Jaką kuchnię preferuje Wojciech Hetkowski? Jaki jest ulubiony smak byłego prezydenta Płocka, a jaka potrawa kojarzy mu się z czasami młodości? Na te i wiele innych pytań odpowiadamy w kolejnej części naszego cyklu „Płocczanie od Kuchni”.
Nie wszyscy gotują, ale za to z kuchnią każdy z nas ma coś wspólnego – wszyscy musimy przecież coś zjeść. Jakie potrawy lubią płocczanie? Jakie wspomnienia związane z kuchnią mają politycy? Co gotują aktorzy? Kto jest na diecie, a kto zajada się golonkami? Nasz cykl przybliży Wam znanych i nieznanych płocczan „od kuchni”. A może stanie się też inspiracją do kuchennych wojaży?
Kolejnym bohaterem „Płocczan od Kuchni” jest Wojciech Hetkowski – radny miejski klubu SLD, a także prezydent Płocka w latach 2001-2002.
Niezapomniana kuchnia babci Geni
Wojciech Hetkowski nie ukrywa, że kuchnia i gotowanie to jedna z jego największych pasji, które odziedziczył po swojej babci, okrzykniętej w rodzinie „szefową”. – Babcia Genia, wspólnie z moją mamą, krzątały się przy dużej węglowej kuchni dbając, żeby było smacznie i elegancko – wspomina radny Hetkowski. – Były fantastycznymi gospodyniami i kucharkami – dodaje. Były prezydent z rozrzewnieniem wraca do tamtych chwil, w których to spożywanie posiłków było rytuałem, a obiad i kolacja zawsze pojawiały się na stole o tych samych porach. Wyjątkiem od reguły były niedziele, kiedy to potraw było więcej, a przy talerzach zasiadało jeszcze więcej osób niż na co dzień.
To właśnie z czasów dzieciństwa pochodzą ulubione smaki naszego rozmówcy, wśród których króluje pieczony indyk, nadziewany słodkim nadzieniem wątróbki z rodzynkami. – Jego zapach w trakcie pieczenia roznosił się po całym domu – mówi radny SLD. – Był pieczony w całości dzień przed Wigilią, dając tym samym pokusę uszczknięcia choćby kawałka, gdy już prawie „dochodził” w piecu – dodaje.
Indyk był z całą pewnością najbardziej oczekiwanym wigilijnym daniem, lecz równie pyszna była własnoręcznie przyrządzona szynka z ostrym chrzanem, zebranym i przygotowanym przez mamę. – Była to główna atrakcja wieczornej kolacji – zapewniał w rozmowie z nami Wojciech Hetkowski. – I, oczywiście, wspaniały był nigdy już później tak nie smakujący wigilijny barszcz z uszkami, smażony karp i kompot z suszonych owoców, które pieczołowicie przygotowywała nasza babcia – wspominał.
Smaki dzieciństwa to także podbierane po kryjomu polewy do mazurków i staranne wylizywanie naczyń, w których ucierane były najróżniejsze kremy, lukry i polewy. – Dobrze zapamiętałem też szpinak podawany przez mamę z jajkiem sadzonym. Wierzyłem w jej zapewnienia w odróżnieniu od moich rówieśników, że dzięki temu wyrosnę duży i mądry – śmieje się pan Wojtek.
Niezapomniane i niepowtarzalne w smaku były też nadziewane kurczaki. – Były one inne od tych współczesnych, hodowanych na skale przemysłową – zapewnia nasz rozmówca. – Przebijała je jednak pieczona kaczka z jabłkami, do dzisiaj moja ulubiona potrawa. Jeszcze teraz widzę jej lekko pęknięta, rumianą skórkę i rozchodzący się po całym domu zapach – wspomina.
