Zamknij

Płock na szlaku. Litosława Koper: Indie, Chiny, Meksyk przez... Syrakuzy

15:31, 02.03.2015 Lena Aktualizacja: 19:56, 14.07.2015
Skomentuj
Każdy z nas pewnie marzy o tym, żeby w wolnym czasie wyjechać gdzieś, w znane lub nieznane tereny, na łono natury czy do luksusowego hotelu, w gorące kraje z piaszczystą plażą albo na chłodne łono Antarktydy... Gdzie podróżuje Płock? Jakie miejsca w pobliżu naszego miasta polecają nasi rozmówcy? Zapraszamy na kolejny odcinek nowego cyklu - "Płock na szlaku".

Tym razem do naszego cyklu zaprosiliśmy Litosławę Koper, dyrektor Młodzieżowego Domu Kultury im. Króla Maciusia I, a także, od niedawna, szefową płockiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

Archiwum prywatne Litosławy Koper "PREZENT", KTÓRY POZNAŁ STANY ZJEDNOCZONE

Podróż, która na naszej rozmówczyni zrobiła największe wrażenie to... - Wyjazd w 2012 roku do Stanów Zjednoczonych - stwierdza bez zastanowienia Litosława Koper. I natychmiast przenosi nas w czasie i przestrzeni, opowiadając ciekawą historię. - Spędziłam w Stanach trzy tygodnie, w domu mojej najlepszej przyjaciółki Magdy i jej męża Arka, którzy od 15 lat mieszkają i pracują w Germantown w stanie Maryland, leżącym 40 km od Waszyngtonu. Pojechałam tam właściwie jako "prezent" urodzinowy dla Magdy, z którą nie widziałyśmy się od jej wyjazdu. Podróży towarzyszyła atmosfera wielkiej tajemnicy. Na ten pomysł wpadł jej mąż, a właściwie razem to uknuliśmy. Mina mojej przyjaciółki, kiedy mnie zobaczyła, była warta wielu godzin męczącej podróży tym bardziej, że w tamtym czasie byłam "bogatsza" o przeszło 30 kg - śmieje się nasza rozmówczyni.

Fot. archiwum prywatne Litosławy Koper

- Stany mnie zachwyciły, a cały pobyt wspominam z wielkim sentymentem, ponieważ nie dość, że spędziłam go z przyjaciółką, której nie widziałam wiele lat i za którą każdego dnia bardzo tęsknię, to dodatkowo miałam okazję poznać codzienne życie Amerykanów. Dodatkową atrakcją było dla mnie to, że mogłam zobaczyć całkiem spory obszar wschodniej części Stanów Zjednoczonych, między innymi Waszyngton, Nowy Jork - zachwycający wielokulturowością , Atlantic City - ocean i kasyna czynne całą noc, Alexandrię czy Mount Vernon nad Potomakiem, gdzie urodził się i jest pochowany na swojej plantacji Jerzy Waszyngton - pani Litosława wymienia obrazowo kolejne miasta. Ale nie tylko zwiedzane miejscowości zrobiły na niej wrażenie.

- W trakcie naszego wyjazdu mieliśmy okazję uczestniczyć w polskim zlocie motorowym w miejscowości Pulaski, gdzie spotkać można Amiszów, których kultura mnie zachwyca - opowiada pani dyrektor. - Stamtąd niedaleko było nad Niagarę, zatem nie odmówiliśmy sobie również tej przyjemności. Wielką atrakcją był dla mnie również odwiedzony przez nas region Tysiąca Wysp - łańcuch wysp na Rzece Św. Wawrzyńca na pograniczu USA i Kanady, pomiędzy stanem Nowy Jork i prowincją Ontario. Wyspy leżą na rzece na odcinku ok. 80 km w dół od Kingston, gdzie rzeka wypływa z jeziora Ontario, jest ich 1865. Jedną z atrakcji turystycznych Tysiąca Wysp jest leżący na nich zamek, Boldt Castle, wybudowany na początku XX wieku na Heart Island. Smaczny "Sos tysiąca wysp" pochodzi właśnie z tego regionu - dodaje ciekawostkę kulinarną. MIĘDZY DARŁÓWKIEM A BUŁGARIĄ...

- Podróże zdecydowanie kształcą, dla mnie to takie oczywiste i dawno temu udowodnił to Krzysztof Kolumb - mówi Litosława Koper. Według pani dyrektor, nie trzeba być naukowcem, aby dojść do wniosku, że podróże to poznawanie ludzi, ich kultur i zwyczajów. - Podróżując, zmieniamy się w mini odkrywców, którzy poznają na nowo różne światy i pomimo, że w większości zostały już opisane i sfilmowane, to wiedza, którą zdobywamy osobiście, ma kolosalny wpływ na nasze postrzeganie świata. Często boimy się tego co nieznane, a nieznane wcale nie równa się złe, więc czego tu się bać - mówi trochę zadziornie.

