Nie wszyscy gotują, ale za to z kuchnią każdy z nas ma coś wspólnego - wszyscy musimy przecież jeść. Jakie potrawy lubią płocczanie? Jakie wspomnienia związane z kuchnią mają politycy? Co gotują aktorzy? Kto jest na diecie, a kto zajada się golonkami? Nasz cykl przybliży Wam znanych i nieznanych płocczan "od kuchni". A może stanie się też inspiracją do kuchennych wojaży?
Naszym gościem, po wielu "męskich" odcinkach, jest wreszcie kobieta. Pani Monika związana jest z samorządem właściwie od początku swojej kariery zawodowej, choć jeszcze na studiach podejmowała się różnych zadań. - Pracowałam jako przedstawicielka handlowa, dyżurna stacji monitoringu w agencji ochrony oraz liderka zespołu sprzedaży w korporacji - opowiada. Jak twierdzi, wszystkie te doświadczenia okazały się niezwykle przydatne w jej dalszym życiu zawodowym, ale szczególnie pomocna była praca w handlu, która w głównej mierze polega na kontaktach z ludźmi. - Dziś też moja praca opiera się głównie na kontaktach z ludźmi, daje dużo satysfakcji i nie jest łatwa. Najważniejsze jest by lubić to co się robi - twierdzi pani Monika.
Pasją naszej rozmówczyni są podróże, po których lubi wracać do Płocka. - Najbardziej lubię śródziemnomorski klimat - przyznaje szefowa ratuszowego oddziału. - Kocham Włochy między innymi z powodów kulinarnych. A mentalność Włochów zawsze mnie urzeka i bawi. Uwielbiam włoską kuchnię - zdradza.
Sentyment wzbudza chleb ze śmietaną i cukremPani Monika ma kilka potraw z dzieciństwa, które utkwiły jej w pamięci. - Z największym sentymentem wspominam chyba... chleb ze śmietaną i cukrem - przyznaje. - I jeszcze wiejskie ciepłe mleko prosto od krowy. No i najlepszy na świecie czerwony barszcz mojej babci, z domowymi kluskami i ziemniakami, zaprawiony śmietaną... pyszności - wraca chwilowo do przeszłości nasza rozmówczyni.
Ulubioną potrawą Moniki Maron-Kozicińskiej z dawnych lat jest właśnie babciny czerwony barszcz. - Choć babcia robi również rewelacyjną zupę tzw. "śmieciówkę". W garnku lądują kawałki boczku, innych mięs, warzywa, dużo ziemniaków, śmietana. Można w zasadzie powiedzieć, że to pierwsze i drugie danie w jednym - opisuje potrawę babci pani Monika. Jak nietrudno zgadnąć, to właśnie babcia miała największy wpływ w dzieciństwie na smaki naszej rozmówczyni. - Babcia i mama - precyzuje pani Monika. - Zdarza się i teraz, że mama dzwoni i mówi: Wpadnijcie, bo zrobiłam na obiad zacierki na mleku i ziemniaki okraszone tłuszczykiem - śmieje się, dodając, że chociaż jest przywiązana do wielu potraw z dzieciństwa, to lubi też szukać nowych smaków, do czego m.in. inspirują ją podróże.
Zwracam uwagę na to, co jemJaką kuchnię obecnie preferuje Monika Maron-Kozicińska? - Z biegiem czasu gusta i smaki się zmieniają, dochodzą nowe doświadczenia kulinarne - przyznaje. - Lubię gotować, ale rzadko mam na to czas - dodaje pani Monika. Przyznaje też, że w kuchni czasem eksperymentuje. - Bardzo lubię owoce morza i kuchnię włoską, ale tradycyjna kuchnia polska również jest mi bardzo bliska. Lubię ziemniaki i ryby w każdej postaci - zdradza. - Niestety, nie wszystko co smakuje jest zdrowe... Z biegiem lat coraz częściej zwracam uwagę na to, co jem i czytam etykiety na opakowaniach produktów spożywczych - tłumaczy urzędniczka.
Ze względu na tryb życia, pani Monika zdecydowanie częściej jada w restauracjach. - Dużo pracuję, późno wracam do domu, więc na gotowanie nie wystarcza już czasu, a często również energii - przyznaje. - Jedzenie jest nie tylko potrzebne do życia, ale jest też przyjemnością. A czasu na przyjemności jest tak niewiele... Więc taka mała przyjemność, jak zjedzenie obiadu, który ktoś poda, jest też pewną formą relaksu - z uśmiechem mówi nasza rozmówczyni.
Jak przyznaje, w jej domu panuje równouprawnienie w zakresie gotowania. - W domu jem śniadania, które niemal zawsze przygotowuje mąż, ja rano nie mam na to czasu. Obiady są zazwyczaj poza domem, więc każdy je tam, gdzie mu wygodniej. Jeśli jest to późny obiad, który łączy się z kolacją, to czasem udaje mi się coś przygotować w domu. Ale mój mąż również bardzo lubi gotować, więc natychmiast pojawia się w kuchni do pomocy i w zasadzie przejmuje "dowodzenie", więc w tym momencie kończy się moja rola - śmieje się pani Monika.
Popisowych potraw Monika Maron-Kozicińska ma kilka. - Są tacy, którym wybitnie smakują moje krewetki i mówią, że nie ma lepszych. Inni zachwycają się kurczakiem w sosie sojowym z miodem i imbirem. Jeszcze inni pałaszują pastę serową z czosnkiem, który jest moim ulubionym składnikiem w kuchni - przyznaje.
I właśnie tę ostatnią potrawę będą mogli nasi czytelnicy wykonać samodzielnie, na podstawie przepisu pani Moniki. - Skoro ma to być przepis z historią, to podam ten przepis, choć w zasadzie z każdym z wymienionych wcześniej dań jest związana jakaś ciekawa anegdota. Ta z pastą jest najbardziej odległa w czasie - mówi, rozpoczynając krótkie opowiadanie. - Mając 6 lat, pojechałam z rodzicami do rodziny na Śląsk, konkretnie do Bytomia. Zatrzymaliśmy się u cioci Jadzi na około tydzień. Ciocia raczyła nas różnymi potrawami, a pewnego dnia na śniadanie zaserwowała właśnie pastę z żółtym serem. Nie przepadałam wówczas za takimi smakami, a zapachu czosnku unikałam, jak mogłam. Do dziś na myśl o tej wizycie pamiętam zapach tej mieszanki - żółty ser, majonez i czosnek - bardzo specyficzny i zupełnie wtedy nie w moim guście. Teraz jestem zwolenniczką ostrych smaków, więc takie składniki, jak chili czy czosnek są podstawą mojej kuchni. Sama robię taką pastę, często także jako przekąskę dla niespodziewanych gości. To danie to, niestety, bomba kaloryczna, ale trudno oprzeć się temu smakowi - kończy z uśmiechem.
Składniki "na oko": - około 40 dag twardego sera żółtego - główka obranego czosnku - kilka łyżek majonezu - ewentualnie posiekana natka pietruszki i niewielka ilość jogurtu naturalnego.
Wykonanie: Ser zetrzeć na drobnej tarce, czosnek wycisnąć (lub bardzo drobno posiekać albo zetrzeć na tarce, tak jak ser), dodać majonez i wszystko wymieszać, tak, by uzyskać konsystencję pasty. Ja wolę taką "podstawową" wersję, ale można też dodać posiekaną natkę pietruszki i trochę jogurtu naturalnego. Ser podajemy w towarzystwie pomidorów koktajlowych oraz podgrzanych w piekarniku chrupiących bagietek. Życzę smacznego.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu petronews.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas redakcja@petronews.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Tragiczny wypadek w Płocku. Zginął pieszy
Bardzo współczuję temu młodemu kierowcy oraz współczuję rodzinie zmarłego.
Monika.
12:33, 2025-07-13
Wystawiał recepty, udawał lekarza
Mając dolegliwości trafiłem do lekarza POZ który słynął z tego żeby nie zaszkodzić i nie pomóc czyli totalne beztalencie i tym razem też nie pomógł. Na SORZE też nie wiele lepsi. a na prywatnie totalnie odklejony. To są realia leczenia w Polsce czyli wstyd i hańba. Żyją z naszych składek a pacjenta mają głęboko... Ludzie płacą ogromne składki zdrowotne a i tak muszą leczyć się prywatnie więc gdzie ty u jakiś sens?
Janek
06:50, 2025-07-13
„Cud nad Wisłą” w Płocku - historia wciąż żywa
Jakoś nie widać wpisów po dniu wczorajszym
Taa
06:30, 2025-07-13
Wystawiał recepty, udawał lekarza
Zobaczcie ludki. Niby nie był prawdziwym lekarzem ale większość których leczył była bardzo zadowolona. Może nawet ma więcej pozytywnych komentarzy odnośnie leczenia niż niejeden lekarz z POZ. Bardzo dobre podejście do dzieci z zastosowaniem skutecznego leczenia i efekt prawie natychmiastowy czy stawianie osób starszych na własne nogi to w tych czasach bardzo rzadkie.
Gall
06:02, 2025-07-13
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz