Zamknij

"Płocki książę" i jego hymn

10:01, 29.04.2020 Waldemar Robak
Skomentuj

Tego pewnie nikt się nie spodziewał, że nasz, tak znany nam świat, w ciągu kilkudziesięciu dni przewróci się z hukiem i zmieni się nie do poznania. Na szczęście jednak niektóre rzeczy na tym świecie trwają, bez względu na przeciwności losu i wciąż w trudnych chwilach dodają nam otuchy. Tak zatem, pomimo pandemii, jak zwykle maj - najpiękniejszy miesiąc roku, rozpoczniemy tradycyjnie serią patriotycznych świąt.
Jeśliby zapytać kogokolwiek o polskie symbole narodowe, to jednym tchem wymienimy biało-czerwone barwy, białego orła w koronie i hymn. W czasie majowych świąt, manifestując swój patriotyzm, równocześnie będziemy używać tych atrybutów narodowej tożsamości. Przy tej okazji warto zajrzeć do moich artykułów, które w poprzednich latach zamieściliśmy na naszym portalu - "Dlaczego polska flaga jest biało - czerwona?" i "Z jakiego powodu świętujemy Konstytucję 3 Maja?". Nie ulega wątpliwości, iż jednym z najważniejszych symboli, który nas wyróżnia spośród innych narodów, jest nasz hymn. Nie powstał on bowiem na komercyjne zamówienie władzy, nie został też napisany w okresie rozkwitu i błogiej stabilizacji; stworzono go w niezwykle bolesnych dla nas okolicznościach i zupełnie spontanicznie po to, aby w dramatycznych chwilach dodawać Polakom otuchy, zagrzewać do jeszcze większego wysiłku i poświęcenia. Aby prześledzić historię powstania naszej pieśni narodowej, należy przypomnieć sytuację, jaka wytworzyła się w Polsce po jej III rozbiorze w 1795 roku. Wtedy to wielki kraj, który jeszcze nie tak dawno był niekwestionowanym, europejskim mocarstwem, jak domek z kart rozpadł się na kawałki, stał się przedmiotem targów państw ościennych i zniknął z map Starego Kontynentu. Tysiące polskich żołnierzy i oficerów bez ziemi, której mogliby strzec, podjęło emigrację. Dwa lata później, dzięki dyplomatycznym zabiegom generała Jana Henryka Dąbrowskiego, znaleźli oni spokojną przystań we włoskiej republice Lombardii, znajdującej się wtedy pod protektoratem Francji. Tam właśnie władze republiki wyraziły zgodę na utworzenie polskich sił zbrojnych, wspierających armię Napoleona w wojnie z Austrią, co w zamyśle miało nam pomóc w staraniach o odzyskanie utraconej ojczyzny. Na wieść o tworzeniu Legionów Dąbrowskiego polscy ochotnicy ściągali do Lombardii z całej Europy, często na własną rękę przybywali też z Polski; rekrutów pozyskiwano również spośród jeńców wojennych pochodzących z Galicji, którzy trafili do francuskiej niewoli, a wcześniej zostali wcieleni przymusowo do armii austriackiej. Łącznie w latach 1797-1800 służyło w Legionach około 25 tysięcy żołnierzy, a sama inicjatywa generała okazała się politycznym i militarnym sukcesem. Sztab generała Dąbrowskiego składał się z wybitnych oficerów. Jednym z nich był Józef Wybicki. Nie był on bynajmniej postacią przypadkową, czy też anonimową. Jeszcze w ostatnich latach istnienia I Rzeczypospolitej dał się poznać jako doskonały prawnik, pisarz, publicysta i polityk. Brał udział w elekcji Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1764 roku, a trzy lata później, podczas kolejnego sejmu wygłosił mowę, w której potępił akty rosyjskiego bezprawia i ingerencji w sprawy Polski. Okazało się wtedy, że jest doskonałym oratorem, potrafi zjednywać słuchaczy do swych racji do tego stopnia, że uznano, iż jest on niebezpieczny dla interesów rosyjskich. Po sławetnym