- Opracowuję tamtejsze działania i w tym działaniu czuję się najlepiej - przekonuje w rozmowie z nami Aleksandra Milczarek. - Mniej oficjalnie, jednak wciąż na poważnie - papierożerca i nocny marek, ponad półtora metra sprzeczności - czasem w spodniach, to znów w sukience, bywałam elfem i tęczową wróżką, bo animację trzeba mieć we krwi. Co jeszcze? Konferansjer, kociara i oddana fanka kawy oraz cytatów. Nieuleczalna gaduła - dodaje z uśmiechem na ustach.
- Nie mam w zwyczaju torturować ludzi kulinarnie czy w kuchni - tłumaczy dyrektor MCK-u w Gostyninie. - Gdyby przyznała szczerze, jak bardzo ich nie cierpi, zmieniłabym menu, jednak nie oponowała otwarcie, a w skrytości ducha. Zjadła jednak i...zakochała się! - opowiada w rozmowie z nami Milczarek.Z patelniami jesteśmy za pan brat
- Prawdę powiedziawszy, brakuje mi kuchennej wiary w siebie i pewnej dozy luzu i fantazji w tej materii - wyznaje. - Jeśli mam przepis, to trzymam się go kurczowo. Jeśli na coś nie mam przepisu, to się za to nie biorę - mówi wprost.Próby przełamania tej niechęci kulinarnej się pojawiały. Były także szczere chęci. - Uzupełniam otrzymany na gwiazdkę "przepiśnik", bo "może kiedyś", jednak obawiam się, że odbędzie się ono na "świętego nigdy" - śmieje się. - Poza tym, jak każda kobieta, jestem łasa na komplementy, także te kuchenne, a jako, że moja popisowa brokułowa krem nie doczekała się nawet degustacji domowników, o aplauzie nie wspomnę, to zastrajkowałam i już! - tłumaczy. Byłam włoską Mammą
- W poprzednim wcieleniu byłam włoską Mammą - jestem o tym przekonana - żartuje dyrektor MCK-u. - Uwielbiam pasty na sto i jeden sposobów. Pizza, twarde sery, pomidory, oliwki, bazylia - to moje ulubione smaki - wymienia.Kuchnia włoska, zdaniem pani Aleksandry, jest smaczna: intensywna i prosta zarazem. - Wystarczą dwa, trzy składniki, świeże zioła i poezja na talerzu gotowa - przekonuje. - Smaki ulubione, choć nieco może poza kuchenne, to kawy. Nie wyobrażam sobie dnia bez mlecznego cappuccino, czy stawiającego na baczność esspresso. Luvak jeszcze nie dostał się w moje ręce, ale miałam okazję delektować się prawdziwą włoską Lavazza Kafa - opowiada. To smaki, które - jak zapewnia Milczarek - spodobają się wszystkim kawoszom - Polecam spróbować. A jeszcze w towarzystwie semifreddo tiramisu - tylko skosztować i skonać szczęśliwym - śmieje się. Smaki włoskie są zatem tymi, po które nasza bohaterka sięga najczęściej. A co znajduje się na drugim końcu kulinarnego "naj"? - Taktykę "omijać szerokim łukiem" stosuję wobec owoców morza - wyznaje. - Ja wiem, że krewetki i inne ośmiornice dobrze przyrządzone mogą smakować wybornie, jednak nie mam chęci ich próbować - śmieje się. - Nie po drodze mi też z ostrościami z gatunku wasabi czy jalapenio. W kategorii deser na straty spisuję słony jogurt w odsłonie lodowej. Absolutnie nie moja bajka - dodaje. Dzieciństwo to cudowne smaki wsi
- Dzieciństwo to smaki wsi. Wspominam racuchy przygotowywane na babcinej kuchni kaflowej opalanej węglem, zupę z wiśni i z ręcznie zrobionym makaronem, marchewką, groszkiem ze swojego ogródka... - wymienia.Kulinarne wspomnienia to także eksperymenty. - Babcia na takie zabawy w kuchni pozwalała. Mąka na podłodze i skrawki skorupki w biszkopcie były z czułością wyrozumiane. Moja ukochana Babcia była w kuchni moim totalnym przeciwieństwem - bez przepisu, na oko, z grubsza, a wszystko tak cudownie smakowało. Mimo wielu prób, trudno mi te smaki odtworzyć, zwłaszcza, że przepis, jak już mówiłam, był tam pojęciem mocno względnym - wyjaśnia Aleksandra Milczarek.
- Polegam na sprawdzonych ścieżkach i poleceniach - mówi w rozmowie z nami dyrektor Miejskiego Centrum Kultury w Gostyninie. - Od takiego właśnie kelnerskiego polecenia zaczęło się przysłowiowe "niebo w gębie" w jednej z knajpek w Inowrocławiu. Smak serwowanego tam łososia pamiętam do dziś - zachwala.Z tych utartych kulinarnie ścieżek trzeba jednak zejść. Takie sytuacje pojawiają się na przykład podczas wizyt u kogoś w domu. - Jestem gościem bardzo grzecznym. Zdejmuję buty i zajadam bez marudzenia - śmiej się. - W takich momentach można mnie złapać w sidła nowości. Tak się stało się ładnych już parę lat temu we Włoszech, gdzie gospodarze zaserwowali sałatkę z tamtejszym chlebem (jest on absolutnie niesłony). Był on namoczony w wodzie, bez przypraw i stanowił bazę sałatki. O tym, że czekolada to warzywo słyszałam, jednak chleb jako sałata? Cóż, podróże kształcą - puentuje, podając przepis. Makaron z cukinią Aleksandry Milczarek
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu petronews.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas redakcja@petronews.pl lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Rozbudowa wylotówki z Płocka. Jest konkret!
15 lat ANa minęło i dalej jest obietnicą. Na tym skończy swoją prezydenturę!
obserwator
22:39, 2025-06-21
Płocczanin u Donalda Trumpa. Był jedynym Polakiem
Gratulacje Mariusz Patrowicz !!!!
jedrek
16:41, 2025-06-21
Płoccy policjanci na podium w jiu-jitsu
Brawo Panowie dobra robota tak trzymać, dużo zdrowia, braku kontuzji i by ta passa trwała jak najdłużej👍.
Piotr Maślanka
15:51, 2025-06-21
Rozbudowa wylotówki z Płocka. Jest konkret!
Jakie miasto takie inwestycje. Zdążymy oświeć zanim pojedziemy. Tu potrzebny jest gospodarz z jajami , nie polityk . Pan N to raczej pomniki niech odsłania albo bierze udział i akademiach szkolnych.
Gonzo
08:30, 2025-06-21
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz