Jak grom z jasnego nieba na czytelników strony internetowej Gazety Wyborczej, również lokalnej, spadł komunikat o płatnym dostępie do artykułów. Zasada, którą uznajemy w naszym biznesie jest prosta – o konkurencji piszemy albo dobrze, albo w ogóle. Ten temat jednak dotyczy również nas, jako dostawców informacji. Przy okazji być może zachęcimy Was do przemyśleń i dyskusji.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy przyjąć, że większość stron internetowych funkcjonuje dzięki reklamom. Jeśli posiadamy interesujące treści – przyciągamy spojrzenia. Jeśli przykuwamy Waszą uwagę, jesteśmy atrakcyjnym miejscem dla potencjalnych reklamodawców. Tak to wygląda w cywilizowanym świecie.
Wykupienie np. bannera reklamowego u nas sprawia, że firma, instytucja lub organizacja ma możliwość prezentacji swojego przedsięwzięcia wśród potężnej rzeszy płocczan. Codziennie (!) czyta nas więcej osób niż ogląda z trybun rozgrywki ligowe płockich szczypiornistów. Pomyśl – chciałbyś, aby TWOJA reklama była prezentowana podczas meczu? Podczas meczu, na którym są pełne trybuny? Pełne trybuny i to codziennie? Taki zasięg ma własnie banner reklamowy. Ciekawe, prawda?
Miasto przedsiębiorców!
Niestety, Płock jest specyficznym miastem. Miastem, w którym biletowane imprezy są często skazane na skreślenie z kalendarza imprez, a reklama w Internecie uznawana jest za coś równie naturalnego, jak spotkanie z różowym jednorożcem…
Zauważcie, że w świadomości większości płocczan (i nie tylko) mianem portali internetowych nazywa się katalogi firm z informacjami pobieranymi wprost z innych portali lub korzystających z komunikatów prasowych. To właściwie bezobsługowe automaty – ich treści tworzy ktoś zupełnie inny. No właśnie… Nie dziwimy się więc, że co jakiś czas powstają portale lokalne z ambicją posiadania własnych treści, które wchodzą z hukiem i po pierwszym miesiącu entuzjazmu uderzają z rozpędu w mur o szumnym napisie „barter” (handel wymienny).
„No wie pan, pan napisze o imprezie, a ja dodam pańskie logo do plakatu!”
No zaraz, policzymy…
– Dziennikarz i fotograf dociera na miejsce (karta miejska, bilet lub paliwo).
– Przebywają tam przez np. 2 godziny (godzina pracy np. hydraulika to… ?).
– Materiał wraca do redakcji. Trzeba go napisać (ile czasu to zajmuje?).
– Fotografie lub materiał filmowy trzeba przekazać osobie, zajmującej się edycją lub obrobić samodzielnie (czas).
– Materiał skorygować (jak można zauważyć, 99% anonimowych komentarzy naszego społeczeństwa dotyczy informowania dziennikarzy o tym, że są do niczego).
– Opublikowany materiał (na płatnym serwerze o spozycjonowanej domenie, co generuje potężne nakłady czasu i pieniędzy) należy oczywiście nagłośnić na portalach społecznościowych. To często również koszty. Kto prowadzi firmowy FanPage na Facebooku wie, jak duże…
Hurra! Materiał pojawia się na portalu, ale…
– Jeśli np. radośnie prowadzimy gazetę, to materiał musi zostać opracowany (często rozszerzony lub skrócony) na potrzeby gazety oraz sformatowany na potrzeby DTP.
– Zdjęcia muszą zostać na nowo wyedytowane i dostosowane do potrzeb drukarni.
– Trzeba opracować spiegel, czyli zaplanować, który artykuł pojawi się na której stronie i w jakiej ilości modułów.
– Przygotowany przez DTP materiał jeszcze raz przejrzeć i nanieść korektę.
– Zatwierdzony materiał wysłać do drukarni (nawet nie napiszemy kosztów wydruku, bo i tak nie uwierzycie).
– Potem dystrybucja (gazety nie pojawiają się w punktach za dotknięciem czarodziejskiej różdżki)… To również zajmuje wiele godzin.
…i co?
I za to możemy mieć swoje logo na plakacie np. wystawy żółwi czy koncertu zespołu Chude Rysie. Wooow ;)
Na imprezie zarabia więc organizator, zespół, drukarnia, która drukuje plakaty lub billboardy i ich właściciel. Ach… no i my mamy swoją „reklamę”. Nasze 3-centymetrowe logo powoduje, że skaczemy z radości, a jak przestaniemy, to zastanawiamy się jak tym logo opłacić czynsz… Oczywiście, nie mówimy tu o akcjach charytatywnych, w których zawsze bierzemy udział.
Wpadliśmy więc na okrutny pomysł. Skasowaliśmy z naszego słownika słowo „barter”…
Jaki to dało efekt? Czy przyniosło zyski? Czy przedsiębiorcy zrozumieli, że nie opłacamy rachunków logotypami? Przemilczę to, bo szkoda pisać…
Jak to się dzieje, że „jednak się kręci?”
