Zamknij

Płock na szlaku. Rodzina Sawickich: 5 miesięcy spędziliśmy w Ameryce Łacińskiej

14:47, 06.11.2017 Agnieszka Stachurska
Skomentuj

Czteroosobowa rodzina przeczy zasadzie, że z małymi dziećmi trudno jest podróżować. Jak sami mówią, nieco szaleni rodzice: Aga i Adam z 6-letnim Bartkiem i 2-letnim Antkiem, zwiedzają cały świat, jeżdżąc "tu i tam". "Tu" to może być spacer po okolicy czy kilkudniowy wypad w Polsce. "Tam" to najchętniej Ameryka Łacińska, ale ciekawi ich cały świat. - Chyba najfajniejsze jest dla nas samo bycie w drodze... - przyznaje nietypowa rodzina. On - Adam Sawicki, od wielu lat aktywny w organizacjach pozarządowych zajmujących się przejrzystością życia publicznego. Uwielbia podróżować, interesuje się architekturą modernistyczną i historią II wojny światowej. Mąż Agnieszki - z urodzenia Polki, z duszy Latynoski oraz tata Bartka i Antka. Ona - Agnieszka Sawicka, z wykształcenia ekonomistka, zakochana w Ameryce Łacińskiej, tańcu  i języku hiszpańskim. Prowadzi bloga podróżniczego bialo-czarni.net, a zawodowo zajmuje się pomaganiem innym w organizacji podróży na własną rękę (dwiepolkule.pl). Prywatnie żona Adama i mama dwóch cudownych chłopców. Obydwoje postanowili, że życie spędzą w podróży. I to postanowienie konsekwentnie realizują, na dodatek z dziećmi. Gdzie już byli, a gdzie zamierzają jeszcze pojechać? Przejechaliśmy już kawałek świata... Która wyprawa, z tych dotychczas odbytych, była według nich najlepsza? - Zdecydowanie 5 miesięcy spędzonych w Ameryce Łacińskiej! - mówi Agnieszka. - Przejechaliśmy ten kawałek świata, zaczynając w Ziemi Ognistej w Argentynie, przez parki narodowe w Chile, wodospady Brazylii, górzysty Ekwador i unikatowe Wyspy Galapagos, energiczną Kubę naznaczoną trudną historią, dawny świat Majów w Meksyku, aż po rajski Barbados. Było to spełnienie naszego wielkiego marzenia. Czas doświadczania, bycia razem (podróżowaliśmy w trójkę - z mężem i 2-letnim wówczas synkiem), czas zachwytów, odkrywania, ale też często czas próby. Taka podróż zmienia spojrzenie na wiele spraw... - przyznaje podróżniczka. Adam zastanawia się nieco dłużej. - Nie mam oczywistej odpowiedzi - odpowiada w końcu. - Może znaczy to, że najlepsza wyprawa jest jeszcze przede mną? Choć uśmiecham się na wspomnienie Ziemi Ognistej czy noclegu pod namiotem w meksykańskiej dżungli - stwierdza. Jest takie powiedzenie, że podróże kształcą, czy faktycznie tak jest? - Jest też inne, że podróże kształcą... wykształconych - śmieje się Agnieszka. - Myślę, że oba są uogólnieniem. Wszystko zależy od otwartości osoby, która podróżuje. Jeśli jesteś chętny, żeby dowiedzieć się czegoś o miejscu, do którego jedziesz, poznać jego historię i ludzi, to kształcą bardzo. I nie tylko w sensie zwiększania naszej wiedzy geograficzno - historycznej, ale przede wszystkim wrażliwości społecznej, tolerancji. Ciekawość drugiego człowieka i chęć poznania są tu chyba kluczem. My, w trakcie naszych podróży, staramy się pokazywać dzieciom jak inny jest świat - Krzyż Południa na niebie, zamiast Wielkiego Wozu, iguany w miejskim parku, zamiast wiewiórek, czy woda w zlewie, która spływa w przeciwną stronę niż wskazówki zegara. Ale to tylko jeden aspekt. Jeszcze ważniejszy to, że mogą zobaczyć, iż ludzie mają inny kolor skóry, inne wierzenia, czy tradycje, a są tak samo wartościowi jak my - mówi mama Bartka i Antka. A co na to Adam? - Kształcą, ale pod warunkiem, że chcemy się uczyć i jesteśmy otwarci na innych - uśmiecha się. - Bo dla mnie podróże to przede wszystkim możliwość poznania ludzi, zanurzenia się w innej rzeczywistości - język, zwyczaje, religie, wygląd. Możemy wtedy zaspokoić ciekawość i oswoić swoje lęki - przyznaje. Lubimy odkrywać nowe miejsca Czy w trakcie podróży odkrywają nowe miejsca, czy też wracają do miejsc dobrze znanych? - Zdecydowanie odkrywam nowe, choć często tęsknię do miejsc, do ludzi, do smaków, które już poznałam - Agnieszka odpowiada