Zamknij

Agnieszka Andrzejewska od kuchni: Kocham gotować i jeść

18:32, 21.05.2019 Michał Siedlecki Aktualizacja: 18:34, 21.05.2019
Skomentuj

Jak smakują tradycyjne pampuchy? Dlaczego najlepsze są pyry, a anyż to zło konieczne? Odpowiedzi na te i wiele innych kulinarnych pytań w kolejnym materiale z serii "Płocka Kuchnia", w którym rozmawiamy z Agnieszką Andrzejewską z Zespołu Profilaktyki Straży Miejskiej - znanej dzieciom jako ciocia Agnieszka, opiekunka Lwa Honorka.
Mówi o sobie, że jest matką przez wielkie "M". - To najważniejsza moja rola życiowa, która mnie kształtuje, ukierunkowuje i przekłada się również na drogę zawodową - opowiada o sobie Andrzejewska. Od nastu lat jest ściśle związana ze Strażą Miejska w Płocku, a dokładnie z Zespołem Profilaktyki. Znana jestem dzieciom jako ciocia Agnieszka, opiekunka Lwa Honorka. Praca z dziećmi w strukturach straży miejskiej to dla naszej bohaterki pasja.
- Mam to szczęście, że moja praca jest jednocześnie moją pasją, a moje dzieci mają na nią bezpośredni wpływ, gdyż od samego początku były inspiracją do tworzenia wielu programów edukacyjnych - zdradza w rozmowie z nami. - Dzieciaki stały się również natchnieniem do stworzenia płockiego super bohatera - Lwa Honorka - wyjaśnia.
Drugą pasją cioci Agnieszki są góry, szczególnie Tatry. - Każdemu kto jest przygnębiony, sfrustrowany, smutny, polecam wędrówkę mało uczęszczanym szlakiem. Po takim dniu obcowania z przyrodą majestatycznych Tatr, spływa na nas dar wszechogarniającego spokoju - przekonuje. Kocham jeść Równie wysoko na liście "naj" naszej rozmówczyni są kulinaria. - Jedną, jedyną przywarą, którą posiada Lew Honorek, jest łakomstwo i to niestety absolutna projekcja mojej słabości na tę postać - śmieje się. - Kocham jeść, a co za tym idzie, kocham gotować - zapewnia. Pani Agnieszka z chęcią gotuje dla rodziny, znajomych i przyjaciół - w myśl zasady, że wszystko smakuje najlepiej w doborowym towarzystwie.
- Na co dzień staram się gotować szybko, łatwo i nieskomplikowanie - opowiada w rozmowie z nami. - W domu mam niejadka, więc nie jest łatwo. Na pewno każdy rodzic posiadający taki okaz w domu wzdycha teraz ze zrozumieniem. Dogodzić niejadkowi to tak, jakby każdego dnia tworzyć ucztę świąteczną dla dworu królewskiego - śmieje się.
Pasja, także do gotowania, to coś, co towarzyszy Agnieszce Andrzejewskiej od dawna. - Jeszcze jako dziecko podpatrywałam w tej dziedzinie moją mistrzynię, ukochaną babcię Elę. Od dziecka intrygowało mnie gotowanie. Jako ośmiolatka robiłam niespodzianki mamie, która po powrocie z pracy zastawała przygotowany moimi małymi rączkami makaron - wspomina. Jak przekonuje w rozmowie z nami, widok wzruszonej mamy na widok starannie przygotowanych kluseczek był bezcenny. - Równie wielkie emocje malowały się na jej twarzy po wejściu do kuchni, w której, delikatnie ujmując, panował nieład. Czasem zaskakiwałam ją również ciasteczkami z maszynki, a innym razem puszystym biszkoptem - śmieje się. Kulinarnie nie byłam wymagająca Agnieszka Andrzejewska jest fanką prostych, pysznych smaków. Smak ten ukształtował się jej jeszcze za czasów dzieciństwa.
- Jestem szczęśliwym dzieckiem lat 80-tych - śmieje się. - Kojarzą mi się one z zapachem pomarańczy, wystanych w wielogodzinnej kolejce, natomiast brak słodyczy mama rekompensowała nam robiąc najlepszy blok czekoladowy na świecie, który i ja teraz robię swoim dzieciom - zdradza.