Sprawdźmy. Koszt bannera – jednej reklamy na popularnych serwisach informacyjnych (np. TVN24) to np. 100 000 zł dziennie. Dużo? To pomijalne zyski, gdyż większość przychodów generuje reklama w TV. I owszem – im się to opłaca.
A jeśli prowadzimy lokalny serwis np. na Saharze, Antarktydzie lub… w Płocku? No cóż. To zdecydowania wyższa szkoła jazdy. Nawet duże i majętne firmy często padają jak muchy, próbując coś osiągnąć.
Mówią, że ciężka praca popłaca i efekty osiąga się uporem oraz konsekwencją. Ja mówię, że od ciężkiej pracy w mediach lokalnych można dostać garba i zostać bezdomnym. I nie – tym razem nie żartuję.
Jest 5 sposobów osiągnięcia zysku, prowadząc portal lokalny:
1. Przechwytywać informacje od innych, bazując wyłącznie na reklamie (praktycznie zerowe koszty własne).
2. Sprzedać się np. partii politycznej i klepać peany pochwalne… Mamy okres wyborczy, więc to super pomysł ;)
3. Wykonywać swoją pracę tak dobrze jak się da, zarabiając na bannerach wśród lokalnych przedsiębiorców, ale zdecydowanie częściej na bannerach od naszego dostawcy reklam ogólnoświatowych (Google). To nasz sposób.
4. Zamknąć swoje treści za PayWall’em i żądać opłat za czytanie.
5. Kombinacja kilku powyższych sposobów.
Płatność za treści w Internecie
Powstaje pytanie. Czy ruch (sposób nr 4) Gazety Wyborczej z dostępem do artykułów w lokalnym serwisie za ok. 18 zł miesięcznie to odpowiedź na trudną sytuację branży mediowej w Płocku?
Można spróbować pokusić się o policzenie „po łebkach”. Na dzisiaj, wg widgetu AdTaily, lokalna Wyborcza ma ok. 38 tysięcy wyświetleń dziennie. Nie jest to żaden miarodajny licznik, ale potraktujmy go jako punkt odniesienia.
Przyjmujemy, że każda osoba odwiedza średnio cztery strony, co daje liczbę około 10 tysięcy osób, korzystających z serwisu. Ilu z tych użytkowników zechce płacić, jeśli przynajmniej dwa inne portale internetowe mają podobne informacje za darmo? Ilu reklamodawców zechce się reklamować w serwisie, którego nie można przeczytać? I w końcu – jakie wyjątkowe materiały można zaoferować lokalnemu czytelnikowi, których produkcja do tej pory była nieopłacalna, a które przyciągną ich pomimo opłat za dostęp? Jeśli będzie to AŻ 1%, to zyski nie wystarczą nawet na telefony… Oczywiście, może zdarzyć się tak, że np. odgórnie wszystkie urzędy i instytucje dostaną nakaz wykupienia dostępu. Czy to możliwe? Kto wie…
A czy PetroNews powinien być również płatny? Tak – nie uważamy, że to zły pomysł – ale tylko pod warunkiem, że każdy inny portal lokalny z Płocka byłby płatny. Tylko… to nie wypali. Zawsze znajda się osoby, które „spontanicznie” wkleją „na fejsika” cały artykuł i udostępnią swoim 3467 najbliższym przyjaciołom. Zawsze też znajdą się inne osoby, które będą robiły za darmo to co my. Nie tylko dlatego, że to kochają, ale i dlatego, że nie kochają nas ;-)
Nie ukrywam, że już rok temu przemknęło mi przez myśl, aby niektóre nasze wyjątkowe treści udostępniać za drobną opłatą. Np. dostęp do artykułu
[button href=”https://petronews.pl/plocki-koszyk-gdzie-kupimy-najtaniej-cz-2″ align=”left”]Płocki koszyk – gdzie kupimy najtaniej?[/button]
Przyjmijmy, że dostęp to koszt 1 zł. Nasz artykuł odwiedziło już ok. 20 tysięcy płocczan. Jak myślicie? Zapłaci za dostęp 5% czytelników? Dzięki temu w naszej kieszeni wylądowałoby tysiąc złotych. Tylko teoretycznie. 30% zjadłby koszt obsługi SMS, pozostałe 700 zł byłoby opodatkowane. VAT, dochodowy – zostaje 450 zł. Na produkty wydaliśmy 200 zł, paliwa nie liczę – mogliśmy biegać – wiec mam w kieszeni 250 zł zysku! To 5 zł za godzinę pracy na osobę. Kolejne wielkie WOOW ;)
Pomijam oczywiście fakt, że 5% to moje pobożne życzenie, a w praktyce za dostęp zapłaciłoby może z 5-10 osób. Za to na pewno około 19 995 miałoby nas za żądną zysku hienę. No cóż – taki mamy klimat ;)
Pomysł upadł – słusznie? Według mnie tak. Jestem płocczaninem od urodzenia, mam swoje doświadczenie biznesowe w tym konkretnym mieście i subiektywnie wiem co może, a co nie może wypalić.
