REKLAMA

REKLAMA

Marcin Werner od kuchni: Żona woli mój bigos od najlepszego tortu

REKLAMA

Przeczytajrównież

Marcin Werner – płocki działacz społeczny, organista w Farze, nauczyciel Ekonomika, Przewodniczący Delegatury Rejonowej OM PZD, Przewodniczący Kolegium Prezesów płockich ROD. Pisaliśmy już o nim, gdy trwała batalia z Urzędem Miasta o stawki opłat za śmieci na terenie Rodzinnych Ogrodów Działkowych w naszym mieście. Tym razem poruszyliśmy z nim lżejszy i przyjemniejszy temat. Zapytaliśmy o ulubione potrawy, smaki dzieciństwa i poprosiliśmy o uchylenie rąbka rodzinnych, kulinarnych kuluarów.

Ten „człowiek orkiestra” dosłownie i w przenośni (gra na kilku instrumentach, a nawet śpiewa), to prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec dwóch synów. Interesuje się, jak sam mówi, muzyką, psychologią i religią, a przede wszystkim po prostu ludźmi – ich problemami, bolączkami. Lubi bezinteresownie pomagać. Pełni tyle społecznych funkcji, że ciężko byłoby tutaj wszystkie wyliczyć. Wierni Fary znają go jako sympatycznego organistę, uczniowie Ekonomika jako życzliwego nauczyciela religii, przyznali mu nawet tytuł Belfra roku 2014. Dla działkowców jest reprezentantem ich interesów.

Reklama. Przewiń aby czytać dalej.

Mimo nawału pracy, jak podkreśla, największą wartością jest dla niego rodzina i każdą wolną chwilę stara się jej poświęcać. Śmieje się, że w ten sposób „ładuje akumulatory” do dalszego działania. – Lubimy ze sobą przebywać, również w kuchni. Przy moim życiu zawodowo-społecznym jadam, niestety, nieregularnie. Wspólny posiłek jest obowiązkiem w niedzielę, rozmawiamy wtedy o wydarzenia z poprzedniego tygodnia i planujemy nowy. Staramy się pilnować niedzielnych obiadków, choć nie jest to proste – opowiada bohater naszego cyklu.

Nie mogłem się powstrzymać od spróbowania jeszcze surowego ciasta

Pan Marcin z sentymentem w głosie wspomina dom rodzinny. – W niedzielę zawsze pachniało u nas ciastem. Razem z bratem nie mogliśmy się doczekać, kiedy w końcu się upiecze. Na zmianę pilnowaliśmy piekarnika, odliczaliśmy czas wskazany przez mamę. Pomagaliśmy mamie „zmywać”, bo wyjadaliśmy surowe ciasto z misek. Było pyszne i słodkie, choć mama nie pozwalała nam go zjadać. Zawsze mówiła, że będzie nas potem bolał brzuch, ale mnie nigdy nie bolał i zawsze coś tam podwędzałem podczas przygotowań – śmieje się nasz rozmówca.

Fot: Archiwum prywatne
Fot: Archiwum prywatne

Przewodniczący Kolegium Prezesów płockich ROD-ów przyznaje, że był i jest po dziś dzień pasjonatem tradycyjnych, polskich zup. Jego faworytką pozostaje zacierkowa, ale przepada również za rosołem i kontrowersyjną, w niektórych kręgach, czarniną, koniecznie z kluskami własnej roboty. – Bardzo lubię też zupę gajowego, której smak poznałem na swoim weselu. A co na drugie danie? Gulasz, bigos, schab zawijany z pieczarkami i kapustą kiszoną. Palce lizać – wylicza. Nasz gość podkreśla, że aktualnie korzysta z sezonu grzybowego i raczy się jajecznicą z grzybami leśnymi, którą sam przyrządza według autorskiego przepisu.

A kto ukształtował gust kulinarny Pana Marcina? – Przede wszystkim mama i babcia. Na stole w moim rodzinnym domu królowała kuchnia polska w najlepszym jej wydaniu. Soczyste mięsa, pożywne zupy, desery z wykorzystaniem własnych przetworów. Tata raczej nie zbliżał się do kuchni często, zdarzało mu się przygotować nam posiłek, ale mamy obiady to dopiero było coś. Tata był ekspertem w kotletach mielonych i je miło wspominam. Stworzył też autorski sos, który nazwaliśmy „dziadkowy” – polewane były nim pulpety – mówi pan Marcin zapytany o popisowe dania rodzinne.

Bohater naszego wywiadu jako mały łasuch często towarzyszył mamie w kuchni, podpatrując tajniki ulubionych potraw. – Obserwowałem, co robi i tak uczyłem się gotować. Mama, mimo tego, że czasem bardziej przeszkadzałem niż pomagałem, pozwalała mi sobie asystować. Liczył się efekt i duma z przygotowywanego dania. Wspominam szczególnie przyprawianie potraw pod okiem i przy radach mamy. Świetną zabawą w kucharza było faszerowanie gołąbków. Bardzo to lubiłem i miło wspominam rodzinną kuchnię. Uwielbiam do dziś jak dłonie pachną mi przyprawami i warzywami – opowiada nasz rozmówca.