Jak o sobie mówi, kulinarnie nigdy nie była wymagającym dzieckiem. - Mogłam na okrągło jeść pampuchy mojej mamy i czerwony barszcz z uszkami babci. Poza tym, na wyjątkowe okazje babcia zawsze tworzyła arcydzieło w postaci ogromnego, przepysznego tortu orzechowego, nasączonego rumem - opowiada. Ta tradycja przetrwała do dziś. Przy każdej uroczystości tort wraca na stół - pieczołowicie przygotowany rękoma naszej bohaterki. - Dzięki temu powracamy do tamtych chwil i osób, których już wśród nas nie ma, tak, jakby siedzieli obok - mówi Agnieszka Andrzejewska. Od zawsze opiekunka Lwa Honorka kocha ziemniaki - i to pod każdą postacią. - Kartofelki, ziemniaczki, pyry, mogę jeść na śniadanie, obiad, kolacje i deser - śmieje się. - No, ale mój niejadek już, niestety, nie podziela mojego uwielbienia dla tych cudownych bulw. On jest kluchowo- makaronowy. I to miało ogromny wpływ na całkowitą zmianę menu w naszym domu - dodaje z żalem. Stajemy się włoską rodziną... Makrony w każdej postaci - przy dużym żalu naszej rozmówczyni - zastąpiły schabowego z ziemniakami i mizerią. - Powoli stajemy się włoską rodziną i to chyba w każdy calu - żartuje. - Po prawdzie, aż tak wielkim wyrzeczeniem to nie jest, bowiem kuchnia włoska jest prosta, aromatyczna i nieskomplikowana, a przy tym nieziemsko smaczna - przekonuje. Właśnie takich aromatycznych i pysznych smaków nasza rozmówczyni poszukuje na co dzień w domu, jak i podczas podróży.
- W trakcie wyjazdów lubimy próbować różnych smaków. Do domu przywożę ciekawe przepisy i pachnące przyprawy, jednak główną inspiracją jest Internet. Tak nauczyłam się robić grecką baklavę lub skandynawskiego gravlaksxa, podobno lepsze od oryginału. Często jednak przepisy przeobrażam według swojego gustu i smaków mojej rodziny. Czyli zazwyczaj wszystko jest raczej a`la, niż w 100 procentach oryginalny przepis - dodaje.
Jest jednak smak, którego Agnieszka Andrzejewska nie lubi i to od zawsze. To anyż. - Nie cierpię i nie zjem niczego, co go zawiera- deklaruje. - Na drugim miejscu znienawidzonych smaków jest kminek, ale tu już jestem gotowa pójść na maleńkie ustępstwa. Co do anyżu absolutnie nie - mówi stanowczo. Anyżu i kminku pozbawiony jest zatem przepis, którym nasza rozmówczyni podzieliła się z czytelnikami. - To coś sprawdzonego, coś, co trafia w gusty wybrednych smakoszy, jak i mojego niejadka - przekonuje. - Moja wariacja na temat makaronu z tuńczykiem jest szybciutka, łatwiutka, i co ważne, pyszniutka - uśmiecha się, podając przepis. Makaron z tuńczykiem Agnieszki Andrzejewskiej Składniki:
  • 2 puszki pomidorów w całości, ewentualnie mogą być w kawałkach,
  • 2 cebule,
  • 2 puszki tuńczyka w sosie własnym w kawałkach,
  • 4/5 łyżek oliwy,
  • 1 paczka makaronu spaghetti,
  • garść (ile kto lubi) tartego twardego sera parmezan, grana padano, corregio,
  • 2-3 ząbki czosnku,
  • sól i pieprz, odrobina cukru i soku z cytryny do smaku
Smażymy cebulkę na oleju lub na oliwie. Dodajemy pomidory w puszce i dusimy. Dodajemy czosnek, sól, pieprz i odrobinkę cukru. Zdradzę tajemnicę, że pomidory lubią odrobinę cukru, to podkręca ich smak. Jeszcze chwilkę podduszamy i dodajemy sok z cytryny (do smaku). Gdy mamy już połączone wszystkie składniki, a w domu rozciąga się obłędny zapach czosnku, wrzucamy tuńczyka i krótko dusimy, tylko do połączenia aromatów. W międzyczasie gotujemy makaron. Oczywiście musi być al dente. Makaron odcedzamy (nie przelewamy zimną wodą!!!), wykładamy na talerz, na niego nasz aromatyczny sosik i posypujemy wszystko startym serem. To jest wersja podstawowa dla niejadka. Dla reszty dodaje również natkę pietruszki, czarne oliwki i wszystko, co mi danego dnia podpowie fantazja. Smacznego!

(Michał Siedlecki)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%