[dropcap]O[/dropcap]gromne koncerny, budując swój marketingowy wizerunek zatrudniają nie mniejsze firmy, przeznaczając niewyobrażalne sumy pieniędzy tylko po to, by wywrzeć na wszelkie sposoby na nas wpływ, byśmy podejmowali korzystne dla nich wybory. Zasada jest prosta – jeżeli daną markę będziemy postrzegać jako przodującą na rynku, słynącą z doskonałych wyrobów, solidną i godną zaufania, to prędzej czy później będziemy aspirować do posiadania jej produktów, a więc w konsekwencji je kupimy.
Oczywiście, w środkach masowego przekazu manipuluje nami nie tylko reklama. Opowiadanie o tym, że serwisy informacyjne pełne są politycznych machinacji, jest już tylko zwykłym truizmem. Nawet w ulubionych filmowych serialach Polaków lokowane są produkty – oczywiście po to, by je zareklamować, bo np. wtedy rower, na którym jeździ w filmie Ojciec Mateusz lepiej się sprzedaje.
A gdzie w tym oceanie nacisków lub prawie wymuszeń lokuje się człowiek?
Mimo, że jest osamotniony, porzucony na pastwę wielkich tego świata, to ma jednakże bardzo ważną broń – osobisty wybór. To dla jego pozyskania, przeciągnięcia indywidualnego głosu na swoją stronę, wprzęga się do walki manipulację, ona z kolei, przeprowadzona w umiejętny sposób, ma sprawić, że jeśli już wybierzemy, zrobimy to w poczuciu samodzielności i suwerenności swej decyzji. Prawda, jakiż perfidny mechanizm, ale jednocześnie niesamowicie skuteczny i wart ogromnych pieniędzy?
Zwróćcie, Drodzy Czytelnicy, uwagę na ważne zjawisko społeczne współczesnej Polski. Starsze pokolenia Polaków żyły w systemie, który nie oferował możliwości dokonywania osobistych wyborów, w szczególności tych konsumpcyjnych. Mieszkanie z przydziału, samochód, jeżeli był – z przydziału, meblościanka – wystana w wielodniowej kolejce, nawet chleb, wędlina i przysłowiowy papier toaletowy, to wszystko bez możliwości wyboru, negocjacji i własnej oceny. Na domiar złego, ponieważ praktycznie na wolnym rynku niczego nie było, wszystko co zdobyte, wystane, załatwione, siłą rzeczy musiało się podobać.
W tej chwili ta część naszego społeczeństwa, w jakiejś mierze zachłyśnięta ogromem konsumpcyjnej oferty, pozbawiona jest jednocześnie ochronnej skorupy, strzegącej od perfidnej manipulacji. Mam wrażenie, że niektóre firmy prześcigają się w bezwzględności, z jaką chcą wykorzystywać tę grupę naszych obywateli. Różnego rodzaju akwizytorzy i telemarketerzy krążą również po naszych, płockich osiedlach, szczególnie tych w dużej mierze zamieszkiwanych przez emerytów, podsuwając na pozór korzystne oferty na dostawy energii elektrycznej, usługi telekomunikacyjne, multimedialne, wymianę drzwi i okien itp. Bezczelność co niektórych przekracza wszelkie granice, podejmują bowiem próby oszukiwania, a nawet zastraszania. Tymczasem, zwabieni pozornymi korzyściami ludzie często ulegają cynicznym namowom, potem dopiero się okazuje, że z zawartej umowy nie można się tak łatwo wycofać bez kar za jej zerwanie, a rachunki płaci się o kilkadziesiąt złotych wyższe.
Co możemy w tej sytuacji zrobić? Pozostaje tylko jedno – ostrzec ludzi starszych, aby wystrzegali się podpisywania takich umów, a jeżeli się na nie rzeczywiście zdecydowali, żeby przed ich zawarciem jeszcze skonsultowali je ze swymi dorosłymi dziećmi, krewnymi lub chociażby sąsiadami, żeby dali sobie czas i szansę na uniknięcie tej bezwzględnej, prowadzonej z premedytacją manipulacji.
W kontekście dzisiejszych rozważań przyszedł mi na myśl nieco niewybredny dowcip. Czy wiecie Drodzy Czytelnicy, dlaczego czasem człowiek pije sam „do lustra”? Po to, by wreszcie po tym całym jazgocie dnia posłuchać swoich myśli i również dlatego, że przecież odbicie własnej aparycji nie oszuka, nie zakpi, nie zmanipuluje…
Niezaprzeczalne jest jedno – człowiek ze swymi wyborami pozostaje najczęściej sam i ile włoży w nie wysiłku, krytycznej oceny, autorskiej inwencji, tyle też będzie miał z nich potem satysfakcji…
Waldemar Robak