Trudno uwierzyć, że istota nazywana człowiekiem wyrządziła tak ogromną krzywdę zwierzęciu, które nazywane jest najlepszym przyjacielem człowieka. OTOZ Animals Płock odebrał skrajnie wychudzoną sunię od właścicieli… z trudem przychodzi nam nazwanie ich ludźmi.
Na pierwszy rzut oka, trudno rozpoznać co znajduje się na zdjęciach opublikowanych 5 lutego przez OTOZ Animals Płock. Kiedy przyjrzymy się dokładniej, włos jeży się na głowie… To psiak, a właściwie sunia, której przez skórę można liczyć żebra.
– Ludzie co się z Wami dzieje, ile macie w sobie człowieczeństwa, współczucia, empatii do istot zależnych tylko od Was??? Nie warto nawet wspominać o jej poprzednich „opiekunach”. SARA jest psem, przed którym nam ogromnie wstyd, jako osób odpowiedzialnych… jako ludzi. Zero agresji, pokornie przyjmowała ciosy od losu, nie walczyła, cieszyła się z kontaktu z człowiekiem, a on zrobił jej to – piszą wstrząśnięci członkowie OTOZ Animals Płock.
Sara była wychudzona i tak odwodniona, że ledwo udało się pobrać jej krew. Jej byli opiekunowie twierdzili, że tak wygląda „bo jest chora”. Nie jest, obecnie ma natomiast stan zapalny, ogromny zanik mięśni, oczy zapadnięte z odwodnienia i bardzo dużą niedowagę (waży 22 kg).
– A jej wiara w człowieka nie zniknęła, naprawdę jako ludziom nam wstyd, wstyd patrzeć jej w oczy. Sprawa trafi do prokuratury – zapowiada OTOZ Animals Płock, który obecnie szuka dla suni domu tymczasowego.
Sara jest w typie wyżła, potrzebuje spokojnego domu, w którym opiekun okaże jej miłość i zadba o jej potrzeby. Telefon do kontaktu: 696-980-005. Można również wpłacić pieniądze na jej leczenie, poprzez zbiórkę.





A ja się zapytam skąd wiecie, że nie jest chora? Ten stan zapalny nie wziął się z powietrza. Wierzyć mi się nie chce, że ktoś zagłodził psa, bo sama miałam podobny przypadek ze swoim starym psem. Pies chudł w oczach, stracił apetyt, a badania początkowo nie wykazywały nić. Nawet usłyszałam od weta, że on jak na swój wiek to ma bardzo dobre wyniki krwi. Pies regularnie odrobaczany, co roku szczepiony na wirusówki, leptospirozę i wściekliznę. Pies o którego dbałam lepiej niż o siebie, karmiony drogimi karmami zarówno suchymi jak i w puszkach. Mieszkał w domu, spał w łóżku. Całe życie był zdrowy, nic mu nigdy nie dolegało i nagle zaczął się problem. Biegałam po weterynarzach,robiłam najróżniejsze badania, wydałam masę pieniędzy na ratowanie mojego psiaka i pół roku odkąd problem się pojawił już mojego pupila nie było ze mną. Nagle siadły prawie wszystkie jego narządy wewnętrzne, a weterynarze rozłożyli bezradnie ręce i proponowali eutanazję. Przez ostatnie tygodnie sama go ratowałam jak mogłam, żeby pożył jak najdłużej i do dnia dzisiejszego ani ja ani żaden wet nie wie na co zachorował mój pies, co się stało, ze go straciłam?
Ja zapytam gdzie byli sąsiedzi znajomi?
Chyba że pies trzymany był w domu i nie wychodził i nikt go nie widział…..
Zasadziłem drzewo, spłodziłem syna wybudowałem dom. Mam nadzieję, że taki skur%**#yn kiedyś wpadnie mi w ręce. Wtedy będę spełnionym człowiekiem.