Niedojrzałe porzeczki i papierówki z domowego ogrodu są lepsze niż mango
Smaki dzieciństwa naszego bohatera to także owoce z przydomowego ogrodu. – Fantastyczny smak miały również lekko jeszcze niedojrzałe czerwone czy białe porzeczki i równie ekscytujące papierówki oraz zielony jeszcze agrest – wyznaje Wojciech Hetkowski. – Dziś wydają mi się smaczniejsze niż mango, kiwi i co tam jeszcze można kupić w puszkach – kontynuuje były prezydent. – Nie mogę nie wspomnieć o jedynej w swoim rodzaju golonce zapiekanej w piwie z dawno już nieistniejącej Karczmy Słupskiej – dodaje. – Nie mogło do niej zabraknąć oczywiście stosownego napoju – w myśl porzekadła, żeby nie pomyślała sobie, że świnie ją jedzą – śmieje się pan Wojtek. – Zresztą, bez tego była po prostu ciężkostrawna – dodaje.
Miłość do kulinariów, wyniesiona z dzieciństwa naszego bohatera, pozostała z nim do dziś. Były prezydent Płocka z pewnym zakłopotaniem przyznaje, że uwielbia jeść. Pozostał w nim sentyment do smaków dzieciństwa, tej pysznej z polskimi korzeniami, lecz zrodziła się także ciekawość poznawania nowych potraw. – Wracając po kilkunastodniowym pobycie za granicą, już w samolocie myślę o schabowym z kapustą zasmażaną lub wonnym bigosem, lub takim normalnym, polskim śledziu w oliwie z cebulką – wyznał Wojciech Hetkowski.
Niemniej nasz rozmówca gustuje też w smakach bardziej egzotycznych – jak owoce morza. – Lubię w szczególności pikantne krewetki w sosie czosnkowym, podawane w gorącej kokilce z kieliszkiem chłodnego, białego wina. Są pyszne – zapewnia. – Uwielbiam też ryby w każdej postaci i często jem je przez kilka dni, nie sięgając po nic innego. Rozsmakowałem się także w kuchni Dalekiego Wschodu – dodaje.
Zdaniem Wojciecha Hetkowskiego, kuchnia chińska, wietnamska i indyjska jest nie tylko lekka i zdrowa, ale i niezwykle aromatyczna, a przez to smaczna. Radny SLD rozsmakował się szczególnie w nieistniejącym już barze Sajgon przy Bielskiej. – Nie było tam, delikatnie mówiąc, luksusowo, ale z całą pewnością było tam niebo w gębie – zachwalał w rozmowie z nami. – Będąc kiedyś w Chinach, w trakcie kolacji żartowałem, że generalnie jest smacznie, ale najlepsza chińska kuchnia jest właśnie w Płocku, u zaprzyjaźnionego Vanga i gotującego tam jego syna Antoine’a – dodaje.
Uwielbiam pieczeń z dzika, zupę pieczarkową i niezastąpione „łzy Wałęsy”
Pomimo kulinarnych pasji naszego rozmówcy, w domu byłego prezydenta niepodzielnie rządzi żona. – Odziedziczyła ona predyspozycje po mojej teściowej – zdradził Wojciech Hetkowski. – Wrodzony talent w połączeniu z kilkunastomiesięcznym stażem u mojej mamy dał naprawdę dobre rezultaty – śmieje się pan Wojtek.
Popisowe dania żony radnego Hetkowskiego to pieczeń z dzika z suszonymi owocami, a także sałatka z wędzonego kurczaka z ananasem i selerem, zupa pieczarkowa z suszonymi grzybami leśnymi, łosoś pieczony w folii z masłem i koperkiem czy jabłecznik, nazwany „łzami Wałęsy”. – Lubię też keks pieczony przez moją żonę. Szczególnie jak poleży 3-4 dni – zdradził Wojciech Hetkowski.
Choć w kuchni państwa Hetkowskich króluje żona, nasz bohater także chętnie sięga po fartuch. – Do moich osobistych osiągnięć kulinarnych zaliczam sałatkę z tuńczyka – wyznaje były prezydent. – Robię ją bardzo często, bo naprawdę ja lubię – dodaje.
