płockiego.