Jak się okazuje, szefowa płockiego SLD bardzo podziwia podróżników za ich determinację i zapał. Sypie również przykładami znanych jej osobiście fascynatów podróży. Jest wśród nich Bożena Grabarczyk, która niedawno miała swoją wystawę fotograficzną w płockim MDK-u, zatytułowaną "Zatrzymane w kadrze - Nepal, szlakiem wokół Annapurny" oraz Piotr Giłko, znany płocki fotograf i podróżnik, który często relacjonuje swoje podróże na facebookowym profilu.

Skoro nasza rozmówczyni zazdrości podróżnikom, nie zaskakuje nas mówiąc, że uwielbia poznawać nowe miejsca. - Dla poznawania nowych ludzi warto podróżować, poznawać miejsca nieznane - uzasadnia. Ale, że jest osobą sentymentalną ma też takie miejscowości, do których wraca ze względu na wspomnienia. - Często wracam do Darłówka, gdzie przez prawie 10 lat spędzałam czas na turnusach rehabilitacyjnych z dziećmi. Mam sentyment do tego miejsca, portu, dzikiej plaży, wału między brzegiem morza a jeziorem Kopań, obrośniętego ziołami, wzdłuż którego jeździłam rowerem, a wokół panował zapach dosłownie jak w "Herbapolu" - opowiada pani Litosława.

Fot. archiwum prywatne Litosławy Koper

- W zeszłym roku odbyłam również sentymentalną podróż do Bułgarii, w której byłam prawie 20 lat temu. Zmieniła się z perspektywy tych lat, ale nadal jest godna polecenia i co dość ważne, z ekonomicznych względów tańsza niż wybrzeże Bałtyku, z gwarancją pięknej pogody - zachęca do podróży na południe Europy. Litosława Koper przyznaje również, że nieobca jest jej tzw. turystyka dla leniwych, która z aktywnością nie ma nic wspólnego, ale pomaga regenerować siły na kolejne zmagania z szarą rzeczywistością.

Skoro nieobce są pani Litce obce kraje, jak zatem dogaduje się z "tubylcami", czy zna języki, a może przed każdą podróżą biegnie na kurs językowy? - Nie jestem poliglotką, mam raczej ścisły umysł. Nie negocjuję wielomilionowych kontraktów z Arabią Saudyjską czy Pekinem - śmieje się. - Znajomość języków obcych traktuję raczej jako umiejętność podstawowej komunikacji międzyludzkiej. Bariera językowa w poznawaniu świata nigdy nie była dla mnie problemem, ponieważ poznając świat, mam w domyśle innego człowieka. Po "drugiej" stronie stoi istota podobna do mnie, która tak samo czuje, rozumie i postrzega świat. Tylko różnice kulturowe i wpływ środowiska, z którego się wywodzi może powodować początkowe niezrozumienie. Te bariery dla myślącego człowieka są bardzo łatwe do pokonania - tłumaczy.

- Ważna jest znajomość angielskiego, choć ostatnio zauważam, jak bardzo przydatna staje się znajomość języka rosyjskiego, którego uczyłam się przez 8 lat. Podczas mojej ostatniej wizyty w Rosji miałam okazję zmierzyć się językowo z prawdziwymi Rosjanami i myślę, że poradziłam sobie bardzo dobrze. Poza tym, dla statystycznego turysty, który odwiedza np. znane na całym świecie kurorty wypoczynkowe, takie jak Bułgaria, Turcja, Egipt, Tunezja czy Wyspy Kanaryjskie, znajomość, nawet podstawowa, języka rosyjskiego jest dodatkowym atutem, która pozwoli na komfortowy wypoczynek - kontynuuje.

Fot. archiwum prywatne Litosławy Koper PUSTA WALIZKA Z INTERNETEM I ZUPĄ POMIDOROWĄ

Czy jest zatem coś, co nie pozwala zostać szefowej MDK-u beztroskim podróżnikiem i bez czego nie może się obyć w podróży? - Poza kilkoma kobiecymi drobiazgami, mogę jechać z pustą walizką, ale... gdy wyjeżdżam poza granice kraju, zawsze najbardziej martwię się o syna. Pomimo tego, że jest dorosły, to, jak każda matka, myślę o nim bezustannie - żeby mu się krzywda nie stała, że jeśli coś się stanie, to będę daleko i nie będę mogła nic zaradzić. Myślę też o moich rodzicach i nawet podczas dalekiej podróży mam z nimi stały kontakt - przyznaje.