Sałatka Wojciecha Hetkowskiego składa się z puszki tuńczyka w sosie własnym, małych puszek kukurydzy, białej i czerwonej fasolki, kiełków oraz dwóch czy trzech papryk. – Dodaję do tego pół słoika pokrojonych oliwek – zielonych i czarnych – wymienia były prezydent Płocka. – Niekiedy dokładam do tego też puszkę cieciorki, choć nie jest to wymagane. Wszystko oczywiście mieszam z oliwą i sokiem z cytryny. Wychodzi bardzo smacznie, a jeżeli jeszcze papryki są w różnych kolorach, to również bardzo kolorowo i apetycznie – zapewnia.
Podany przez radnego SLD przepis był autorskim wynalazkiem kulinarnym naszego bohatera – a przynajmniej z takiego założenia wyszedł, przyrządzając swoją sałatkę po raz pierwszy. – Teraz wiem, że jest to standard kuchni, pewnie śródziemnomorskiej, ale naprawdę robiąc to po raz pierwszy uznałem, że jest to mój własny przepis – śmieje się w rozmowie z nami. – Nie korzystałem z żadnej spisanej i znanej mi receptury – przekonuje.
– Z rzeczy „poważniejszych” lubimy z Hanusią, moją starszą córką, wykorzystywać moment krótkiego wyjazdu mojej żony – zdradził Wojciech Hetkowski. – Dosmaczam wtedy wstępnie przygotowany przez nią schab lub karkówkę, odpowiednio przykrywając je obficie podduszonymi w ich tłuszczyku jabłkami i cebulą – wyznaje nasz rozmówca.
Nieobecność żony to idealna okazja, by dodać do tak pieczonego mięsa czosnek, kminek i oregano. – Lubimy to oboje, w odróżnieniu od żony, która nie przepada za czosnkiem i kminkiem – wyjaśnia radny. Wojciech Hetkowski przygotowuje też wyśmienitego tatara ze świeżego łososia, którego przepis zdradził specjalnie dla naszych czytelników.
Zjadłem ze smakiem nawet zgniłego rekina
A czego dziwnego spróbował pan Wojtek? – Był to przysmak islandzki, a konkretnie kawałek zgniłego rekina – wspomina były prezydent. – O dziwo, zjadłem ją nawet ze smakiem. Nie lubię krupniku, którego nigdy nie jadłem – wymienia Hetkowski. – Nigdy nie poznałem też smaku czerniny, która preferowana była przez liczną grupę w moim domu, z babcią i tatą na czele – dodał.
Wojciech Hetkowski nigdy nie odmówił natomiast dawczyni krwi na czarną polewkę. – Kaczka to moja ulubiona potrawa – zdradził w rozmowie z nami. – Wyprzedza ona inne o kilka długości. Bywało, że zjadałem ją z ogromnym apetytem właściwie sam, z pełną świadomością wysokiej pozycji obżarstwa w katalogu siedmiu grzechów głównych – żartuje. – Niestety, jednak dobre jedzenie to jedna z moich słabości. Zawsze przy takiej refleksji pocieszam się, że jest wiele gorszych – zakończył pan Wojtek.
[tabs]
[tab title=”Tatar z łososia Wojciecha Hetkowskiego”]
Składniki:
– świeży łosoś,
– oliwki,
– dwie cebulki,
– kilka grzybów,
– sok z cytryny,
– maggi,
– oliwa z oliwek,
– garść kaparów,
– szczypta ziół prowansalskich,
– sól i pieprz do smaku.
Przygotowanie:
Świeżego łososia należy rozdrobnić i wymieszać go w malakserze z dodatkiem oliwek, cebulki, grzybów, oliwy, soku z cytryny i odrobiny maggi. Do tak przygotowanej masy dodajemy do smaku soli i świeżo mielonego pieprzu.
Aby poprawić smak tatara, można dodać do całości wędzonego pstrąga, garść kaparów i szczyptę ziół prowansalskich.
Tak przygotowany tatar najlepiej smakuje z chrupiącą bagietką, posmarowaną masłem. To wystarczy, by poczuć się jak nad Morzem Śródziemnym.
Życzymy smacznego![/tab]
[/tabs]
szok……