Odtwarzaliśmy formułę programu „Ugotowani”




Obecnie, jak przyznaje pan Marcin, w jego domu króluje także kuchnia polska, choć gotuje głównie jego żona, Marta. – Zdarza się często, że w dni wolne eksperymentujemy przy przygotowywaniu posiłków, zahaczając smakowo o bardziej egzotyczne potrawy. Żona ciągle próbuje mnie namówić na owoce morza, ja jednak jej nie ustępuję, to nie dla mnie. Uważam, że każdy rodzaj tego specjału ma podobny, mdły smak. Ogólnie jestem otwarty na nowe doznania kulinarne, swego czasu wraz ze znajomymi spotykaliśmy się regularnie i odtwarzaliśmy formułę programu „Ugotowani”. Na jedno z pamiętnych spotkań, żona podała zluzowaną kaczkę wraz z nadzieniem, a ja polędwiczki wieprzowe. W ogólnej klasyfikacji wygrałem z Martą zaledwie jednym punktem, ale uważam, że był to nasz wspólny rodzinny sukces. Wspominam to jako świetną zabawę – opowiada pan Marcin.

W związku z licznymi obowiązkami w tygodniu, bohater naszego materiału ubolewa nad brakiem czasu, co przekłada się na nieregularne posiłki. – Zdecydowanie najczęściej jadam w domu, późnym popołudniem lub wieczorem. Żona, niestety, musi dla mnie odgrzewać obiad. W pracy nie mam nieraz czasu na jedzenie, jestem wdzięczny Marcie za to, że dba o mnie i w takiej kwestii. Moja rodzina lubi domowe jedzenie, na szczęście żona wręcz uwielbia gotować. Rzadko więc korzystamy z jedzenia „na mieście”. Zdarzają się oczywiście romantyczne kolacje z żoną w klimatycznych knajpkach. Nieraz jednak, ku uciesze dzieciaków, damy namówić się na zjedzenie czegoś w fast-foodach, mimo naszego zorientowania na zdrowe odżywianie – zdradza pan Marcin.

To ja najczęściej stoję przy grillu

wero1
Fot: Archiwum prywatne

A co najczęściej gości na stole państwa Wernerów? – Popisowa zupa żony to grzybowa z takimi kluseczkami w rodzaju łazanek lub z kluseczkami z ciasta naleśnikowego. Gdy Marta pyta mnie, co najchętniej zjadłbym na obiad odpowiadam: rosół, schabowe z kością, kapustą i ziemniaki albo bigos z golonką lub pulpety w sosie. To są dosyć ciężkie dania, więc często zdarza się przygotować coś lżejszego, np. specjalnie pieczonego kurczaka na butelce piwa, okraszonego szczodrze wyjątkową mieszanką ziół i czosnku. Popisowym daniem żony jest kaczka w owocach i miodzie. Lubię mięsa przygotowywane na słodko, słono, choć niekoniecznie pikantnie. Z synami robię ciasteczka, bardzo lubią pomagać, tak jak ich tata – wylicza bohater naszego cyklu „Płocka kuchnia”.

W sezonie letnim pan Marcin korzysta z własnego ogrodu działkowego. Po pierwsze, uprawia na działce własne warzywa i owoce, a po drugie – chętnie grilluje i wciela się w rolę kucharza na imprezach działkowców. – Najczęściej to mnie ustawiają mnie przy grillu, jest to gwarancja świetnie upieczonego, soczystego mięsa. Nie chcę się chwalić, ale faktycznie jestem w tym specjalistą – mówi.

Mimo, że kuchnia to królestwo jego żony, nasz rozmówca zdradza, że ma swoje popisowe dania. – Żona twierdzi, że robię świetny bigos i nawet jak ma do wyboru torcik węgierski, który uwielbia, to i tak wybierze mój bigos. Chyba faktycznie jestem w tym dobry. Czasami zdarza się też, gdy czas pozwala, wypiec swoją pizzę z ulubionymi dodatkami, każdy domownik dodaje wtedy coś od siebie. Wychodzi pysznie i kompromisowo – śmieje się pan Marcin.

Czytelnikom PetroNews gość naszego kuchennego cyklu przekazuje przepis na pyszne polędwiczki przekładane bułeczką.

    • Składniki:
      • 500 g polędwiczek wieprzowych
      • miąższ bułek wrocławskich – z 3 sztuk
      • sól i pieprz – do smaku
      • masło – wedle upodobania
      • musztarda rosyjska
      • ulubione dodatki warzywne
  • Przygotowanie:
    Polędwiczki przyprawić, obsmażyć na maśle. Następnie przełożyć do żaroodpornego naczynia. W tym czasie, na tym samym maśle przesmażyć miąższ bułki np. wrocławskiej. Posmarować dobrze polędwiczki musztardą rosyjską. I na nie rozłożyć równomiernie miąższ bułki z patelni. Wszystko razem zapiekać pod zamknięciem w żaroodpornym naczyniu w piekarniku przez ok. 35 minut. Po tym czasie odkryć naczynie i pozostawić w piekarniku jeszcze na ok. 10 minut. Można podawać z warzywami z patelni.
    Smacznego!

REKLAMA

Inni czytali również

Kolejny

Komentarze 1

  1. Xyz says:

    Widać po nim,że się zdrowo odżywia… ha ha ha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zgadzam się na warunki i ustalenia PolitykI Prywatności.

REKLAMA
  • Przejdź do REKLAMA W PŁOCKU