Litosława Koper wyznaje także, że jest pracoholiczką, więc po pewnym czasie zaczyna jej brakować zajęć zawodowych. - Nawet leżąc na leżaku w 40-stopniowym upale, tysiące kilometrów od domu, potrafię przeznaczyć trochę wolnego czasu na załatwienie najważniejszych spraw - mówi. - Na szczęście żyjemy w takich czasach, że wszystko można załatwić przez telefon i Internet, choć i tak nie są w stanie te wynalazki zastąpić fizycznej obecności - twierdzi szefowa płockiego SLD. Dodaje również, że jest jeszcze "coś" za czym tęskni w podróży zagranicznej i jest to... polska kuchnia.

MEKSYK I CHINY, ALE NAJPIERW GĄSEWO

Gdzie nasza rozmówczyni spędza czas w bliższych podróżach? -Takim miejscem może być niewątpliwie Gąsewo w gminie Bodzanów, ponieważ z tym klimatycznym miejscem wiąże się także zawiła historia rodzinna, którą odkryłam dosłownie kilka lat temu, przez przypadek. Niestety, na rozwikłanie tej historii jest już za późno, gdyż wszystkie odpowiedzi do grobu zabrała moja babcia Basia. Pamiętam, że przy okazji rozmów o tym temacie odkryłam również historię mojego przedziwnego imienia oraz "poznałam" moją imienniczkę Litosławę, która była przyczyną nadania mi tego oryginalnego imienia - przybliża nam swoją rodzinną historię.

- Ale wróćmy do Gąsewa. To niezwykle malownicze miejsce, niedaleko którego mieszkali moi dziadkowie. Spędzałam u nich wakacje w dzieciństwie. Dawniej był tam końcowy bieg rzeki Mołtawy, który wykorzystywany był przez liczne młyny wodne położone nad jej brzegiem. W jednej z takich osad młyńskich obecni właściciele, przesympatyczni państwo Pęcherzewscy, urządzili "Galerię we młynie". Mają tam również śliczny, stary dom. Do takiego domu chciałabym uciekać w letnie wieczory i, choć nie prowadzi się tam agroturystyki, to miejsce wydaje się magiczne i tam chciałabym być. Galeria spełnia ważną funkcję dla przybywających tu turystów. Wszystkim, którzy tam jeszcze nie dotarli polecam, ponieważ to piękne miejsce, oddalone kilkanaście minut od centrum Płocka - zachęca. - Dla mnie jest to miejsce sentymentalne również dlatego, że trafiłam tam zupełnie przypadkiem z bardzo bliską mi Jolą Szymanek-Deresz, która zmarła w Smoleńsku. To miejsce już zawsze będzie kojarzyło się z pewnym upalnym, sierpniowym popołudniem w 2006 roku, które miałyśmy przyjemność spędzić tam razem - wspomina nasza rozmówczyni.

Tradycyjnie pytamy, jaka wycieczka będzie spełnieniem jej marzeń, jeśli na przykład wygra sporą sumę pieniędzy. Pani Litka wymienia takie kraje jak Indie, Chiny, Japonię czy Meksyk. - W tej chwili jednak, bez względu na zasobność portfela, obrałam kierunek na Sycylię, gdzie w mieście Syrakuzy od kilku lat mieszka moja przyjaciółka, taka od wspólnej ławki w klasie pierwszej - zdradza Litosława Koper. - Jeszcze u niej nie byłam i muszę to nadrobić, inaczej może dojść do obrażenia - żartuje. - Mając jednak duży zapas funduszy, wybrałabym się nie tylko w daleką, ale i długą podróż, różnymi środkami lokomocji, przez kilka państw, bardzo odległe zakątki świata. Marzy mi się podróż, która umożliwi poznanie wielu kultur, religii i obyczajów. Pozwoli zapoznać się z ludźmi, którzy żyją w zupełnej opozycji do ogólnie przyjętych, europejskich standardów. Chciałabym posmakować potraw, których nie dostaniemy nawet w najwykwintniejszych restauracjach, poznać tradycje, które rzadko są dostępne dla zwykłego turysty. Jestem przekonana, że nie trzeba wygrać w totka, żeby takie marzenie się ziściło. Pracuję nad tym, bo marzenia są po to, by je realizować - stwierdza rozmarzonym głosem.

(Lena)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%