wystąpieniu przez jakiś czas musiał się ukrywać przed carskimi poplecznikami i po kryjomu uciekać z Warszawy. Józef Wybicki na fragmencie obrazu Nadanie Konstytucji Księstwu Warszawskiemu przez Napoleona, pędzla Marcello Bacciarellego z 1811 roku, Wikipedia Józef Wybicki był typowym dzieckiem czasów Oświecenia; wykształcony, z otwartą głową, wytrawny polityk, publicysta, zwolennik głębokich reform administracyjnych i ustrojowych szybko zyskał sobie uznanie w oczach Stanisława Augusta Poniatowskiego, który uczynił go królewskim szambelanem. Pełnił również funkcję wizytatora szkół na Litwie. Powierzono mu także ułożenie kodeksu praw, w którym zawarł swą wizję nowoczesnego państwa. W 1781 roku osiadł w zakupionym majątku w Manieczkach pod Śremem i poświęcił się twórczości literackiej. Wtedy to spod jego pióra wyszły sztuki teatralne i libretta operowe, ale nie porzucił na dobre polityki. W czasie trwania Sejmu Czteroletniego wszedł w skład deputacji odpowiedzialnej za przygotowanie Kodeksu Stanisława Augusta. W tym czasie los zetknął go z Janem Henrykiem Dąbrowskim, który nie do końca zorientowany jeszcze w układach politycznych nieopatrznie przystąpił do targowicy. Znowu przydały się talenty oratorskie Wybickiego, który płomienną mową przyczynił się do oczyszczenia go z zarzutu zdrady i uchronił przyszłego generała od niechybnego stryczka. Ten obdarzył Wybickiego nieograniczonym zaufaniem. Po upadku powstania kościuszkowskiego obydwaj powiększyli potężne grono emigrantów, ale też wspólnie rozpoczęli długie pertraktacje z rządem francuskim w sprawie utworzenia polskich sił zbrojnych. Wreszcie namiastka ojczyzny odrodziła się w małym, włoskim miasteczku Reggio Emilia na polskich mundurach i proporcach. Brakowało tylko pieśni, która by chwytała za serce i zagrzewała żołnierzy do boju, jednakże 16 lipca 1797 roku pierwsze legionowe oddziały wzięły udział w uroczystej paradzie, co poruszyło i natchnęło Józefa Wybickiego do skreślenia słów "Jeszcze Polska nie umarła"... a potem kolejnych sześciu zwrotek późniejszego hymnu. Faksymile rękopisu Mazurka Dąbrowskiego Józefa Wybickiego. Wikipedia Pierwszy raz publicznie pieśń zaśpiewano już 20 lipca - po żołniersku, z werwą, skocznie, na nutę ludowego mazurka, podczas wymarszu polskich legionów z gościnnego Reggio. Na cześć generała nazwano ją Mazurkiem Dąbrowskiego. Błyskawicznie zyskała popularność i to nie tylko w żołnierskich szeregach; docierając na ziemie polskie podtrzymywała na duchu, rozbudzała w rodakach nadzieję na rychłe odrodzenie ojczyzny. Tymczasem Legiony pod dowództwem gen. Dąbrowskiego biły się bohatersko gromiąc wroga tak, jak tylko Polacy to potrafią - podejmując maksymalne ryzyko, kładąc bez zastanowienia wszystko na szali przewrotnego losu. Po wielu latach wojennych kampanii tylko garstka starych wiarusów znalazła drogę do swej ziemi ojczystej. Polskie nadzieje odżyły w listopadzie 1806 roku. Po zwycięstwie Napoleona nad armią pruską w bitwie pod Jeną oddziały francuskie wkroczyły do Wielkopolski. Jednocześnie na polecenie Bonapartego generał Jan Henryk Dąbrowski wspólnie z Józefem Wybickim wkroczyli do Poznania witani tryumfalnie przez zgromadzone tłumy. Już miesiąc później Dąbrowski powołał wojsko polskie - zalążek armii Księstwa Warszawskiego, tymczasem Józef Wybicki zajął się sprawami cywilnymi. Wezwany przez Bonapartego, który w tym czasie stacjonował w Okuninie koło Nowego Dworu w dniu 24 grudnia, tak relacjonował swe spotkanie z cesarzem:
