Był ciepły, wiosenny poranek, ale nikt tego dnia nie przejmował się pogodą; uwagę tłumu mieszczan zebranego przed Zamkiem Królewskim, otoczonym szczelnie kordonem wojska dowodzonego przez księcia Józefa Poniatowskiego, absorbowały poważniejsze sprawy – oto właśnie rozpoczęły się obrady Sejmu, może wreszcie uchwalą nową konstytucję, to nic, że przy użyciu podstępu, w atmosferze politycznego przewrotu…
Co spowodowało taki stan rzeczy? Postępujące w szybkim tempie osłabienie państwa i dysfunkcjonalność jego organów władzy. Polska pod koniec XVIII wieku była krajem wyniszczonym, zdestabilizowanym i zależnym od swych potężnych sąsiadów.
Przez całe XVII stulecie liczne wojny, prowadzone nie rzadko na wielu frontach, ustawicznie pustoszyły Rzeczpospolitą, która najpierw borykała się z najazdami tatarskimi, później wybuchło powstanie Chmielnickiego, zaraz potem nasze ziemie zaatakowała Rosja, a niebawem dzieła zniszczenia dopełnili Szwedzi w czasie swego „potopu”, a gdy ten się wreszcie zakończył, znowu trzeba było siadać na koń przeciwko Rosji, a później również Turcji. Wielkie, bitewne wiktorie przeplatały się z klęskami, tymczasem w kraju działo się coraz gorzej; ludność dziesiątkowały głód i zarazy tak, że pod koniec XVII wieku jej liczba zmniejszyła się z 10 do 6 milionów.
Podupadały miasta, zamierał handel, ludzie ubożeli z roku na rok, wyludniały się wsie, ziemia leżała odłogiem.
Historia jednakże pokazuje, że na klęskę trzeba sobie „zasłużyć”. W XVIII wiecznej Europie wszystkie mocarstwa wzmacniały swe możliwości organizacyjne i militarne, budowały zręby silnej władzy centralnej, tymczasem Rzeczypospolita wciąż opierała model rządzenia krajem na instytucji demokracji szlacheckiej, który ulegał coraz większej degeneracji. Na skutek ogólnego zubożenia już w II połowie XVII wieku spadło znaczenie średniej szlachty i mieszczan, tymczasem rosła w siłę oligarchia magnacka, która dążyła do ograniczenia władzy królewskiej i powiększania obszarów swej hegemonii, bogactwa i wpływów.
To nie my, współcześni, wymyśliliśmy korupcję polityczną; w 1652 roku „liberum veto!” zakrzyknął przekupiony szlachcic Władysław Siciński, zrywając tym samym po raz pierwszy obrady Sejmu, co od tej pory stało się zwyczajem nagminnym. Powszechne stały się rokosze, zajazdy, kupowanie poselskich głosów, prywata i samowola, które destabilizowały państwo i pogrążały je w chaosie. Na domiar złego polska szlachta zupełnie nie dostrzegała objawów rychłego upadku; zapatrzona w swoją złudną, „złotą wolność” stała się konserwatywna, ksenofobiczna i nietolerancyjna, a nie przywiązując wagi do edukacji ulegała ciemnocie, zabobonom, a także popadała w pijaństwo. Można powiedzieć, że w tamtych czasach w Polsce jedyną siłą, która faktycznie sprawowała w Polsce władzę była… wszechobecna anarchia.
Osłabiona militarnie i rozdarta pomiędzy wrogie sobie rody magnackie Polska stała się łatwym kąskiem dla państw ościennych. Już na początku XVIII wieku car Piotr I rozciągnął tu swój protektorat, mieszając w sprawy wewnętrzne i gwałcąc naszą suwerenność; również jego następczyni, caryca Katarzyna II bezkarnie ingerowała w rozwój wypadków sceny politycznej w Rzeczypospolitej.
Po śmierci w 1763 roku króla Augusta III Sasa nie dopuściła do wyboru na tron polski kolejnego kandydata z dynastii Wettinów, wspierając elekta pochodzącego z polskiej, świeżo upieczonej magnaterii o jeszcze nieugruntowanej pozycji wśród starych, oligarchicznych rodów – Stanisława Poniatowskiego. W swych kalkulacjach liczyła na to, że jej faworyt będzie jej uległy, tworząc z Polski „przedpole Rosji”, z czasem mocno się jednakże zawiodła. Król Stanisław August Poniatowski skupił wokół siebie grupę światłych Polaków epoki oświecenia, oddanych sprawie patriotów, dzięki którym udało się przez lata wprowadzić wiele niezwykle potrzebnych reform, wyrywających powoli kraj z niszczącego letargu.