bez namysłu. - Miejscem, do którego wracałam wielokrotnie, są nasze polskie Tatry i Pieniny. Wynika to z mojej miłości do gór oraz z faktu, że w tej części Polski mam bliską rodzinę - wyjaśnia. Jej mąż również woli poznawanie świata. - Generalnie wolę odkrywać nowe miejsca, nie wyobrażam sobie co roku jeździć w to samo miejsce na wakacje - mówi zdecydowanie. - Miałbym wrażenie, że umyka mi możliwość poznania czegoś nowego. Ale są takie miejsca, do których lubię wracać na krótkie wypady - na pewno jest to Trójmiasto (poza sezonem!). I są też miejsca, do których chciałbym wrócić, żeby je lepiej poznać. Na pewno chcę wrócić do Biebrzańskiego Parku Narodowego, który w tym roku zaczęliśmy odkrywać całą rodziną - zdradza podróżnik. W swoich wycieczkach dotarli do bardzo egzotycznych państw. Czy bariera językowa jest dla nich problemem? - Raczej nie, ponieważ mówię dobrze po angielsku i po hiszpańsku, a te dwa języki wystarczą, żeby móc się porozumiewać w regionach, do których jeżdżę. Poza tym, nawet jeśli ja nie rozumiem kogoś, bądź ktoś mnie, czasem wystarczy trochę kreatywności i dobrej woli, żeby coś przekazać. Za pomocą uśmiechu i gestykulacji można naprawdę dużo zdziałać - twierdzi Agnieszka, a Adam jej wtóruje. - Nie jest to barierą, choć faktycznie najczęściej podróżujemy do miejsc, gdzie używany bądź rozumiany jest angielski lub hiszpański. Bez czego nie mogą obejść się poza domem, w podróży? - Jestem dość elastyczna jeśli o to chodzi - śmieje się Agnieszka. - W trakcie wyjazdów, zwłaszcza z ograniczonym bagażem, akceptuję brak palety ubrań do wyboru, kosmetyków czy ciepłych kapci. Jedyna taka rzecz, która jest dla mnie niezbędna, to poranna kawa. O tę, na szczęście, w większości miejsc nie jest trudno - uśmiecha się. Adam ma jeszcze mniejsze wymagania. - Właściwie chyba nie ma takich rzeczy - mówi po krótkim zastanowieniu się. - Oczywiście mapa, przewodnik czy dostęp do Internetu dużo ułatwią w podróży (zwłaszcza dłuższej), ale bez nich też nie będzie dramatu - przekonuje. Podróż marzeń? Antarktyda lub Japonia Gdzie w wolny weekend najchętniej dałaby się zaprosić rodzina Sawickich w promieniu 50 kilometrów od Płocka? - Gdyby tylko było ciepło, to biwak w lesie na dziko, z klimatycznym ogniskiem i podziwianiem nocnego nieba. Nic mi więcej wtedy do szczęścia nie potrzeba - rozmarza się Agnieszka. - A jeśli zimową porą, to szalony kulig na zakończenie wyjazdu, podczas którego moglibyśmy napić się grzanego wina w uroczym, przytulnym hoteliku - mówi z uśmiechem. Jej mąż ma bardziej skonkretyzowaną propozycję. - Na terenie skansenu w Sierpcu jest hotel, w którym chciałbym spędzić weekend. Ma niebanalną, nowoczesną architekturę, unikalną lokalizację i wysoki standard. Myślę, że to świetne miejsce, niezależnie od pory roku - poleca. A gdyby wygrali w totka dużą ilość pieniędzy, jaka wycieczka byłaby spełnieniem ich marzeń? - Nie czekam, aż wygram w totka, tylko staram się robić wszystko, żeby spełniać moje podróżnicze marzenia już teraz - śmieje się podróżniczka. - Ale gdybym teraz dostała dowolną ilość gotówki na podróże? - zastanawia się chwilę. - Antarktyda! Mimo, że zdecydowanie jestem ciepłolubna, to w tej sytuacji znosiłabym wszystkie niedogodności termiczne, byle móc zobaczyć ten dziki kawałek natury, tak piękny, że aż surrealistyczny. No i nieskończona ilość wyjazdów do Ameryki Łacińskiej, którą traktuję, jak moje drugie po Polsce miejsce na Ziemi - mówi Agnieszka. - Hmm, moja odpowiedź będzie trochę przewrotna - dodaje Adam. - Na pewno chciałbym pojechać do Japonii. Ale za własne, zarobione i zaoszczędzone pieniądze. Taka podróż ze świadomością wyrzeczeń, których wcześniej wymagała, pozwoliłaby mi w pełni nią się cieszyć i czerpać z niej pełnymi garściami - podsumowuje zaskakująco. Całej rodzinie życzymy więc spełnienia marzeń, nie tylko tych związanych z podróżami!

(Agnieszka Stachurska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%