Może zatem sport? Przecież to kocha każdy Polak, a więc i każdy płocczanin! Ale, jak to bywa z prawdą, zawsze znajdzie się w niej prawda co najmniej połowiczna. Oczywiście lubimy, kochamy i kibicujemy naszym płockim drużynom, jesteśmy dla nich w stanie zedrzeć gardła i nawet pójść na mecz. I to pomimo tego, iż równie dobrze w swoim domu, w ulubionym foteliku, popijając piwko jakiej kto sobie wymarzy marki, przed TV wielkości pasa startowego, mogłyby nami targać bardziej „wygodne” emocje. My jednakże potrafimy się także dla ukochanej drużyny poświęcić. No dobrze, ustaliliśmy, że sport kochamy, co nie oznacza, iż chcielibyśmy się przy tym od razu spocić i zmęczyć. Bo też z tym aktywnym wypoczynkiem u nas pewnie trochę gorzej.
Od zawsze lubię pływać, więc korzystam z płockich basenów. I wiecie kiedy czuję się jak, nie przymierzając, szejk arabski? W zimowe ferie i wakacje, bo wtedy obiekty, mimo wysiłków kadry, często świecą pustkami, szczególnie w godzinach dopołudniowych, a ja występuję w roli tego jedynego powodu, dla którego bezpowrotnie przelewają się przez nieckę basenową masy wody. Czas w trakcie roku szkolnego, zwyczajowo zarezerwowany na zajęcia szkolne z WF, w trakcie kanikuły nie ściąga już młodzieży, okresowo uwolnionej z obowiązku uczestnictwa, którego pewnie nie postrzegają w kategorii własnej samorealizacji. Paradoksalnie wygląda na to, że nawet nadmiar wolnego czasu nie wpływa na wzrost naszej aktywności w zakresie wypoczynku ruchowego. To ważna kwestia, bowiem najczęściej naszą bierność w tym zakresie tłumaczymy już nie brakiem sposobności i możliwości, ale brakiem czasu wolnego.
Ale są również miejsca, gdzie naocznie można stwierdzić, że płocczanie sport uprawiają, bez względu na kategorię wiekową, jest ich coraz więcej i nie przeszkadza im chociażby deszcz czy mróz. Oczywiście, trudno tu mówić o skali masowej, ale też nie od razu Kraków zbudowano… Jednym z takich jest kompleks rekreacyjny na Sobótką. Od spaceru poczynając, po jazdę na rowerze, nordic walking, jogging, a nawet zimowe kąpiele sekcji Płockich Morsów. Wieloletnie zabiegi władz miasta o utrzymanie tego kompleksu na wysokim poziomie sprawiły, iż w naszej świadomości przeobraził się on – z miejsca o podejrzanej proweniencji – w faktyczną bazę wypoczynkową dla mieszkańców. Świetnym pomysłem było zainstalowanie urządzeń do ćwiczeń fizycznych w Parku Mariawickim, ponieważ cieszą się one niesłabnącym powodzeniem. Nieco gorzej wygląda wykorzystanie podobnego sprzętu przy Al. Kobylińskiego, lecz pewnie sama lokalizacja – duży ruch pieszy i samochodowy, zakłóca poczucie komfortu i kameralności, tak jak w poprzednim przypadku.
Wydaje się, że rzecz nie w tym, czy cokolwiek robimy, czy w ogóle jesteśmy aktywni, bo każdy odpowie, że gdzieś był – na wystawie, koncercie, przeczytał książkę, jeździł na rowerze… Tu chodzi o skalę i jakość, ponieważ jest istotne, jak często podejmujemy nasze indywidualne aktywności, hobby, pasje i jak bardzo jesteśmy konsekwentni, a jak często przegrywamy z tym, co może bezsensowne i płytkie, ale jakże wygodne…
Jak z nami zatem jest – czy jesteśmy już „udomowieni”, czy też jeszcze skutecznie się przed tym bronimy? Nie mnie będzie dane podejmować się tak poważnych odpowiedzi, to zadanie dla socjologów.
Tym niemniej niezwykle istotne jest, abyśmy mieli świadomość, jakim procesom podlegamy każdego dnia, jak cenny jest nasz czas i nasze krótkie życie, jak łatwo je wyjałowić, pozbawić sensu, pragnień i marzeń.
Jeżeli więc już zdarzy się Wam, drodzy czytelnicy, bezsensownie przerzucać pilotem kolejne kanały programowe przez wiele godzin, niech też w głowie, jak na paczce papierosów, pojawi się ostrzeżenie – Plazma pożera Twój czas i wypala Ci mózg! Szkodzi osobom w Twoim otoczeniu!
Waldemar Robak