Już na początku swego panowania monarcha przyjął nowoczesny model władzy powołując ciało doradcze, stanowiące namiastkę rządu. Utworzył również w Warszawie Szkołę Rycerską – elitarną uczelnię wojskową, która w zamyśle miała kształcić kadry dla polskiej armii, przeprowadził także reformę monetarną. Innowacją na skalę światową stała się Komisja Edukacji Narodowej, która powstała w 1773 roku i została powołana do stworzenia jednolitego, trójstopniowego systemu szkolnictwa, a także opracowania podręczników w języku ojczystym, jak też nowoczesnych programów nauczania.
Te wszystkie, niezwykle potrzebne Rzeczypospolitej działania nie uchroniły jej przed rozbiorami. Jedną z ostatnich prób zbudowania silnego, suwerennego państwa była Konstytucja 3 Maja – pierwszy taki akt prawny w Europie i drugi na świecie po konstytucji amerykańskiej. Co interesujące, ówcześni zdawali sobie sprawę z jego doniosłości, bowiem już dwa dni później po jego uchwaleniu 3 maja ustanowiono świętem narodowym.
Prace nad „Ustawą Rządową” trwały wiele miesięcy w ścisłej tajemnicy, pod przewodnictwem króla, w bardzo wąskim gronie, w którego skład wchodzili: Ignacy Potocki, przywódca światłej sejmowej opozycji, Stanisław Małachowski – marszałek koronnej konfederacji sejmowej, wpływowy publicysta ksiądz Hugo Kołłątaj i poseł krakowski Aleksander Linowski. Projekt dokumentu był gotowy już w marcu, zaczęto go zatem ujawniać światłym posłom i senatorom, wyczekując odpowiedniego momentu. Wykorzystano chwilę, kiedy konserwatywni parlamentarzyści nie powrócili jeszcze z ferii wielkanocnych i przyspieszono termin obrad Sejmu z 5 na 3 maja, fortel powiódł się tylko częściowo, ponieważ i tak w posiedzeniu uczestniczyło około 60 przeciwników reform.
Tego pamiętnego dnia posiedzenie Sejmu rozpoczęło się około południa. Król August Poniatowski zabierał głos trzykrotnie. Na początku polecił odczytać odpowiednio spreparowane, zagraniczne depesze dyplomatyczne świadczące o tym, że nad Polską ze wszystkich stron gromadzą się czarne chmury i w zaistniałej sytuacji jedynie przyjęcie nowego systemu władzy może uchronić Rzeczypospolitą przed definitywnym upadkiem. Następnie, pomimo głosów sprzeciwu licznych oponentów, odczytano projekt „Ustawy Rządowej”.
Wiele na to wskazuje, że Konstytucja została przyjęta na skutek pewnego nieporozumienia. Kiedy król chciał ponownie zabrać głos, podniósł rękę do góry; ten gest został odczytany przez zebranych jako wezwanie do przyjęcia ustawy przez aklamację, bez głosowania. Natychmiast odezwały się okrzyki: „Wiwat król! Wiwat Konstytucja!” W tej sytuacji Stanisław August od razu złożył przysięgę na „Ustawę Rządową” na ręce biskupa krakowskiego Feliksa Turskiego.
Dlaczego przyjęty dokument wywoływał tak liczne kontrowersje wśród przeciwników reform? Przede wszystkim rozprawiał się osławionym „liberum veto” likwidując je i zastępując zasadą głosowania większościowego, wprowadzał silną władzę centralną, opartą o dziedziczenie polskiego tronu uznając, że wolna elekcja jest przyczyną powszechnej korupcji oraz obcej ingerencji w sprawy kraju. W pierwszych słowach tekstu podkreślano jedność państwa, czego wyrazem miał być jeden rząd zwany Strażą Praw, a także skarb i armia. Ustawa dawała prawa mieszczanom, którzy zyskali swą reprezentację w parlamencie, opieką państwa obejmowała również chłopów.
De facto przyjęty dokument wprowadzał do Polski monarchizm konstytucyjny, tymczasem król jeszcze długo przeżywał okres niezwykłej popularności; w powszechnej euforii obwołano go „ojcem ojczyzny”. Niestety, konserwatywna opozycja nie złożyła broni i niedługo potem zawiązała konfederację targowicką.
Konstytucja 3 Maja obowiązywała w Rzeczypospolitej zaledwie rok, do dziś jednakże stanowi ona niezwykle istotny element naszej narodowej świadomości. O tej karcie z naszej historii warto pamiętać chociażby ku przestrodze, bowiem na skutek myślenia jedynie z perspektywy zasobności własnego portfela i partykularnych interesów nadzwyczaj łatwo postradać suwerenność, ale też niezmiernie trudno ją odzyskać, o czym gorzko przekonało się wiele pokoleń Polaków. Tymczasem przykładów takiego podejścia wciąż nam nie brakuje…

Dodaj swój komentarz