"...Przybyłem w nocy... Stał w chałupce młynarza z generałem Berthier. Rano wszystko było w poruszeniu, nikt mnie nie chciał meldować, zdało się, że pan rzucał na wszystkie strony pioruny, rozdroże nadzwyczajne w tej porze czyniły zły humor. Postawiłem się po kostki w błocie w sionce przed jego pokojem, wyszedł zasępiony, lecz skoro mnie postrzegł, z wypogodzoną, szczerze wyznawam, twarzą zapytał się: co tu robię... Przybyłem - odpowiedziałem na rozkaz J.C. Mości. Na to on - Ale trzeba, żebyś Waćpan zaraz jechał do Płocka i tam departament uorganizował i jak najlepszego ducha zaszczepił".
Już dzień później Józef Wybicki przybył do naszego miasta i przejął od urzędników pruskich władzę nad departamentem płockim. Niezwłocznie też ruszyły transporty zaopatrzenia dla wojska stacjonującego w Zakroczymiu. 29 grudnia w budynku pruskiej kamery (obecna siedziba delegatury Urzędu Wojewódzkiego przy placu Obrońców Warszawy) Józef Wybicki wygłosił do zebranych płocczan płomienne orędzie: "Współobywatele! Napoleon ten podziw świata, ten postrach i pogrom niesprawiedliwych tronów, niezwyciężonym orężem swoim ostatni już wyziew wypiera z piersi najeźdźcy naszego... Już nie ma potęgi pruskiej, a Polska znowu być zacznie... Już odtąd Polak urzędnik do Polaka ojczystym językiem przemawiać będzie." Następnie Wybicki powołał do życia Izbę Najwyższą Administracji wojenno - ekonomicznej. W tym czasie departament płocki obejmował całe północne Mazowsze od powiatu lipnowskiego i wyszogrodzkiego aż po mławski, pułtuski, przasnyski i ostrołęcki. To właśnie w tym rejonie rozlokowała się w dużej części cesarska armia. Po krótkim pobycie w Płocku Wybicki udał się do Warszawy, tymczasem sytuacja na Mazowszu stała się dramatyczna; na przełomie zimy i wiosny zapanował powszechny głód, na domiar złego katastrofalny stan regionu pogłębiła jeszcze krwawa bitwa z Prusakami pod Iławą 8 lutego 1807 roku, w której zginęło 40 tysięcy żołnierzy. Brak szpitali dla tysięcy rannych i zaopatrzenia jeszcze bardziej pogłębiał panujący chaos. Jan Henryk Dąbrowski na czele Legionów, mal. Juliusz Kossak, Wikipedia W tej sytuacji, w marcu Józefa Wybickiego skierowano do Płocka jako nadzwyczajnego pełnomocnika rządu z nieograniczonymi uprawnieniami. Szybko zyskał tu przydomek, nazwano go bowiem "płockim księciem". Ten zaś podjął się trudnego zadania, starając się zapewnić na wyniszczonym Mazowszu aprowizację dla cesarskiej armii. Pełen zapału i oddania, wykorzystując swój talent organizacyjny wznowił dostawy i rozwiał widmo klęski napoleońskiej kampanii na ziemiach polskich. Zadbał również o to, aby wszystko odbywało się zgodnie z prawem, płacąc za dostawy żywności i zapobiegając bezzasadnym rekwizycjom. Wkrótce w pobliskich Tokarach i Dobrzykowie powstały lazarety, a kilkanaście młynów pracowało dzień i noc produkując mąkę na porcje chleba dla żołnierzy. Głód wielokrotnie zaglądał Mazowszanom do oczu, ale dzielnie wspierali cesarską armię licząc na to, że to poświęcenie przywróci wolną Polskę. Sam Wybicki tak pisał o tragicznej sytuacji w departamencie płockim:
"Nieszczęścia tutejszego obywatelstwa codziennie wzrastają. Już są okolice bezludne, w dzicz zamienione(...) Są drugie, gdzie jest mieszkaniec, ale zagrożony głodem, chorobą i śmiercią... Postawiony bywam kilka razy na dzień w najtkliwszym położeniu pasowania się z czuciem nędzy współbraci i potrzeb publicznych".
