Zamknij

Obiektywnie o Płocku. Waldemar Robak: Fotografowanie to odbiór intrygujących bodźców

22:39, 21.02.2017 Redakcja Aktualizacja: 09:17, 28.02.2017
Skomentuj

Dziś naszym rozmówcą jest Waldemar Robak - płocczanin, żonaty, od wielu lat w szczęśliwym związku, ojciec dwóch synów. Interesuje się fotografią, malarstwem, historią sztuki. Uprawia sport - gra w tenisa ziemnego, ale także jeździ na rowerze i pływa. Od kilku lat jest dziennikarzem PetroNews, jednakże nie zastosowaliśmy dla niego taryfy ulgowej i zadaliśmy te same pytania... Fotografia? To dostrzeganie szczegółów... Czym jest dla naszego rozmówcy fotografowanie?

Tymczasem on z dokładnością lasera, omiatającego przestrzeń za oknem komentował - O! Zobacz - kot (czyli w myśliwskim slangu zając), a tam lis... Wpatrywałem się w krajobraz angielskiej penepleny równiutkich łąk i pól i niczego nie widziałem... Jednakże ten przykład doskonale w moim przekonaniu oddaje, czym może być hobby, zainteresowanie, tak zwany "konik"... Nasze indywidualne preferencje sprawiają, że otaczający nas świat postrzegamy niezwykle indywidualnie obrazem, dźwiękiem, zapachem, smakiem i dotykiem, a czasem nawet angażując kilka zmysłów. Oczywiście, sam odbiór intrygujących bodźców to tylko początek, zaraz za percepcją powinna podążać refleksja. I w tym sensie muzyk idąc ulicą będzie ją czytał interesującymi dźwiękami, a fotograf zawczasu będzie ją kadrował szukając inspirujących scen - tłumaczy swoje spojrzenie na fotografowanie Waldemar Robak. Jaka dziedzina fotografii najbardziej fascynuje naszego rozmówcę i dlaczego? - Chętnie fotografuję przyrodę, rozlegle krajobrazy, jednakże od pewnego czasu fascynują mnie również miejskie pejzaże i ich specyficzny klimat - jakiś czas temu dokumentowałem dla własnych potrzeb nostalgiczne płockie zaułki i podwórka - zdradza fotograf. - W ostatnim czasie mocno wciągnął mnie reportaż, gdzie z jednej strony znajduje się sport, koncerty, teatr, wystawy, a z drugiej strony - uchwycone w kadrze sceny rodzajowe i różnego rodzaju sytuacje społeczne, które zamrożone w czasie i pozbawione pierwotnego kontekstu, nabierają często zupełnie nowego, autonomicznego znaczenia i ponad realnego wymiaru - tłumaczy. Zacząłem od analogowej "Smieny 6" Jakie były początki Waldemara Robaka z fotografią? - To zupełnie już zamierzchłe czasy, pod koniec lat 70. ubiegłego wieku należałem do koła fotograficznego w naszym MDK-u, które wtedy prowadził znany płocki plastyk Piotr Łubek. Tymczasem ja - wyposażony w analogowy aparat "Smiena 6" - poznawałem możliwości sprzętu i granice swojej własnej pomysłowości. Mimo tak dobrego wstępu, przez długi okres fotografowanie traktowałem zupełnie potocznie, jako sposób na wykonywanie pamiątek wakacji, podróży, rodzinnych wydarzeń, a przy okazji także jako swego rodzaju malarski szkicownik. Dopiero dużo później doceniłem fotografię i jej kreatywne możliwości. Wiele dało mi również związanie się z Płockim Towarzystwem Fotograficznym, a później z Płocką Grupą Fotograficzną. Najogólniej rzecz ujmując - wymiana myśli, poglądów i pomysłów inspiruje... - przekonuje Waldemar. Jaki ma patent na dobre zdjęcie? - To chyba w fotografii jest najwyższy poziom wtajemniczenia - zastanawia się przez chwilę. - Fotografia, poza zwykłym odwzorowaniem rzeczy, powinna być uzupełniona o refleksję, stanowić spójną wizualną metaforę, budzić skojarzenia i emocje, a nawet oddawać nasz stan ducha. Ażeby zdjęcie zostało wyposażone przez nas w takie atrybuty, najlepiej wiedzieć, czego się poszukuje i co się chce osiągnąć jeszcze przed wyzwoleniem spustu migawki. Nie mam również zamiaru ukrywać, że czasami wybieram poziom podstawowy, kiedy satysfakcjonuje mnie po prostu wizualna atrakcyjność sceny - przyznaje fotograf. Tradycyjnie pytamy, czy frustruje go myśl, że w każdej sekundzie na całym świecie wykonuje się tysiące zdjęć? Czy uważa, że fotografia jest elitarną dziedziną sztuki? - Zacznę od tego, iż nie uważam, abym zajmował się fotografią artystyczną, ja jedynie w miarę swych intelektualnych zasobów i wrażliwości plastycznej param się fotografią, jest ona kanwą dla mojej indywidualnej ekspresji, co zresztą niejednokrotnie sprawia mi trochę przyjemności z osiągniętych efektów - zastrzega Waldemar Robak. - Fotografii, jako dziedzinie sztuki, nie grozi żadna katastrofa. Każdy z nas maże bazgroły w szkolnym zeszycie, ale urodził się tylko jeden Van Gogh, Tycjan, Picasso... I analogicznie - z powodu pojawienia się w powszechnym użyciu matryc cyfrowych wcale nam nie przybyło genialnych fotografów, co najwyżej więcej ludzi ma możliwość "pobazgrolenia", która zresztą niczemu nie szkodzi; co więcej, rzecz ma się wręcz przeciwnie - jeżeli nie spróbujesz, to nigdy się nie dowiesz, co w Tobie drzemie... - przekonuje. Co, według niego, w fotografii jest zbędne lub też drugorzędne? - Schemat, podążanie za utartymi, wypracowanymi wzorcami, najczęściej powoduje miałkość wypowiedzi. Doświadczeni fotografowie pouczają: "Nie tnij kadrem po stawach portretowanej osoby", "Nie fotografuj znad oczu modela", "Nie fotografuj w ostrym świetle"... To wszystko prawda, ale pod warunkiem, że chcemy wykonać poprawne zdjęcie przy wykorzystaniu technicznych możliwości i ograniczeń sprzętu oraz zachować właściwe proporcje ciała fotografowanej osoby. Inaczej rzecz się przedstawia, jeżeli poszukujemy czegoś niekonwencjonalnego, wykraczającego poza standardy, naszej zupełnie autonomicznej ekspresji - wtedy eksperymenty są jak najbardziej wskazane, a same rezultaty mogą być dla nas nadzwyczaj satysfakcjonujące... - przedstawia swój pogląd Waldemar Robak. Aparat zwariował na widok kelnerki... Czy zdarzyła się naszemu rozmówcy zabawna, pasjonująca, a może niezwykła przygoda związana z wykonywaniem zdjęć? - Wiele lat temu, zwiedzając Chorwację, posługiwałem się analogowym aparatem "Canon"100FN z obiektywem typu zoom, wyposażonym już w mechanizm autofokusa. Zwiedzając maleńkie miasteczko dostrzegłem uroczą kelnerkę, siedzącą na stołeczku przed swą restauracją. Nie zastanawiając się zbyt długo, poprosiłem ją o zgodę na wykonanie jej portretu, na co ona chętnie przystała. Bez chwili zwłoki wykadrowałem zdjęcie, wcisnąłem do połowy spust migawki, używając autofokusa, a tymczasem... mój obiektyw zwariował! Przedni, ruchomy tubus w poszukiwaniu ostrości obrazu zaczął się rytmicznie poruszać - w przód i w tył, w przód i w tył i tak jeszcze kilka razy! Na ten widok moja niedoszła modelka wybuchła śmiechem i w tym momencie nie było już mowy o portretowaniu. Szarmancko wytłumaczyłem dziewczynie, że mój niedoskonały aparat po prostu nie wytrzymał naporu jej zniewalającej urody - śmieje się Waldemar. Czego w fotografii chciałby jeszcze spróbować? - Od pewnego czasu jestem zafascynowany dokonaniami Ryszarda Horowitza. Jego unikalna "cyklopia fotografia" wymyślona jeszcze w erze, gdy aparaty cyfrowe były tylko snem przyszłości, do tej pory może być przedmiotem autorskich poszukiwań i inspiracji. Nie mniej interesująco przedstawia się dorobek artysty, powstały z wykorzystaniem programów komputerowych. W moim przekonaniu jest to prawdziwa, pozbawiona banału uczta dla naszej wyobraźni! - mówi z pasją fotograf. PORADY Czysto technicznie - przyjaciel ma 5000 zł i musi w tym budżecie kupić sprzęt, który pozwoli mu zacząć zgłębiać tajniki fotografii - co byś mu polecił i dlaczego? Odpowiedź jest tyleż prosta, co wykrętna: To zależy... Zależy do czego znajomemu potrzebny jest aparat, jakie zdjęcia chce wykonywać - reportaże, krajobrazy, portrety, a może chce tylko przespacerować się z nim dumnie po Krupówkach? Sam uważam, że najłatwiej jest poznać, jak aparat działa i na czym w ogóle polega fotografia, użytkując najprostszą lustrzankę, choćby zakupioną z drugiej ręki, a do tego wyposażoną w miarę uniwersalny "zoom". Czysto technicznie - jeśli miałbyś zabrać ze sobą w daleką podróż, pełną niespodziewanych sytuacji, jeden uniwersalny aparat z tylko jednym obiektywem - jaki to byłby aparat i dlaczego? Jeżeli sytuacja miałaby obfitować w jakieś niespodziewane sytuacje - sztorm, zejście lawiny, atak zmutowanych jaszczurek albo... raczej wybrałbym któryś z "bezlusterkowców", które bardzo szybko zbliżają się swymi parametrami jakości obrazu do lustrzanek, a co do komfortu przechowywania i przenoszenia już dawno je przebiły - po prostu nie ważą tyle, co średniej wielkości granatnik przeciwczołgowy.

(Redakcja)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%