Weźmy np. gazetę papierową. Nasz PetroNews jest darmowy. Nie bez przyczyny. Gdyby kosztował 2 zł, to koszt dystrybucji wyniósłby nawet 60% tej ceny. Maksymalny nakład mógłby wynosić 2 tysiące egzemplarzy, w innym przypadku generowałby tylko koszty, gdyż płatne gazety mają potężne zwroty niesprzedanych numerów.
TO PROSTE: widzieliście kiedyś w kiosku gazetę (teraz pomyśl np. o znanym lokalnym tytule)? No właśnie. Widzieliście, bo leżała tam, a nie została sprzedana ;)
Największym problemem jednak byłoby to, że oferując płatny produkt nie moglibyśmy docierać do miejsc, w których teraz jesteśmy. Dzięki temu, że jesteśmy wszędzie, a 10 tysięcy egzemplarzy znika najczęściej w 48 godzin, staliśmy się najbardziej pożądanym tytułem dla reklamodawców.
Reasumując…. To jest Płock
W Polsce, według badań, ok 1,4% internautów deklaruje, że zapłaci za dostęp do treści serwisów internetowych. Jak wszyscy wiemy, od deklaracji do realizacji droga bywa kręta, wyboista i często nie do przebycia. Płock dodatkowo jest obarczony genem [sociallocker id=”5509″] „nie, bo nie”, co zauważamy np. publikując konkursy z atrakcyjnymi nagrodami czy materiały filmowe za obowiązkowym kliknięciem w przycisk LIKE. Co robi około 20% internautów? Klika LIKE, ogląda/czyta/bierze udział, po czym „odklikuje” i nie lubi. Jeszcze inna grupa prawdopodobnie nie wie/nie rozumie możliwości i w ogóle nie klika. Jak bowiem wyjaśnić 6 tysięcy wejść na konkretny artykuł z konkursem i 30 polubień, świadczących o przeczytaniu zasad udziału w konkursie? Widząc, że trzeba coś kliknąć i „oddać lajka” myślą: „NIE! mój lajk i nie dam”. Nawet za cenę wzięcia udziału w konkursie ;) Czasem dostajemy również informacje na nasza pocztę. Zazwyczaj zaczynają się od słów: ” Wy hieny na lajki!…”, a kończą: „Nigdy więcej was nie odwiedzę!!!!”. [/sociallocker]
Jeśli więc w takich sytuacjach statystyczny użytkownik portalu nie ma ochoty nic od siebie dać, to czy możemy liczyć, że droga, którą kroczy Wyborcza jest słuszna? Będziecie płacić za dostęp do treści w sieci?
Komentarze są do Waszej dyspozycji…
TS
Taki artykulik „tłumaczący” zasady biznesu – po co? wzbudzenie podziwu, wywołanie litości czy wiedza rzetelna?!? :)) buhaha! wskazówka: umiem to prowadzę Serwis informacyjny i zarabiam, nie umiem to zwijam interes i szukam innej NISZY :)) albo mam ideę i pieniążki z innego źródełka na jej wolontarystyczne wdrażanie to się bawię w informacje i manipulacje w Płocku:)) …a wyjaśnianie, że dziennikarz musi dojechać na miejsce i to kosztuje paliwo? żałosne! niech jedzie rowerem to będzie taniej – cost cutting w wersji korporacyjnej i od razu wskoczycie do ELYTY :)) masakra jakaś … dużo zdrowia
hahahah ;) Normalnie pierwszy raz widzę taki paniczny wpis konkurencji ;P
niezłe
racja
Nie będę. Po co płacić za coś co inni dają za darmo?
Sposób nr 4? W/g mnie do tej pory mieli inny sposób z tej listy…
Tekst pod „bramką” rozwala. Gratuluje poczucia humoru hehe, Bd patrzył na ilość „lajków” ;P
Niestey potwierdza się…
Autodestrukcja. Swoją drogą prowadzenie serwisu www to koszty i jakoś trzeba zarobić.
Temat złożony i skomplikowany ale podany „po chlopsku”. Warto dodać jedną rzecz. W krajach dużo bardziej rozwiniętych odchodzi się już od takiej formy zapłaty bo to się nie sprawdziło. Ze zdziwieniem zobaczyłem komunikat na wyborczej. To równie odważny krok co skok z samolotu bez spadochronu. Wymaga odwagi, fakt. Efekt łatwo przewidzieć.
Osobiście uważam że to bez sensu. Napisaliście słusznie: gdyby wszyscy się ukryli za bramką płatności to miało by sens. Sam bym płacił za dostęp gdybym nie miał opcji. Ale mam i nie zapłacę bo GW to nie NYT. Zwykła strona z info które jest wszędzie indziej.