Na szczęście, bieg wydarzeń na froncie w czerwcu 1807 roku zakończył tak uciążliwe dla Mazowsza działania wojenne. W czerwcu po wygranej bitwie pod Friedlandem Napoleon zawarł pokój w Tylży, który powoływał do życia Księstwo Warszawskie - namiastkę niepodległej Polski. Cesarz docenił zasługi "płockiego księcia" i jak lakonicznie podsumował "... bez Wybickiego nie miałbym co jeść". W dowód swej wdzięczności, Napoleon chciał nadać Józefowi Wybickiemu dobra państwowe oraz stałą pensję w wysokości 6000 franków rocznie, ten jednak odmówił, prosząc jedynie o odzyskanie swego majątku w Manieczkach. Cesarz spełnił jego prośbę. W swych pamiętnikach Wybicki pisał:
"Tak to przez nieprzewidziane środki Opatrzności wróciłem się z żoną i dziećmi do mej fortunki, którą dla przywiązania mego do Ojczyzny straciłem. Gdy się atoli ta wiadomość rozeszła, iż ja nie przyjąłem od cesarza dóbr narodowych w zamian za swoje, Francuzi szydzili z takiego patriotyzmu; być inaczej nie mogło; ludzie zupełnie zdemoralizowani i tylko bogactw w jaki bądź sposób nabytych chciwi, nie mogli pojąć, jak Polak mógł pogardzić swym zyskiem w bojaźni pokrzywdzenia fortuny narodowej".
Dwór Józefa Wybickiego w Będominie, obecnie siedziba Muzeum Hymnu Narodowego, Wikipedia Za swe zasługi "płocki książę" został odznaczony francuskim złotym krzyżem Orderu Legii Honorowej i Orderem Orła Białego, otrzymał też urząd senatora wojewody. Z czasem, szczególnie w okresie po upadku Napoleona Bonaparte, powoli odsunął się od życia politycznego, coraz częściej przebywając w swych rodzinnych dobrach. Zmarł 10 marca 1821 roku. Pochowano go w kościele w Brodnicy, a potem jego prochy przeniesiono do Krypty Zasłużonych Wielkopolan w kościele św. Stanisława w Poznaniu zwanej "Poznańską Skałką". Tymczasem jego legionowy mazurek podarował mu nieśmiertelność, niemal natychmiast wchodząc do polskiego kanonu pieśni patriotycznych. Jeszcze wiele razy zagrzewał nas w dramatycznych chwilach do najwyższej ofiary; pieśń śpiewano w czasie powstania listopadowego i styczniowego, był też na ustach rodaków w czasie rewolucji 1905 roku i maszerował wraz z Legionami Piłsudskiego. Wrósł z naszą polską świadomość tak głęboko, że 26 lutego 1926 roku stał się oficjalnie naszym hymnem narodowym. "Jeszcze Polska nie umarła..." i pewnie jeszcze długo nie umrze, jeżeli nie popełnimy kardynalnych błędów naszych przodków i dopóki nasz hymn będzie miał w sobie moc jednoczenia w słusznej sprawie wszystkich Polaków bez wyjątku...

(Waldemar Robak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%